[ Pobierz całość w formacie PDF ]
między wami chciał stać się wielki, niech będzie waszym sługą (Mt 20, 25 26). Panowanie
Chrystusa było służeniem: Nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie
na okup za wielu (Mt 20, 28).
W obecnej kontemplacji oddajmy hołd Jezusowi jako Królowi. Uznajmy Jego Boską władzę
nad całym Wszechświatem. Uznajmy także Jego panowanie i władzę nad naszym życiem.
Wyrazmy wdzięczność za sposób Jego panowania. Prośmy, abyśmy nie bali się nigdy Jego
władzy i abyśmy się nigdy przed nią nie bronili. Prośmy także, byśmy mogli doświadczyć
słodyczy panowania Jezusa.
2. Niebezpieczna podróż
Udał się Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei (...) z poślubioną sobie Maryią, która
była brzemienna. Dla Matki oczekującej przyjścia na świat Dziecka była to bardzo
niebezpieczna podróż. Ale podróż do Betlejem, podjęta z rozkazu ziemskiego Cezara, miała
być jednak realizowaniem Bożych planów. Wymagała więc całkowitego zaufania
i powierzenia się Jahwe.
Od chwili Zwiastowania Pan Bóg będzie wymagał od Maryi pełnego zaufania. Będzie Ona
bowiem napotykać wiele bolesnych i zaskakujących, nierzadko także niezrozumiałych dla
Niej sytuacji. Ale w tych właśnie okolicznościach Maryia będzie wykonywać swoją misję
służebnicy.
Istotą Jej posługi jako Służebnicy Pańskiej nie będzie najpierw zewnętrzne działanie, ale
posługa wiary. Wszystko, co Maryia będzie robić, będzie przejawem tej posługi wiary.
Odbywając niebezpieczną podróż do Betlejem Maryia pełni posługę wiary. Także w całym
pózniejszym życiu przyjmuje w duchu posługi wiary wszystkie wydarzenia, w których
postawi Ją Opatrzność. Maryia nie broni się, nie ucieka, nie szuka zabezpieczeń.
W obecnej modlitwie kontemplujmy podróż Maryi i Józefa z Nazaretu do Betlejem.
Przyglądajmy się w sposób szczególny utrudzeniu i zmęczeniu Maryi. Chciejmy dostrzec Jej
cichość i pokój. Zauważmy też św. Józefa, który troszczy się o swoją Małżonkę. Udziela Jej
jako Jej mąż wszelkiej koniecznej pomocy. Możemy też wyobrazić sobie, w jaki sposób
Maryia i Józef modlą się w czasie tej podróży, powierzając się nieustannie Jahwe.
A potem wejść w siebie samego, aby jakiś pożytek duchowny wyciągnąć mówi św. Ignacy
(D, 114). Wejdzmy więc w całą historię naszego życia, by dostrzec te wydarzenia
i sytuacje, w których w sposób szczególny byliśmy zapraszani, aby zaufać Bogu; w których
byliśmy wzywani, aby dać się Jemu prowadzić.
Pytajmy siebie, w jaki sposób odpowiadaliśmy na to zaproszenie? Czy nie unikaliśmy i nie
unikamy za wszelką cenę sytuacji niepewności, ryzyka? Zauważmy, jak gorączkowo nieraz
szukamy różnorodnych zabezpieczeń, w jaki sposób budujemy wokół siebie mury obronne.
Zwykle przeczuwamy dobrze, że brak zabezpieczenia, sytuacje niepewności, wystawianie się
na jakiekolwiek ryzyko jest bolesne, ponieważ grozi głębszym zranieniem. A ponieważ tkwi
w nas jakiś naturalny lęk przed każdym zranieniem, stąd nasze gorączkowe wręcz szukanie
bezpieczeństwa. Im głębsze są w nas obawy o siebie, tym bardziej gorączkowo i gwałtownie
poszukujemy pewności i zabezpieczenia.
Jeżeli jednak kierujemy się choć trochę poczuciem realizmu życiowego, to łatwo
uświadomimy sobie, że wszelkie nasze ludzkie zabezpieczanie się pozostaje bardzo
względne. Wystarczy czasami mała zmiana warunków zewnętrznych, a cały misternie
zbudowany system samoobrony i bezpieczeństwa, wali się jak domek z kart.
Stajemy się wówczas jeszcze bardziej bezbronni, bardziej podlegli zranieniu. Budowanie
ludzkiego bezpieczeństwa na ziemi nierzadko przypomina budowanie przez dzieci zamków
z piasku na plaży. Jeden przypływ fali morskiej niszczy dorobek i trud wielu godzin.
Współczesne wojny potrafią również w jednej chwili zniszczyć dorobek dziesiątków
pokoleń.
Nie tylko pojedynczy człowiek nie może zabezpieczyć swojego życia na ziemi. Także całe
społeczności, narody i cała ludzkość nie są w stanie zbudować sobie trwałego systemu
bezpieczeństwa. Ewangeliczni robotnicy, którzy budują nowoczesne obronne wieże
Jerozolimy, sami padają pod ich gruzami. Widać w tym wyrazisty symbol bezradności
w szukaniu przez człowieka bezpieczeństwa tutaj na ziemi. W kontekście tej tragedii Jezus
powtarza znamienne słowa: Jeżeli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie (por. Ak 13,
1 5).
Te słowa nie przestają być prawdziwe i dzisiaj. W naszych czasach człowiek chcąc
zbudować doskonały system zabezpieczeń i samoobrony, stworzył sobie jednocześnie
pułapkę. Broń, która miała go bronić i zabezpieczać trwały pokój, stała się zródłem kolejnego
zagrożenia. Wysiłki największych organizacji międzynarodowych okazują się bezsilne
i bezskuteczne wobec nienawiści, jaką wyzwala zarówno u jednostek jak i u całych narodów
żądza przemocy, odwetu, bogactwa czy władzy. Człowiek nie może zabezpieczyć swojego
życia na ziemi. Może je jedynie powierzyć Bogu. Powierzenie życia Bogu jest jedynym
możliwym zabezpieczeniem go.
Odwołując się do naszej historii życia chciejmy sobie przypomnieć chwile, w których padały
mury naszych zabezpieczeń; chwile, w których sami padaliśmy ofiarami naszych systemów
zabezpieczających. W tym kontekście kontemplujmy Maryię brzemienną i Jej męża Józefa
podróżujących do Betlejem w niepewności, pośród niebezpieczeństw, ale z całym zaufaniem
Bogu. Niech ich zaufanie będzie dla nas wyzwaniem we wszystkich naszych trudnych
sytuacjach życiowych, szczególnie wówczas, kiedy sens naszego wysiłku, naszej modlitwy
i pracy pozostanie zakryty przed nami.
3. Narodzenie w stajni
Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]