[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pomocą bomby. - Przełknąłem ślinę i dodałem: - Nawet go nie znałem. Po prostu
podłożyłem bombę w samochodzie.
Dostrzegłem przerażenie w oczach Elin.
- To nie była zabawa dla przedszkolaków - stwierdziłem szorstko.
- Ale zabić kogoś, kogo nie znałeś, nie widziałeś nigdy w życiu!
- Tak jest znacznie prościej. Spytaj jakiegokolwiek pilota samolotu bombowego.
Ale nie o to chodzi. Najgorsze, że uwierzyłem Slade'owi i zabiłem człowieka,
który, jak się okazało, był agentem wywiadu brytyjskiego, czyli jednym z nas.
Elin patrzyła teraz na mnie, jakbym dopiero co wypełzł spod jakiegoś kamienia.
Mówiłem dalej:
- Skontaktowałem się ze Slade'em i spytałem, o co tu, do diabła, chodzi.
Odparł, że facet był zwykłym agentem do wynajęcia i nie ufała mu żadna
44
ze stron. Pełno takich w naszej profesji. Poradził mi powiadomić Kennikina
0 tym, co zrobiłem. Tak też postąpiłem i moje akcje u Kennikina poszły w górę.
Najwidoczniej zdawał sobie sprawę, że w organizacji istnieje przeciek, a wiele
dowodów wskazywało na faceta, którego zabiłem. I tym sposobem stałem się jednym
z jego niebieskookich chłopców, nawet się zaprzyjazniliśmy. Popełnił błąd,
dzięki któremu udało się doprowadzić do całkowitego rozbicia siatki.
Elin odetchnęła głęboko.
- To wszystko?
- Na Boga, nie - krzyknąłem gwałtownie. Sięgnąłem po butelkę z whisky i
spostrzegłem, że drży mi ręka.
- Po skończeniu roboty wróciłem do Anglii. Otrzymałem gratulacje za dobrze
wykonane zadanie. Skandynawska komórka Departamentu była w stanie euforii. Na
Boga! Stałem się kimś w rodzaju bohatera. A potem odkryłem, że zabity przeze
mnie facet był takim samym agentem jak ja! Nazywał się Birkby, jeśli to ma
jakieś znaczenie, i również pracował w Departamencie.
Napełniłem szklankę, rozlewając przy tym trochę whisky.
- Slade użył nas jak pionków na szachownicy. Ani Birkby, ani ja nie tkwiliśmy w
grupie Kennikina na tyle głęboko, żeby go zadowolić, poświęcił więc jednego
pionka, by ustawić drugiego na lepszym polu. Ale jeśli chodzi o mnie, postępując
tak, złamał wszelkie zasady. To tak, jakby szachista oddał na stracenie jedną ze
swych figur po to, by zaszachować króla, co jest sprzeczne z regułami gry.
Elin spytała łamiącym się głosem:
- A czy waszym brudnym światem rządzą jakiekolwiek zasady?
- Racja - odparłem - nie ma żadnych. Ale myślałem, że saj próbowałem podnieść
wrzawę wokół tej sprawy. - Pociągnąłem łyk czystej whisky
1 poczułem palenie w gardle.
- Nikt, oczywiście, nie chciał o niczym słyszeć. Zadanie zakończyło się
sukcesem i odchodziło powoli w zapomnienie, pora przejść do spraw ważniejszych.
Całą tę operację zmajstrował Slade i nikomu nie chciało się zbytnio dociekać,
jak to zrobił. - Zaśmiałem się ponuro. - A tak naprawdę Slade poszedł w
Departamencie o szczebel wyżej i próby wyciągania brudów na światło dzienne
byłyby dużym nietaktem. Równałyby się bowiem krytykowaniu przełożonego, który go
awansował. Stałem się kłopotliwy, a kłopotów nikt nie lubi i stara się ich
pozbyć.
- Więc pozbyli się ciebie - odezwała się matowym głosem.
- Gdyby to zależało od Slade'a, pozbyliby się mnie bez pardonu, na zawsze.
Powiedział mi to zresztą nie tak dawno. Ale w tym czasie nie zaszedł jeszcze
zbyt wysoko w hierarchii organizacji i nie był wystarczająco
45
ważny. - Zajrzałem w dno szklanki. - Oficjalnie powodem odejścia było załamanie
nerwowe.
Podniosłem wzrok i spojrzałem na Elin.
- Częściowo odpowiadało to prawdzie, powiedzmy pół na pół. Przez długi czas
miałem nerwy napięte jak postronki, a to, co się stało, przeważyło tylko szalę.
Departament prowadzi szpital zatrudniający posłusznych psychiatrów dla takich
przypadków jak mój. W dalszym ciągu istnieje ukryta gdzieś kartoteka pełna
rzeczy, które mogłyby wywołać rumieniec na twarzy Freuda. Jeśli zrobię fałszywy
krok, znajdzie się psychiatra gotowy udowodnić, że cierpię na wszystko,
począwszy od moczenia się, a skończywszy na paranoidalnej manii wielkości. Czy
ktoś poda w wątpliwość dowody przedstawione przez wybitnego lekarza?
Elin zawrzała z oburzenia.
- Ależ to nieetyczne! Jesteś tak samo zdrów na umyśle jak ja.
- To świat bez zasad, nie pamiętasz?
Nalałem sobie jeszcze jedną whisky, tym razem nieco sprawniej.
- Pozwolono mi więc odejść. Tak czy inaczej, dla Departamentu byłem już
nieprzydatny. Stałem się owym nieprawidłowym ogniwem: rozszyfrowany agent tajnej
służby. Poczołgałem się do mojej doliny w Szkocji, aby tam lizać rany. Myślałem,
że jestem bezpieczny, aż do chwili kiedy pojawił się Slade.
- I zaczął szantażować cię Kennikinem. Czy mógłby mu zdradzić, gdzie jesteś?
- To całkiem do niego podobne. A Kennikin rzeczywiście ma rachunek do
wyrównania. Mówi się, że jest do niczego z dziewczynami, a winą za to obarcza
właśnie mnie. Byłoby dla mnie lepiej, gdyby nie znał miejsca mojego pobytu.
Przypomniałem sobie nasze ostatnie spotkanie w leśnym mroku w Szwecji. Czułem,
że go nie zabiłem, byłem tego pewien już w momencie naciśnięcia spustu.
Strzelający ma ciekawą zdolność przewidywania, czy trafi w cel, do którego
mierzy. Wiedziałem, że kula poszła niżej i tylko go zraniła. Charakter tej rany
to inna sprawa. Jeśli Kennikin mnie dopadnie, nie mogę liczyć na żadną litość z
jego strony.
Elin odwróciła głowę i rozglądała się po polance. Ciszę i spokój odchodzącego
dnia przerywał jedynie świergot ptaków układających się do snu. Wstrząsnęły nią
dreszcze; objęła się ramionami.
- Przychodzisz z innego świata, świata, którego nie znam.
- Właśnie przed nim chcę cię uchronić.
- Czy Birkby był żonaty?
- Nie mam pojęcia, ale wiem jedno: gdyby Slade doszedł do wniosku, że Birkby ma
większą szansę zbliżenia się do Kennikina, wówczas kazałby
46
mu zabić mnie, podając ten sam powód. Czasem wydaje mi się, że tak byłoby
lepiej.
- Nie, Alan! - Elin nachyliła się i ujęła moją dłoń. - Nigdy tak nie myśl.
- Nie martw się, nie mam samobójczych skłonności. W każdym razie teraz wiesz,
dlaczego nie cierpię Slade'a i mu nie ufam oraz czemu odnoszę się podejrzliwie
do tej operacji.
Elin spojrzała uważnie, wciąż trzymając mnie za rękę.
- Alan, czy poza Birkbym zabiłeś jeszcze kogoś?
- Tak - odparłem z namysłem.
Twarz jej spochmurniała. Puściła moją dłoń i zaczęła z wolna potrząsać głową.
- Muszę to wszystko przemyśleć, Alan. Przejdę się trochę. - Wstała. -Sama,
jeśli nie masz nic przeciwko temu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]