[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z otaczającym mnie światem i pozwalam sobie na korzystanie z jego
dóbr. Gdy doceniam, pojawia się we mnie radość, staję się pewna,
\e to, czego doświadczam w danym momencie, dzieje się dla mojego
dobra. Staję się pewna moich uczuć i odczuć. A to, co odczuwam,
mogę nazwać zadowoleniem, poczuciem szczęścia, spokoju
wewnętrznego i wewnętrznego spełnienia. Im bardziej doceniam
siebie, tym większą mam pewność, \e zasługuję na to by moje
pragnienia zostały zaspokojone. Jedyną barierą dzielącą cię od
spełnienia twych marzeń są twoje własne ograniczenia i wiara w to, \e
na coś nie zasługujesz. Zauwa\, \e kiedy czegoś naprawdę
potrzebujesz, zawsze potrafisz to zdobyć. Zawsze to masz. Kiedy to
zrozumiałam, uwolniłam się od zachłanności na mno\enie w swoim
\yciu doświadczeń. Gdy wiem, \e mogę spełnić ka\dą swoją
zachciankę, przestaję ją traktować, jak zachciankę. To, co wydaje się
dla innych tak wa\ne i atrakcyjne, dla mnie jest czymś naturalnym.
Dla niektórych osób staje się to wręcz niepojęte. Pytają mnie nieraz,
dlaczego nie mam ró\nych rzeczy? A ja dziwię się ich zdziwieniu, nie
wiem, dlaczego te przedmioty mam akurat posiadać. I tak otacza mnie
112
wiele rzeczy, po co mi jeszcze więcej lub po co mi przedmioty
dro\sze, według niektórych bardziej gustowne. To, co mnie otacza,
odzwierciedla moje wnętrze. Jeśli w tym czuję się dobrze, to
korzystam z tego. Nie mam w sobie zachłanności na więcej i coraz
dro\ej. Wiem, \e to co posiadam, jest uzewnętrznieniem moich
własnych pragnień oraz tego, czy według mnie zasługuję na ich
realizację, czy te\ nie. Jeśli o czymś marzę, a to wcią\ jest poza moim
zasięgiem, traktuje to jako znak, \e coś wewnątrz mnie nie pozwala
mi tego zdobyć, \e nie czuję się godna lub gotowa. Jest to dla mnie
sygnał, wzywający do pracy nad moją kolejną barierą, pracy
nad poznawaniem siebie. Bo to nie to, co posiadam, świadczy
o moich uczuciach. Moje uczucia i myśli wynikają ze mnie i to ja je
posiadam. Nie zmienia ich nawet fakt posiadania czegoś, lub kogoś.
One są we mnie bez względu na to, jak zmienia się moje otoczenie.
Tylko ja mam na nie wpływ i tylko ja mogę je zmienić. Często są dla
mnie zródłem inspiracji twórczej. Przecie\ ja opisuję emocje, czyli
korzystam z ich mocy twórczej. Jak więc widzisz, nawet najcię\sza
emocja jest w stanie pracować na moją korzyść.
Doceniać coś, oznacza zdawać sobie sprawę jak cenne jest to dla
nas i odczuwać wdzięczność. Gdy doceniamy to, co mamy ju\ w tym
momencie, zawsze znajdziemy powód do zadowolenia.
A zadowolonemu człowiekowi łatwiej jest otworzyć się na coś jeszcze
lepszego.
Kochana rodzinka
Jak to się mówi: z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach,
trzeba tylko stanąć w środku, \eby cię nie wycięli".
Od wielu lat rodzina postrzegana jest, jako model lub instytucja,
mająca na celu zapewnienie poczucia bezpieczeństwa. Niestety,
rodzina, w większości przypadków, nie tylko nie spełnia takiej roli, ale
tak\e bywa wręcz przyczyną powstania lub pogłębienia istniejących
ju\ wzorców lękowych. Jak wiadomo, rodzina powstaje w wyniku
chęci dobierania się ludzi w pary. Dobór ten nie odbywa się
przypadkowo. Ludzmi kierują jakieś intencje, które sprawiają, \e
dwoje obcych sobie ludzi nagle chce się połączyć i spędzić z sobą
resztę \ycia. Nazywane jest to miłością. W wyniku takiej miłości
najczęściej rodzą się dzieci lub odwrotnie. Najpierw rodzą się dzieci,
a pózniej dwoje ludzi postanawia stworzyć rodzinę. A jak jeszcze
113
partnerzy zakochają się w sobie, to ju\ mo\na nazwać to pełnią
szczęścia.
Wiele osób, zakochując się w osobniku płci przeciwnej i nie tylko,
wyobra\a sobie najczęściej, \e stworzenie związku spowoduje, i\
wszystkie problemy znikną, jak za dotknięciem czarodziejskiej ró\d\ki.
Nie jest to tylko teoria, znam to z własnej autopsji. Wyobraz sobie
dwoje osobników, których, w pewnym momencie \ycia, los rzuca
sobie pod nogi. I nagle, w wyniku uruchomienia się wzorca silnie
ograniczającego postrzeganie rzeczywistości na trzezwo i przytomnie,
dochodzi do stanu zwanego zakochanie się. Zwiat nagle zaczyna
wyglądać zupełnie inaczej. Staje się bardziej ró\owy i ju\ nic na
świecie się nie liczy, poza tym jednym, aby te chwile pełne uniesienia
nigdy się nie kończyły. I niewa\ne, \e do tej pory nic mi w \yciu nie
wychodziło, niewa\ne, \e jeszcze wczoraj nie miałam ochoty wstać
rano i spojrzeć sobie w lusterku w oczy. Dziś świat zaczyna wyglądać
inaczej. Moje myśli pełne niepokoju, które mnie dra\nią i podniecają
biegną wcią\ w kierunku tej jednej, jedynej osoby, ku mojemu
ukochanemu. Jego wady, ach, czy on ma w ogóle wady, nad tym
nawet się nie zastanawiam, tak mi tęskno ju\ do niego.
Najwa\niejsze, byśmy byli ju\ do końca \ycia razem. Mam ochotę ju\
na zawsze pozostać blisko tej osoby. Ale mija jakiś czas, a moja
miłość, tak jakby, przyblakła. Ju\ nie ma w moim związku uniesień.
A i ukochany mę\czyzna jakoś tak się zmienił, gdzieś znikła ta jego
doskonałość. Zaczynam dostrzegać coraz więcej wad w moim
partnerze. Gdzie podziały się moje marzenia o \yciu pełnym
szczęścia i miłości we dwoje? Zaczyna przygniatać je rzeczywistość.
Nagle zauwa\amy, \e tak naprawdę mamy ochotę tego człowieka
zniszczyć. Stworzyliśmy ju\ jednak związek, pojawiło się dziecko.
Między nami dochodzi coraz częściej do kłótni. Postanawiamy się
rozstać. Wali się świat trzech osób. I kto zawinił, kogo uznać za
winnego? Tak naprawdę, to cała nasza trójka doprowadziła do tej
sytuacji. Ka\de z nas miało swoje własne intencje wobec pozostałych.
Ka\de z nas, w jakiś sposób, chciało być zranionym. Zwiat ka\dego
z nas wyglądał zupełnie inaczej. Starły się ze sobą zbyt silne,
negatywne intencje. Ale czy ktoś, kto wyszedł z piekła, ma do niego
ochotę wracać? Ja na pewno nie miałam na to najmniejszej ochoty.
Zapomnienia prze\ytych upokorzeń szukałam w pracy. Niestety, moje
lęki powracały do mnie jak bumerang. Wniosłam sprawę o rozwód w
nadziei, \e formalne rozdzielenie przez sąd, zabierze ze sobą moje
lęki i wewnętrzny bunt. Jednak ka\da wizyta w sądzie kończyła się dla
mnie odnowieniem silnej nerwicy. W końcu nie wytrzymałam. Mój bunt
narósł do takich rozmiarów, \e postanowiłam wszystko zakończyć.
114
Nie chciało mi się \yć, nie chciało mi się oddychać. Szybko zaczęłam
podupadać na zdrowiu. I wtedy mój lekarz rodzinny poradził mi, abym
zostawiła to wszystko i wyjechała. Widział, \e się duszę, \e to
zduszenie ma odbicie na moim zdrowiu. Jeszcze wtedy nie miałam na
to odwagi, lecz ju\ w tym momencie narastał we mnie bunt i chęć
wyjaśnienia tego, co spowodowało, \e przyciągnęłam w \yciu takich
ludzi do siebie, którzy pokazali mi, jak niestabilne jest moje poczucie
bezpieczeństwa. Na początku poszukiwałam odpowiedniej literatury
i znajdowałam niektóre odpowiedzi. Lecz to mnie nie
satysfakcjonowało. Chciałam czegoś więcej od \ycia, ni\ tego, co
mnie spotykało do tej pory. Chciałam, by moje \ycie było pełne
miłości, szczęścia, doskonałego zdrowia. Zaczęłam zdawać sobie
sprawę z atutów, jakie posiadałam. Przecie\ jestem wspaniałą osobą,
pełną miłości i ciepła, mądrą i ładną dziewczyną, wyliczałam
w modlitwie. Bo\e, proszę, abym przyciągnęła do siebie mę\czyznę,
który będzie miał podobne zapotrzebowania i atuty. Moje modlitwy
trwały dwa lata. Czy a\ tyle musiałam czekać? Widocznie tyle
potrzebowałam czasu, aby naprawdę zrozumieć, jakiego związku
pragnę. Na swej drodze, przez ten czas, spotykałam ró\nych
mę\czyzn, którzy chcieli związać się ze mną, ale tym razem,
kierowana przez wewnętrzny głos, dostawałam za ka\dym razem
odpowiedz, \e to jeszcze nie ten. W końcu Bóg spełnił moje prośby,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]