[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niewinną miną zsunął własny ręcznik i ciągnął, nie zważając na to, że oboje stoją
nadzy: - Pamiętasz ten nasz pierwszy malutki całus? U ciebie w sypialni?
- 140 -
S
R
Pociągając nosem, Danni skinęła głową, a potem zaczęła chichotać, bo żadnych
malutkich całusów" nie pamiętała; wszystkie były gorące i namiętne.
- Jeden malutki całus - szepnął, demonstrując jej, na czym to polega. - To
wystarczyło. - Skubnął wargami jej ucho. - Jeden całus i wiedziałem, że cię pragnę. -
Schyliwszy się, zaczął pieścić ustami jej szyję. - Nie chcesz być moją żoną? %7łebyśmy
się mogli kochać codziennie?
Chciała - może nie tyle być żoną Matta, co czuć dotyk jego warg, ruchy bioder.
Azy przestały jej płynąć; policzki miała już suche, ciało rozgrzane, oddech
przyśpieszony.
- No widzisz? Widzisz? Ja też, moja piękna, od pierwszej chwili chciałem się z
tobą kochać. - Zniżył wzrok, obrzucając nim jej piersi. - Zanim jeszcze poznałem
twoje ukryte wdzięki.
- Och, przestań! - zawołała, uderzając go lekko w ramię. - Przestań!
- Au! Au! - jęknął i chwytając się za ramię, teatralnie zgiął się wpół. - To boli!
Jeszcze niedawno miałem tu szwy! - Potykając się, doszedł do łóżka. - Ratunku!
Lekarza! - Opadł na materac i znieruchomiał.
- Wariat.
Stała nad nim, przyglądając mu się z uśmiechem. Cudowny wariat, taki męski i
przystojny, dodała w myślach.
Poderwał się, chwycił ją za nadgarstki i przyciągnął bliżej do siebie.
- Naprawdę potrzebuję lekarza - powiedział; jego niebieskie oczy lśniły z
pożądania.
Nie opierała się. Opadła bezwolnie na łóżko.
Dwie godziny pózniej, jedząc na balkonie zamówione śniadanie, Matt zdobył
się na odwagę i spytał:
- Słuchaj, czy stosujesz jakieś zabezpieczenie?
Danni niemal zakrztusiła się bułką. Boże, nie pomyślała o możliwości zajścia w
ciążę! Co z niej za lekarz?
- No cóż - kontynuował Matt. - Powinienem był o to spytać wczoraj
wieczorem. Ale teraz, skoro jesteśmy małżeństwem, musimy się wspólnie
- 141 -
S
R
zastanowić... - Podniósł do ust jej drżącą rękę. - No... - Nagle spostrzegł lęk czający
się w oczach swojej nowo poślubionej żony. - Co ci jest? Cała drżysz.
Odwróciła wzrok. Dlaczego tak trudno jest cokolwiek przed nim ukryć? Czy po
upojnie spędzonej nocy wszyscy kochankowie są tak wyczuleni na najdrobniejsze
zmiany w nastroju partnera? Czy przed laty z Wesleyem tak samo się czuła? Nie, na
pewno nie. Wtedy, po przespaniu się z Wesleyem, jedyne, o czym myślała przez kilka
kolejnych dni i nocy, to: co będzie, jeśli zaszłam w ciążę? Po przespaniu się z Mattem
taka myśl nawet nie powstała jej w głowie, dopóki on pierwszy nie wspomniał o
antykoncepcji.
- Nic mi nie jest - skłamała.
Czuła, jak oblewa się rumieńcem. Wczoraj wieczorem popełniła straszliwy
błąd. Teraz jest już za pózno. Nie mogła nic zrobić, aby go naprawić, nie mogła też
cofnąć czasu, choć wiele by za to dała. Pacjentki, które zachodziły w niechcianą ciążę,
zawsze delikatnie łajała; mówiła im, że trzeba było wcześniej pomyśleć, a sama...
Sama też uległa namiętności, nie myśląc o konsekwencjach.
Zerknęła na Matta. Z jego spojrzenia jasno wynikało, że domyślił się prawdy,
tego, że kochali się bez zabezpieczenia.
Po chwili ponownie podniósł do ust jej rękę i zaczął całować jej palce.
- Danni - szepnął. - Pewnie uznasz mnie za świra, ale wiesz co? Moim
największym marzeniem jest mieć z tobą dziecko.
Odsunęła gwałtownie stolik, przy którym jedli śniadanie, poderwała się na nogi,
po czym wbiegła do pokoju i rzuciwszy się na łóżko, wtuliła twarz w poduszkę.
Matt wszedł za nią do środka, chwycił ją za biodra i przekręcił na wznak.
- Boże, co ja najlepszego zrobiłam? - spytała, kiedy się nad nią pochylił.
- Raczej: co myśmy najlepszego zrobili? Tak powinnaś spytać. - Odgarnął jej z
twarzy włosy. - Przepraszam, moja droga. To moja wina. Powinienem był pamiętać o
prezerwatywie... Ale nie martw się, wszystko będzie dobrze. - Pocałował ją w czubek
nosa. - Poślubiłaś mężczyznę, który kocha cię do szaleństwa... - od nosa przeszedł do
policzka i w końcu do ust - i którego ty będziesz kochać do grobowej deski.
- 142 -
S
R
Zamilkł. Zamiast przekonywać Danni o swojej miłości słowami, przekonał ją
językiem ciała, dotykiem, pieszczotą. Przekonał, posługując się cudowną mieszaniną
czułości i żaru, delikatności i zapału.
Czas płynął niczym w cudownym śnie. Danni czuła się tak, jakby ona i Matt
byli jedną z tych pięknych, beztroskich par przedstawianych na prospektach biur
podróży, par, które trzymając się za ręce, spacerują w skąpych kostiumach
kąpielowych po złocistej plaży.
Przez Matta opuściła wykłady doktora Donnara, a przez Rogera Bryanta miała z
tego powodu straszne wyrzuty sumienia.
Roger dwukrotnie zostawiał jej wiadomość w poczcie głosowej i próbował
wciągnąć ją z powrotem do nudnego, przykładnego życia, jakie wiodła, zanim poznała
Matthew Creeda.
Wieczorami Matthew na nowo ją zdobywał. Przynosił karafkę z żółtym
koktajlem, zostawał na noc, roztaczał przed nią wciąż nowe uroki życia i prowadził ją
w coraz dalsze zakamarki rozkoszy.
Chociaż zapraszał ją na wyśmienite kolacje i karmił egzotycznymi
przysmakami, a ona przestała liczyć kalorie, lecz czuła, że nadal chudnie. Zapewne
kochając się, człowiek spala mnóstwo energii. Uśmiechnęła się pod nosem, poprawiła
ramiączka bikini, które dostała w prezencie od Matta, po czym włożyła na wierzch
sukienkę w żółte kwiatki.
Gdziekolwiek byli, bez przerwy jej dotykał - obejmował w pasie, kładł rękę na
jej biodrze, gładził po udzie, ona zaś cały czas drżała z podniecenia i coraz bardziej
łaknęła jego pieszczot.
Jak się przekonała, uwielbiał też całować; w miejscach publicznych, na
przykład na plaży, całował ją to w ramię, to w rękę, to w kolano. I mówił do niej tak,
jak dotychczas nie mówił żaden mężczyzna. Nazywał ją panią Creed" i malutką", a
kiedy się kochali - skarbem" i kochaniem".
Wieczorem postanowił ją zabrać na ich" plażę, żeby mogli w samotności
świętować trzeci dzień od swego ślubu.
- 143 -
S
R
Kiedy dotarli na miejsce, słońce znikło już za widnokręgiem. Zanurzywszy się
w ciepłym morzu, przez moment patrzyli na migoczące w oddali światełka wioski
leżącej u podnóża gór.
- Spójrz, kochanie. Właśnie tam wzięliśmy ślub - powiedział Matt, wskazując
ręką przed siebie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]