[ Pobierz całość w formacie PDF ]
których kilka ciągle jeszcze nawiedza te niedostępne miejsca.
Lord Percival podniósł wzrok.
- Proszę spojrzeć, wejście do grobowca jest tam, w górze.
Dziewiętnaście metrów nad ziemią widać było otwór w skale.
- Nie czuję się na siłach, żeby odbyć taką wspinaczkę - wyznał
przygnębiony Dodson.
- Nie będziemy się wspinać, lecz schodzić.
Szkot zaprowadził nadinspektora na ścieżkę, która wiodła na szczyt
falezy.
Lina wpięta w hak sięgnęła wejścia do grobowca.
- Al-Fostat nie kłamał - stwierdził lord Percival.- Ktoś już tu był.
Arystokrata wpiął w hak linę asekuracyjną.
- Proszę na mnie czekać, nadinspektorze. Jeśli będzie nam coś
groziło, uprzedzę pana.
Angus Dodson nie miał czasu, żeby zaprotestować. Lord Percival
dość zręcznie rozpoczął zjazd.
Udało mu się łagodnie wylądować na małej półce skalnej, skąd
schodziło się do świątyni.
Zapalił latarkę i zniknął w wąskim przejściu.
Kilka metrów niżej poczuł ucisk w sercu.
Lord Percival widywał już trupy, czasem naznaczone cierpieniem,
ale po raz pierwszy ujrzał takie piekło.
Pożar poczernił ściany grobowca, gdzie wszystkie płaskorzezby
zostały okaleczone. Na podłodze walały się szczątki mumii,
powyrywane ramiona, poucinane nogi, rozbite czaszki. Wandale nie
wykazali najmniejszego szacunku dla osób, które wierzyły, że znajdą tu
wieczny spoczynek.
Wstrząśnięty takim barbarzyństwem lord Percival wszedł głębiej do
ponurego grobowca.
W rogu zobaczył otwór wznoszący się nad dwoma belkami.
Powyżej drugą salę, w której powinny się znajdować naczynia i
sarkofag.
- Milordzie! - zawołał zaniepokojony Dodson. - Gdzie pan jest?
Potężny huk przerwał panującą w górach ciszę. Drapieżne ptaki
opuściły kryjówki i przeleciały nad inspektorem.
Z wejścia do grobowca wydostał się obłok dymu.
- Niech się pan odezwie, milordzie. Proszę!
Na arystokratę musiało runąć sklepienie grobowca.
ROZDZIAA XXXVI
Angus Dodson ubezpieczył się jako tako liną i opuścił się w czeluść.
Być może istniała jakaś szansa na uratowanie lorda Percivala.
Już po chwili zobaczył postać wynurzającą się z pyłu, która
wychodziła z grobowca.
- Czy to pan, milordzie?
- Proszę wracać, mój drogi Dodsonie. Zbiorę siły i przyjdę do pana.
- Czy nie jest pan ranny?
- Wszystko w porządku... Ale zaczęło mi brakować powietrza.
Szkot pewnie wszedł na szczyt falezy.
- Co się stało?
- Nad progiem tej części grobu, która powinna być nieograbiona,
jest współczesne rusztowanie. Byłem ostrożny, ponieważ ta licha
konstrukcja wskazywała, że ktoś tu był. Kiedy dotknąłem wyższej
belki, całość runęła. Zaledwie miałem czas, żeby uciec do wyjścia.
- Al-Fostat świadomie wysłał pana na śmierć!
- Możliwe...
- Jeszcze pan w to wątpi?
- Muszę sprawdzić jeszcze jedną rzecz.
- Co takiego?
- Chciałbym wiedzieć, czy dno grobowca rzeczywiście nie zostało
zbadane.
- Jak chce się pan o tym przekonać?
- Poczekam, aż opadnie pył, i wrócę do tego grobowca, w którym
rabusie wyrządzili okropne spustoszenie.
- Niech pan nawet o tym nie myśli!
- Przypuszcza pan, że moglibyśmy znalezć ciało na dnie grobowca?
- Myśli pan o... Abd el-Mosulu?
- Wkrótce się tego dowiemy, nadinspektorze. Szkot spędził ponad
dwie godziny w zdewastowanym grobowcu. Tym razem nic się nie
wydarzyło.
Kiedy lord Percival pojawił się ponownie na powierzchni, Dodson
odetchnął z ulgą. Jako umysł ścisły nie wierzył w przekleństwo
faraonów, ale w takich okolicznościach należało zachować ostrożność i
nikomu nie dowierzać.
- Co pan o tym sądzi, milordzie?
- Ten grób został całkowicie zdewastowany już dawno. Złodzieje
wyżyli się nawet na nieszczęsnych mumiach. Ale znalazłem to!
Otworzył prawą dłoń i pokazał Dodsonowi niewielki przedmiot -
amulet w kształcie żaby.
- Czy to autentyczne?
- Starożytne i autentyczne, nadinspektorze.
Tuzin policjantów ponaglanych przez podekscytowanego Ahmeda
al-Fostata wspinał się na szczyt, gdzie Brytyjczycy chwilę odpoczywali
przed zejściem do doliny.
Kiedy inspektor do spraw starożytności zobaczył obu mężczyzn,
głośno dziękował Allahowi i przez dobrą minutę śpiewał hymny na
jego cześć.
- Tak się bałem, tak okropnie się bałem! - wyznał, ściskając dłoń
magnata. - Zrozumiałem, że Abd el-Mosul wciągnął nas w pułapkę,
pana i mnie, ale sądziłem, że przybędę za pózno. Co się stało w
grobowcu?
- Banalny wypadek: zawaliły się belki stoczone przez robaki.
Miałem dużo szczęścia, że uszedłem stamtąd z życiem.
- Jak mógłbym błagać pana o przebaczenie, milordzie? Byłem
naiwny, taki naiwny!
- No cóż, proszę mi wyjaśnić, w jaki sposób rozszyfrował pan
podstęp Abd el-Mosula.
- To czysty przypadek... Znalezć coś tak okropnego! To potworne,
aż trudno mi o tym mówić. Myślę o mumiach...
Wydawało się, że Ahmed al-Fostat za chwilę zemdleje.
- Wracajmy do Asuanu - zaproponował lord Percival. - W drodze
dojdzie pan do siebie.
W Luksorze lekarz zrobił inspektorowi zastrzyk uspokajający,
następnie al-Fostata i obu Brytyjczyków odwieziono służbowym
samochodem do Asuanu.
- Czy już może pan udzielić wyjaśnień, panie al-Fostat?
- Tak, już mi lepiej... dużo lepiej. Co za straszna historia! Tak
przerażająca, że powinna istnieć tylko w wyobrazni pisarzy! Nigdy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]