[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Skargę do sądu podać!
- Pijcie do mnie, Macieju, nie pora teraz uradzać! Po pijanemu łacno wygrażać choćby i Panu Bogu! -
zawołał młynarz nalewając. Nie w smak mu szły te rozmowy i odgrażania, bo się z %7łydami był ugodził i
miał im drzewo na swoim tartaku przy młynie rznąć.
Przepili i z miejsc się podnieśli, bo już zaczęli szykować do wieczerzy i wszelki sprzęt potrzebny znosić
na stoły i ustawiać.
Ale gospodarze nie zaniechali lasu, jakże, bolączka to była piekąca, więc się stłoczyli w kupę i
przyciszywszy głosy przed młynarzem radzili i umawiali się, by do Boryny się zejść i coś postanowić...
ale nie skończyli, bo wszedł Jambroży i prosto do nich przystał. Spóznił się, z dobrodziejem do chorego
jezdził aż na trzecią wieś, do Krosnowy, to teraz ostro wziął się do picia, aby dogonić...nie zdążył
jednak, bo już starsze kobiety zaśpiewały chórem:
A dokoła, drużbeczkowie, dokoła;
Zapraszajcie dobrych ludzi do stoła!
A na to, rumor czyniąc ławami, odkrzykli drużbowie:
A dyć my już poprosili - już siedzą.
Dajcie ino co dobrego - to zjedzą!
I z wolna zaczęli za stoły iść, a usadzać się na ławach.
Juści, że na pierwszym miejscu państwo młodzi, a w podle nich ze stron obu co najpierwsi, po
uważaniu, po majątku, po starszeństwie aż do druhen i dzieci - a ledwie się pomieścili, choć stoły
ustawili wzdłuż trzech ścian.
Tylko drużbowie nie siedli, by posługi czynić, i muzykanci.
Gwar przycichł, organista stojący odmawiał w głos modlitwę - jeno kowal powtarzał za nim, bo pono na
łacinie się rozumiał, a potem przepijali po tym kieliszeczku na zdrowie i dobry smak.
Kucharki wraz z drużbami wnosić poczęły dymiące ogromne donice z jadłem i przyśpiewywały:
Niesiem rosół z ryżem-
A w nim kurę z pierzem!
A przy drugiej potrawie:
Opieprzone słone flaki,
Jedzże, siaki taki!
Muzyka zaś zasiadła pod kominem i przygrywała z cicha piosneczki różne, bych się smaczniej jadło.
Pojadali też przystojnie, wolno, w milczeniu prawie, bo mało kto rzucił jakie słowo, że ino mlaskanie a
skrzybot łyżek zapełniały izbę, a gdy sobie już nieco podjedli i głód pierwszy zasycili, kowal znowu
flaszkę puścił w kolejkę, przy czym już i poczynali prawić z cicha, i przemawiać do się przez stoły.
Jagusia jedna jakby nic nie jadła, próżno ją Boryna niewolił, wpół brał i jak to dzieciątko prosił, cóż,
kiedy nawet mięsa przełknąć nie mogła, utrudzona była wielce i rozgrzana - tyle że to piwo zimne
popijała, a oczami wodziła po izbie i coś niecoś nasłuchiwała Borynowych szeptów.
- Jaguś, kuntentna jesteś, co? Zliczności ty moje! Jaguś, nie bój się, dobrze ci u mnie będzie, jak i u
matuli nie było lepiej... Panią se będziesz, Jaguś, panią... dziewkę ci przynajmę, byś się zbytnio nie
utrudzała... obaczysz!...
pogadywał z cicha, a w oczy miłośnie patrzył, na ludzi już nie bacząc, aż się w głos przekpiwali z niego.
- Jak ten kot do sperki się dobiera.
- A bo też spaśna, kiej ta lepa!
Stary kręci się i nogami przebiera, niczym ten kogut !
- Użyje se jucha stary, użyje! - wołał wójt.
- Jak ten pies na mrozie - mruknął zgryzliwie stary Szymon.
Gruchnęli śmiechem, a młynarz aż się pokładał na stole i pięścią grzmocił z uciechy.
Kucharki znowu zaśpiewały:
Niesiem miski tłustej jagły,
By se chudzielce podjadły!
- Jagno, przychyl no się, to ci coś rzeknę! - mówił wójt, przechylił się za Boryną, bo tuż przy nim
siedział, i uskubnął ją w bok - a to mę na chrzestnego proś!- zawołał ze śmiechem i łakomymi oczami
po niej wodził, bo mu się strasznie udała.
Poczerwieniała mocno, a kobiety na to buchnęły śmiechem i dalejże przekpiwać, dowcipy trefne sadzić i
poredzać, jak się ma z chłopem obchodzić! -
- A pierzynę co wieczór przed kominem nagrzewaj.
- Głównie tłusto jeść dawać, a krzepę miał będzie...
- I przypodchlibiaj, za szyję często ułapiaj.
- A miętko dzierż, to i nie pozna; gdzie go zawiedziesz! - jedna po drugiej prawiły, jak to zwyczajnie
kobiety, kiedy sobie podpiją i ozorom wolność dadzą.
Izba aż się trzęsła od śmiechu, a one tak rozpuszczały gęby, aż młynarzowa zaczęła im przekładać, by
wzgląd miały na dziewuchy i na dzieci, a organista też dowodził, że to wielki grzech siać zgorszenie i zły
przykład dawać.
- Bo - prawił - Pan Jezus nam rzekł i święci apostołowie, co wszystko w niewiniątka zgorszysz, to jakby
mnie samego; tak stoi w Piśmie Zwiętym - bo niepomiarkowanie w piciu, w jadle jak i w uczynkach
srogo karanym będzie, to wam, ludzie kochane, mówię - bełkotał niewyraznie, bo nie po jednym już był
ni po dwóch...
- Kalikant jucha, zabawy będzie ludziom bronił.
- O księdza się obciera, to myśli, że święty!
- Niechaj se uszy kapotą zatka! - leciały nieprzychylne głosy, bo nie lubiano go we wsi.
- Wesele dzisiaj, to nie grzech się zabawić, pośmiać z czego wesołego i ucieszyć, to już ja, wójt, to
wama mówię, moi ludzie.
- A na ten przykład i Jezus po weselach bywał i wino pijał... - dorzucił poważnie Jambroży, ale cicho, bo
już pijany był, a że w końcu przy drzwiach siedział, nikt go nie słyszał - i mówić wszyscy zaczęli, śmiać
się, trącać kieliszkami, a coraz wolniej pojadać, aby się do syta najeść; niejeden już i pasa popuszczał,
przeciągał się, by więcej zmieścić...
Kucharki znowu z miskami nowymi szły i śpiewały:
Chrząkała, kwiczała, w ogródeczku ryła,
Będzie teraz gospodarzom za szkodę płaciła!
- Wysadzili się, no, no! - dziwili się ludzie.
- Jakże, z tysiąc złotych kosztuje wesele..:
- Opłaciło się niezgorzej, bo to nie zapisał sześciu morgów!
- Za tę dziecińską krzywdę se balują.
- A Jagna siedzi jak ten mruk.
- Maciej za to ślepiami świeci kiej żbik!
- Kiej to próchno, moiściewy, kiej próchno!
- Będzie on jeszcze płakał.
- Nie jest on z tych, co płaczą, do kija prędzej się wezmie...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]