[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wcześniej nie dam rady. W tym tygodniu mam konferencję. Do firmy wracam
dopiero po niedzieli.
- W wiadomości nie podałaś miejsca konferencji.
Zawahała się. Specjalnie pominęła tę informację, ale Nick najwyraźniej już wie-
dział, gdzie odbywa się konferencja.
- Sydney - odparła z westchnieniem. To tutaj mieściła się główna siedziba Bruni-
cadi Investments.
- W takim razie powinniśmy się spotkać wcześniej.
- Nick, nie sądzę... - urwała na dźwięk pukania do drzwi. - Zaczekaj, ktoś puka.
- Porozmawiamy wkrótce.
Za łatwo poszło. Tknięta nagłym przeczuciem zerknęła przez wizjer. Pod drzwiami
stał Nick. Spod jego rozpiętej marynarki wyglądała biała koszula. Cały Nick Brunicadi,
uosobienie niedbałej elegancji i męskiego uroku. Otworzyła mu. Przez chwilę patrzyli na
siebie bez słowa. W końcu oderwał od niej wzrok i wszedł do środka.
- Zaraz wychodzę na kolację - rzuciła za nim.
Rozejrzał się po pokoju. Za późno przypomniała sobie o bałaganie. Z wypiekami
na twarzy pozbierała rozrzucone części garderoby i włożyła je do walizki.
- Skoro tak ci się spieszy, czemu przyszłaś dopiero teraz? - Odwrócił się do niej i
spojrzał na nią pociemniałymi nagle oczyma.
- Byłam w salonie fryzjerskim, chciałam się uczesać, ale dzisiaj wieczorem cele-
bryci prowadzą aukcję na rzecz leczenia raka piersi i żaden fryzjer nie znalazł dla mnie
czasu. W kilku pobliskich salonach było to samo. - Rozpięła klamrę i potrząsnęła głową,
uwalniając niesforne loki. - Muszę umyć włosy, a nie mogę zamoczyć tej skaleczonej
ręki. Częściowa odpowiedzialność za ten stan rzeczy spada na ciebie.
- Co się stało? Przecież powinnaś mieć zdjęte szwy.
Autentyczna troska w jego głosie zupełnie ją zaskoczyła.
- Doszło do infekcji. Za parę dni minie. - Wzruszyła ramionami.
- Widziałem po południu twoją prezentację.
- Stałeś z tyłu, tak?
Skinął głową.
W trakcie swojego wystąpienia miała wrażenie, że Nick jest na sali, potem szukała
go wzrokiem, a nie znalazłszy, doszła do wniosku, że coś sobie ubzdurała.
Nick wziął z nocnego stolika jej elektroniczny terminarz, bawił się nim przez chwi-
lę, odłożył na miejsce, po czym spojrzał na Callie.
- Musimy porozmawiać o twojej ciąży, o naszym dziecku. Trzeba podjąć jakieś de-
cyzje.
Nasze dziecko.
Te wypowiedziane głośno słowa uczyniły wszystko namacalnie prawdziwym. Była
w ciąży z bratem swojej klientki, szwagrem swojego byłego chłopaka i swoim nowym
wspólnikiem. Nie mogła bardziej skomplikować sobie życia.
- Właściwie myślę tylko o tym. I mam mętlik w głowie. Nie znajduję żadnych od-
powiedzi. Nie wiem, jak to wszystko poukładać. Czy będziemy takimi rodzicami, jakimi
chcemy być? Jak być matką i jednocześnie prowadzić firmę? - Wyrzucenie z siebie tych
wątpliwości przyniosło jej ulgę. Z nikim nie podzieliła się jeszcze informacją o ciąży, nie
miała więc z kim o tym porozmawiać.
Stanął tuż za nią. Kiedy się odwróciła, napotkała jego przenikliwe spojrzenie.
Słowa uwięzły jej w gardle. Nie znała jego myśli, może niepotrzebnie zdradziła
swoje. Zakłopotana uniosła szklankę.
- Chcesz się napić? - spytała.
Potrząsnął przecząco głową. Sama pociągnęła spory łyk, lecz suchość w gardle nie
ustąpiła.
Patrzył na nią z zaciętym wyrazem determinacji na twarzy.
- Wyjdź za mnie.
ROZDZIAŁ SIÓDMY
[ Pobierz całość w formacie PDF ]