[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przestraszonymi oczyma.
Jasmela przycisnęła się do niej gwałtownie.
Och! Vateeso, znów męczył mnie ten koszmar!
Widziałam& Widziałam to! To mówiło do mnie! Powiedziało
mi swoje imię! Zaraz& Natohk! To Natohk! Nie, to nie był
zły sen. To unosiło się nade mną, a wy spałyście jak
zabite. Co ja mam robić?!
Vateesa bawiła się w zamyśleniu ciężką, złotą
bransoletą, założoną na smukłym nadgarstku.
Pani powiedziała. To jasne, że żadna ludzka siła
nie jest w mocy, aby ci pomóc, a amulet, który dali ci
kapłani Isztar jest nieprzydatny. Powinnaś poradzić się
zapomnianej wyroczni Mitry.
Jasmela wzdrygnęła się, zapominając o przerażeniu.
Wczorajsi bogowie byli teraz demonami. Kothyjczycy już
dawno przestali czcić Mitrę, zapomnieli o tym
najpopularniejszym wśród hyboriańskich nacji bogu.
Jasmela przypuszczała, że skoro jego kult jest tak stary,
to sam bóg musi być przerażający. Czciciele Isztar lękali
się swej bogini, podobnie jak i większość wyznawców
innych bogów kothyjskich. Kultura i religie Koth uległy
wpływom shemickim i stygijskim. Proste wierzenia Hyborian
zostały w dużym stopniu zamienione na wyrafinowane,
bezwzględne i rozkochane w przepychu religie wschodu.
Czy Mitra mi pomoże? zapytała niedowierzająco
Jasmela, chwytając Vateesę za rękę. Tak długo czcimy
Isztar&
Na pewno pomoże! zapewniła Vateesa, będąca córką
kapłana z Ophiru, który uciekając przed wrogami
politycznymi schronił się w Khoraji. Idz do świątyni,
pani! Ja pójdę z tobą.
Strona 35
Howard Robert E - Conan barbarzyńca.txt
Pójdę! Jasmela podniosła się i nie pozwoliła, aby
dworka ubrała ją. Nie uchodzi, żebym szła do świątyni
ubrana w jedwabie. Pójdę naga, na klęczkach, tak jak
błagalnica. W przeciwnym razie Mitra uzna, że brak mi
pokory.
Bzdura! Vateesa nie szanowała zbytnio obyczajów
związanych z kultem Isztar, uważając ją za fałszywe
bóstwo. Mitra chce, żeby ludzie stali przed nim
wyprostowani, a nie czołgali się na brzuchach jak robaki
i nie pragnie krwi zwierząt na swoich ołtarzach.
Tak pouczona, Jasmela pozwoliła ubrać siebie w
jedwabną koszulę bez rękawów, na którą nałożyła luzną
tunikę i przepasała się szeroką, atłasową szarfą. Na małe
stopy łożyła satynowe pantofelki, a Vateesa zręcznymi
ruchami różowych palców ułożyła jej czarne, falujące
włosy. Potem księżniczka stanęła za dworką, która
odsunęła na bok gruby, tkany złoty nicią gobelin i
odryglowała ukryte za nim drzwi. Weszły do wąskiego i
krętego korytarza, którym szybko dotarły do następnych
drzwi i szerokiej sieni. Stał tam strażnik w pozłacanym
hełmie, srebrnym napierśniku i ozdobionych złotem
nagolennikach. Na ramieniu jego spoczywał na długim
trzonie ciężki topór bojowy.
Jasmela uciszyła gestem okrzyk jego zdumienia.
Strażnik zaprezentował im broń i stanął nieruchomo jak
posąg z brązu obok drzwi. Dziewczyny przeszły przez sień,
której ciemne kąty bezskutecznie próbowały oświetlić
pochodnie tkwiące w żelaznych uchwytach. Jasmela z
niepokojem patrzyła na cienie panujące w kątach. Trzy
piętra niżej stanęły przed wejściem do wąskiego
korytarza. Jego łukowo sklepiony strop wysadzany był
klejnotami, podłogę stanowiły płyty z kryształu, a ściany
pokrywał złoty fryz.
Trzymając się za ręce, poszły tym korytarzem i wkrótce
zatrzymały się przed szerokimi, złoconymi podwojami.
Vateesa pchnęła wrota, które rozwarły się, ukazując
wejście do dawno zapomnianego chramu. Zwiątynię
odwiedzali nieliczni wyznawcy Mitry i królewscy goście,
przybywający na dwór króla Khoraji. Jasmela nie była W
niej nigdy wcześniej, mimo że urodziła się w pałacu.
Skromna i pozbawiona ozdób w porównaniu z pełnymi
przepychu świątyniami Isztar, ta była urządzona z
prostotą i godnością właściwą religii Mitry.
Zciany, posadzka i wysoko sklepiony sufit wykonane
były ze zwykłego białego marmuru, jedyną ozdobą ścian był
cienki złoty fryz. Na ołtarzu z czystego zielonego
nefrytu, niesplamionego krwią ofiar stał piedestał, na
którym spoczywał posąg wyobrażający boga. Jasmela z
Strona 36
Howard Robert E - Conan barbarzyńca.txt
lękiem patrzyła na potężne bary, jasną twarz o szeroko
Otwartych oczach, brodę patriarchy i gęste włosy
przytrzymywane na skroniach przez wąską opaskę.
Księżniczka była nieświadoma tego, że patrzy na sztukę w
najczystszej postaci dzieło niezwykle subtelnej rasy,
nieskrępowanej konwencjonalnym symbolizmem.
Zapomniawszy o pouczeniu Vateesy, padła na kolana, a
potem na posadzkę. Dworka uczyniła zresztą tak samo, gdyż
widok bóstwa wywarł na niej duże wrażenie. Nie mogła się
jednak powstrzymać, by nie szepnąć księżniczce do ucha:
To tylko symbol boga. Nikt nie wie, jak naprawdę
wygląda Mitra. Ta rzezba pokazuje go w idealnej ludzkiej
postaci, tak bliskiej doskonałości, jak tylko można sobie
wyobrazić. On nie mieszka w martwym kamieniu, tak jak
mówią o swojej bogini kapłani Isztar. Mitra jest
wszędzie, nad nami i wokół nas. Zpi wiecznym snem pośród
gwiazd, ale widzi i słyszy. Odezwij się do niego.
Co mam powiedzieć? wyszeptała sparaliżowana ze
strachu Jasmela.
Mitra zna twoje myśli, zanim je wypowiesz& urwała
Vateesa.
Obie dziewczyny drgnęły gwałtownie, słysząc głęboki,
spokojny głos. Niskie, podobne do uderzeń dzwonu dzwięki
mogły dochodzić z ust posągu lub z każdego innego miejsca
w świątyni. Powtórnie tej nocy Jasmela zadrżała, słysząc
przemawiający do niej bezcielesny głos. Jednak tym razem
nie spowodował tego strach czy odraza, nic nie mów, córko
przemówił głos przypominający melodyjny szum fal,
nieustannie zalewających złote plaże. Wiem, z czym
przyszłaś. Jest tylko jeden sposób na ocalenie twojego
królestwa, a ratując je uratujesz cały świat od żmii,
która wypełzła z wiekuistych ciemności. Wyjdz dziś w
pojedynkę na ulice miasta i złóż los królestwa w ręce
pierwszego napotkanego człowieka.
Głos zamilkł i obie dziewczyny spojrzały na siebie. Po
chwili podniosły się i poszły z powrotem, milcząc do
chwili, gdy znalazły się w komnacie Jaśnieli. Księżniczka
spojrzała poprzez zakratowane złotymi prętami okno. Na
niebie świecił blado księżyc. Było już sporo po północy.
W ogrodach i pałacach Khoraji umilkły odgłosy zabaw.
Miasto było pogrążone we śnie, a pochodnie migoczące w
ogrodach, na ulicach i w oknach uśpionych domów zdawały
się być lustrzanym odbiciem gwiazd.
Co uczynisz pani? spytała roztrzęsiona Vateesa.
Podaj mi płaszcz zdecydowała Jasmela.
Sama o tej porze na ulicy?!
Mitra przemówił odpowiedziała księżniczka. Może
to był głos boga, a może ukrytego gdzieś kapłana.
Strona 37
Howard Robert E - Conan barbarzyńca.txt
Nieistotne. Pójdę!
Owinięta obszernym jedwabnym płaszczem i z założonym
aksamitnym fezem, z którego spływał przezroczysty welon,
przeszła szybko korytarzami i stanęła przed bramą z
brązu, przy której uzbrojeni we włócznie wartownicy
zdumieli się na jej widok. To skrzydło pałacu przylegało
bezpośrednio do ulicy, zaś w pozostałych miejscach pałac
otaczały wspaniałe ogrody, chronione wysokim murem.
Jasmela wyszła na ulicę oświetloną regularnie
rozmieszczonymi pochodniami.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]