[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jesteś pewna, że dobrze robisz? - zapytał. Nie takich słów się spodziewała. -
Wyglądasz fantastycznie.
- Dzięki...
Przerwał j ej.
- Fantastycznie" w tym mieście znaczy, że wjeżdżasz na numer jeden na liście
przekąsek na wynos.
Uniosła rękę, na której miała bransoletkę. Rzucała się j W oczy.
- Nic mi nie będzie. Wampiry nie będą mnie zaczepiać.
- Ja wcale nie mówię o wampirach. Przyciągniesz wszystkich facetów w tym mieście,
którzy szukają okazji.
Eve przewróciła oczami.
- O Boże, Shane, a może byś się wyluzował? Wygląda świernie, a ty nie musisz od razu
robić się zazdrosny i nadopiekuńczy! Będzie z nami, wszyscy jej dopilnujemy. A ty musisz przyznać,
że
twoja dziewczyna wygląda super, jak jest odpowiednio zrobiona. I sama ją uczesałam. Laska, nie? -
Te
włosy, zdaniem Claire, to już była prawie przesada. Miała w nich mnóstwo żelu i pianki, i innych
cudów, ale rzeczywiście nabrały tego wystudiowanego nieładu, którym zwykle popisują się modelki.
Eve dzisiaj wieczorem też raczej nie wyglądała na kandydatkę do podpierania ścian: miała na
sobie efektowną, sięgającą ziemi czarną sukienkę, która obnażała jej blade ramiona, dekolt sięgał
chyba Chin, a rozcięcie z boku - aż do biodru I jeszcze kabaretki. Wyglądała nieprawdopodobnie
seksownie i jeśli Michael nawet zauważył przeobrażenie Claire, to teraz nic odrywał oczu od Eve.
Eve mrugnęła do niego i okręciła się na pięcie, żeby pokazać mu tył sukienki. Tył, którego
właściwie wcale nie było. Tylko jej gładka skóra i szkarłatna różyczka wytatuowana w okolicach
krzyża.
- O rany - westchnął Shane. - No, to już... Hm...
Dopiero, kiedy już się nacieszyła ich reakcją- a sprawiła jej sporo frajdy - Claire zauważyła, że
chłopakami Eve też musiała się zająć... Bo wyglądali niesamowicie dobrze. Michael włożył czarne
spodnie i czarną skórzaną kurtkę do niebieskiej jedwabnej koszuli. W tym stroju aż... jaśniał, zupełnie
jak białe złoto na tle aksamitu.
Shane wyglądał tak dobrze, że miała ochotę zaciągnąć go z powrotem do jego pokoju. Eve
zmusiła go chyba do wyrównania niesfornej szopy, co podkreśliło jego podbródek i wydatne kości
policzkowe. Też ubrał się na czarno, a koszulę mml z ciemnowiśniowej dzianiny. Claire jeszcze nigdy
nie widziała go w marynarce. Stwierdziła, że powinien w niej chodzić zawsze.
Michael pokręcił głową i podał Eve ramię. Ujęła je, uśmiechając się do niego bardzo
czerwonymi wargami, i mrugnęła do Claire. Claire odmrugnęła i wzięła Shane'a pod rękę.
- W głowie mi się nie mieści, że to robimy - stwierdził Shane.
Zapowiadała się niezła impreza.
Claire nie zapomniała adresu, chociaż oddała swoje zaproszenie, a Michael znał przecież
Morganville jak własną kieszeń - albo jak plecy Eve, sądząc po tym, jak bez przerwy zerkał n a nie, a
zwłaszcza na tatuaż. Poza tym z odległości dwóch przecznic od imprezy nie dałoby się na nią nie
trafić. Przy tych światłach i niskim dudnieniu basów muzyki nikomu z mieszkających w pobliżu tej
nocy nie groziło, że się wyśpi.
Michael objechał okolicę, szukając miejsca do parkowania i wreszcie znalazł ze trzy metry
wolnego miejsca przy krawężniku. Parkując samochód, powiedział:
- Teraz zasady. Nie rozdzielamy się. Eve i Claire, was to zwłaszcza dotyczy. I nie tylko ze
względu na wampiry; ze względu na Jasona. Jasne?
Pokiwały głowami.
- A poza tym... - odezwał się Shane, dla żartu pociągając Claire za na żelowany kosmyk
włosów - chcę zobaczyć minę Moniki na widok was dwóch. Warte uwiecznienia na zdjęciu.
Eve pogrzebała w malutkiej torebce w kształcie trumny i wyjęła nowiutką komórkę z
aparatem.
- Jestem gotowa.
- Ja też - powiedziała Claire i wyciągnęła własną wypasioną komórkę, którą dostała od
Amelie. Zawstydziła się na widok spojrzenia, jakim Shane obrzucił telefon, ale starała się to
opanować. Nie mogła przecież przez cały czas się wstydzić, i poza tym przecież to nie było takie złe.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]