[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miała znaczenia. Liczyło się szczęście babci. A że wciąż miał w pamięci słowa Emily, że
ludzie starsi wolą żyć w swoim małym świecie, zastanawiał się, czy rozległe przestrzenie
kampusu na Florydzie będą dobrym rozwiązaniem.
Druga oferta doskonale spełniała warunek kameralności. Mieściła się w Sedonie w
Arizonie. Był to niewielki pensjonat dla ośmiu osób. Z własnymi kucharzami, lekarzami
i pielęgniarkami przez całą dobę. Przeczytał opis jeszcze raz. Nic nie wspominali o ćwi-
czeniach ruchowych. To był argument przeciw. Cena podobna jak na Florydzie. Zatem
wszystko będzie zależało od babci. Gdzie się będzie czuła lepiej?
Wybór będzie należał do niej. Ale on sam chciał mieć wyrobioną opinię, zanim za-
cznie z nią rozmowę.
Przy stole pojawił się kelner.
- Przepraszam, że przeszkadzam, sir. Prosił pan, żeby dać panu znać, kiedy zjawi
się pana towarzyszka.
- Dziękuję - odparł Cole.
Złożył papiery i wsunął do wewnętrznej kieszeni marynarki. Potem wstali przyglą-
dał się Emily. Szła między stolikami. Kiedy go zobaczyła, uśmiechnęła się. Szczęście i
nadzieja skrzyły się w jej oczach jak kryształki, którymi obszyta była krawędz jej dekol-
R
L
T
tu. Najgłębszego, jaki kiedykolwiek widział. Wystarczył jeden palec i leciutkie pocią-
gnięcie, by można było pocałować jej pępek.
Tak jak obiecała, miała na sobie zieloną sukienkę na cienkich ramiączkach związa-
nych na karku. Przez chwilę zastanawiał się, czy węzeł był łatwy do rozwiązania. Ale to
nie miało znaczenia. Materiału było tak niewiele, że wystarczy, by wsunął ręce pod
kryształową krawędz i rozsunął ją nieco, a już będzie w siódmym niebie.
Popatrzył niżej.
Sukienka kończyła się kilka centymetrów nad kolanami. Powiewna tkanina owijała
się wokół jej nóg przy każdym kroku. Dokładnie tak, jak to sobie wyobrażał. Kiedy sta-
nęła tuż przed nim, myślał tylko o tym, by się z nią kochać. Choćby na tym stole, na
środku restauracji.
- Dobry wieczór, panno Raines. - Schylił się i musnął pocałunkiem jej różowe
wargi. - Czy wolno mi powiedzieć, że wyglądasz olśniewająco?
- Dziękuję, panie Preston. Ty też jesteś całkiem przystojny.
- Kiedy zadzwoniłem tutaj po południu, prawie wszystkie stoliki były już zarezer-
wowane. Mam nadzieję, że ten ci odpowiada?
- Jest doskonały. - Usiadła. - W tym kącie jest prawie jak w dżungli. Tyle tu roślin.
Bardzo miło. I dyskretnie.
- Mnie też przyszło to do głowy. - Usiadł obok niej. - Pozwoliłem sobie zamówić
już wino.
- Pomyślałeś o wszystkim.
- Mam nadzieję. - Uniósł kieliszek. - Za przygodę.
Cicho zadzwięczało stuknięte szkło.
- Z odrobiną niebezpieczeństwa - dorzuciła. Skoro już o niebezpieczeństwie mo-
wa...
- Co tam u twoich elektryków? Skończyli?
- Sprzątali i pakowali się, kiedy wyjeżdżałam. Dlatego włożyłam jeszcze wierzch-
nią spódnicę. Nie chciałam, żeby któryś z nich doznał wstrząsu.
- Wierzchnią spódnicę? - Czyżby to, co miała na sobie, nie było prawdziwą su-
kienką?
R
L
T
- To coś takiego jak narzutka na kostium kąpielowy - wyjaśniła. - Owijasz ją doko-
ła bioder, żeby zachować pozory skromności, kiedy się znajdziesz w miejscu publicz-
nym.
- A co masz pod spodem?
Uśmiechnęła się szeroko.
- Bardzo krótką, bardzo dopasowaną sukieneczkę, w której na pewno nie można się
pokazać publicznie. - Zawiesiła głos. - Chcesz zerknąć?
- Nie.
Zamrugała, zaskoczona. Pochylił się ku niej i szepnął:
- Chcę zobaczyć wszystko.
Rozejrzała się dookoła. Potem rozpięła wąski pasek, rozchyliła na boki i odsunęła
spódnicę za siebie, na krzesło. Skrzyżowała długie, bardzo długie nogi i wyciągnęła je
przed siebie.
Słodki Jezu! Wcale nie żartowała. Sukienka naprawdę była bardzo krótka i bardzo
obcisła. Krew uderzyła mu do głowy. Musiał wyglądać naprawdę niezwykle, bo wybu-
chła śmiechem. Potem wyprostowała się i sięgnęła po kieliszek z winem.
- Jak się dzisiaj mają moje akcje? - spytała.
- Na razie nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego - bąknął. - Kursy wahały się, lecz
nie sięgnęły wartości krytycznych. Wciąż masz tyle co na początku.
- To pech - westchnęła. A on nie wiedział, czy naprawdę była rozczarowana, czy
był to ciąg dalszy jej gry. A może tylko się z nim droczyła.
- Wiele może się zdarzyć w nocy - powiedział z przekonaniem. - Może rankiem
będziesz najbogatszą kobietą w Augsburgu.
Jej uśmiech był niesamowity. Cudowne iskierki w oczach jaśniały jak gwiazdy.
Serce zaczęło mu bić mocno.
- Bogactwo nie jest najważniejsze - podkreśliła. - Ale byłoby miłym dodatkiem.
Parsknął śmiechem. Wspaniale się czuł w jej towarzystwie. %7łycie z nią mogłoby
być niesamowite. Zerknęła na niego i sięgnęła po menu.
- Właściwie nie jestem głodna, ale chyba powinniśmy coś zamówić.
- Masz rację. - On także otwarł kartę.
R
L
T
- Na co masz ochotę?
- Na ciebie - odparł. - To ta sukienka.
- Dziękuję. Miałam nadzieję, że będzie... inspirująca. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl