[ Pobierz całość w formacie PDF ]

smutku, jaki odmalował się na twarzy Lane.
 A dlaczego budownictwo?
 Hmmm...  zawahał się chwilę.  Bo to u mnie rodzinne.
 Przejmiesz firmę?
Wzruszył ramionami.
 Tylko na tym się znam. Na plac budowy mnie i braci ojciec zaciągnął bardzo
wcześnie, na tyle wcześnie, \ebyśmy bez uszczerbku dla nas poznali obowiązujące
w tej dziedzinie zasady. Byłem zafascynowany procesem powstawania domu,
potem pochłonął mnie związany z tym biznes.
 Potem zjednoczenie, korporacje regionalne  dodała.
Poczuł nagły niepokój, popatrzył na nią, gdy pochyliła głowę nad koszykiem.
 Sprawdzałaś mnie?
 Czytam gazety, szanowny panie.  Wyciągnęła małą paczkę krakersów. 
Takie właśnie lubię  rzekła. Otworzyła paczkę, poczęstowała go. A on
obserwował, jak nakłada kraba na krakersa i z lubością pochłania tak przyrządzoną
tartinkę.
 Ty faktycznie lubisz kraby.
 A ty nie?
Tak był zajęty obserwowaniem jej, \e nie zdą\ył spróbować tej sałatki. Lane
siedziała po turecku na podłodze, niebieska spódnica zasłaniała jej nogi i te
paskudne buciska. Podobało mu się w niej to, \e w odró\nieniu od większości
kobiet nie przejmowała się kaloriami. Hola, pomyślał, nie porównuj jej z innymi.
Ona jest nietypowa.
 Najbardziej lubię potrawy Nalli. Zmienia je stosownie do nastroju.
 A czy jest coś, na co nastrój kobiety nie ma wpływu?
 zapytał ze śmiechem.
Spojrzała na niego, przełykając kolejny kęs.
 Owszem  odparła po chwili.  Piłka no\na.
Uśmiechnął się. Lane jest kapitalna, stwierdził w duchu.
 Kocham jeść  rzekła  szczególnie gdy jestem obsłu\ona.
 A ty umiesz gotować?
Próbowała właśnie innej sałatki, na którą między innymi składały się ogórki
kiszone i pomidory.
 Masz na myśli inwencję w wymyślaniu potraw?
 Czy ty zawsze musisz odpowiadać mi pytaniem na pytanie?
 Nie, nie zawsze. Ale dzięki temu jestem bardziej tajemnicza.
 I bez tego stanowisz dla mnie zagadkę.
Pominąwszy milczeniem jego uwagę, uśmiechnęła się tak kusząco, \e a\ serce
zaczęło mu szybciej bić.
 No więc?
 Co  no więc"?
 Czy umiesz gotować?
 Umiem, ale rzadko to robię. Dla samej siebie nie warto.
 A czy jesteś w tym dobra?
Lane była pół-Włoszką. Gotowanie miała w genach.
 Niezła  odparła.  Czy mam rozumieć, \e wpraszasz się do mnie na kolację?
 Czemu nie? Ja zaprosiłem cię na lunch.
 To wcale nie znaczy, \e czuję się zobowiązana do rewan\u.
 Jesteś bardzo obcesowa. Czuję się dotknięty  oznajmił.
 Niepotrzebnie. Przecie\ mówiłam ci ju\, \e nie chcę mieć z tobą nic
wspólnego. Jesteś najlepszą partią w naszym mieście, a mnie uwodzisz, bo jestem
odporna na twoje wdzięki.
Tyler przypomniał sobie ich pocałunki.
 Wtedy na werandzie nie byłaś zanadto odporna.
 Spełniłam dobry uczynek  rzekła, chichocząc. Bezczelne kłamstwo! W
duchu błagała go o jeszcze.
Roześmiał się nienaturalnie i sięgnął po krakersa.
 Jeśli całowałaś mnie z litości, to chciałbym się przekonać, jak całujesz, gdy
masz na to chęć.
Miała chęć. Cholerną!
Tyler nadgryzł krakersa, przysunął się, pochylił ku niej głowę. Lane nie miała
wątpliwości, do czego zmierzał. Cofnęła się.
 Pachniesz krabami  rzekła.
 Ty te\.
Poło\yła mu palec na ustach.
 Proszę cię, przestań.
Mówiła z wielką powagą. Nawet oczy jej posmutniały. A on wrócił raptem
pamięcią do własnej przeszłości  \e zdarzało mu się zrujnować to, co mogło być
piękne.
 Bądzmy przyjaciółmi  rzekła.
Skrzywił się.
 Zgoda, ale jak chyba wiesz, przyjazń jest zabójcą namiętności  powiedział i
wrócił do jedzenia. Nie wierzył jednak w to, by jego opinia playboya odegrała tu
jakąś rolę i stała się przyczyną tej jej oferty przyjazni. Zmieniając temat zapytał: 
Gdzie byłaś wczoraj wieczór? My wszyscy pracowaliśmy przy estradzie.
 Ja zrobiłam ju\ swoje.
 Chcesz przez to powiedzieć, \e całą pracę na rzecz festiwalu masz ju\ z
głowy?
Lane poczuła się nagle dziwnie osamotniona.
 Tak  przyznała.  O nic mnie ju\ więcej nie proszono.
Patrzyła, jak Tyler coraz bardziej się do niej przysuwa, a jego ramię sięga ju\
niemal jej bioder. Spojrzeli sobie w oczy.
 Je\eli sądzisz  zaczął  \e odprawisz mnie z kwitkiem, to jesteś w błędzie.
W du\ym błędzie.
Lane wpadła w panikę, a zarazem ogarnęła ją ogromna, niepohamowana
radość.
Rozdział 5
Według Nalli Tyler zaliczał się do tego typu ludzi, których wszędzie pełno. W
ciągu jednego dnia pojawiał się często w ró\nych dziwnych miejscach. Na
przykład przed sklepem, z którego Lane właśnie wychodziła. Albo w restauracji u
Nalli, gdzie Lane wstąpiła przed chwilą, by spróbować jakiegoś nowego
krewetkowo-krabowego dania. Lane wolałaby oczywiście, by te  przypadki"
wiązały się z chęcią zobaczenia jej, a nie z zachęcaniem do prac na rzecz festiwalu.
Tym razem Tyler dopadł ją w sklepie warzywniczym, między bananami a
stoiskiem z ziołami.
Nie był sam. Towarzyszył mu szef stowarzyszenia, jego brat Kyle.
Speszyła się.
 Lane  zaczął Tyler  twój sklep znajduje się przy głównej ulicy, a ty jesteś
jedynym handlowcem, który nie bierze udziału w Festiwalu Zimowym.
Nieuczestniczenie w nim stawia cię trochę na uboczu, bardziej ni\ przypuszczasz.
 Czuję się trochę osaczona, panowie...
Milczała chwilę.  Panowie" równie\.
 No dobrze, gra  powiedziała.
 Co  gra"?  zapytał Tyler.
Lane przesłała mu pełne pogardy spojrzenie. Udaje, \e nie rozumie, pomyślała.
 Powiedziałam  gra"  ciągnęła  bo się poddałam. Jesteście górą. Wezmę
udział w festiwalu.
Wiedziała, kiedy trzeba innym przyznać rację. Czasem trzeba przegrać bitwę,
by wygrać wojnę. Co wcale nie znaczy, \e była z Tylerem na stopie wojennej. Nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl