[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gnÄ…c u boku jej konia.
Drzewa przerzedziły się, błysnęła zza nich woda kolejnego jeziora.
Fredlund wstrzymał konia.
Fagertärn oznajmiÅ‚, zeskakujÄ…c.
Zsiedli z koni i w nabożnym niemal nastroju zeszli na brzeg. Tutaj także zie-
78
mię pokrywał dywan sosnowych szpilek, spod których wyłaniały się poplątane
korzenie. Drzewa po drugiej stronie jeziora majestatycznie odbijały się w mrocz-
nej, przejrzystej wodzie. Dwie smukłe brzozy wraz ze swym odbiciem na tle
mrocznego lustra wody zdawały się cienkimi paskami srebra. Obraz był tak pięk-
ny i wzruszający, że nie tylko Tiril ścisnęło się serce.
Spójrzcie! zawołała Catherine. Spójrzcie na lilie wodne!
Tiril już zobaczyła białe i żółte kwiaty w zatoczce, przy której stali. Teraz
dostrzegła coś jeszcze, przeniosła wzrok w miejsce wskazane przez Catherine.
Jakie wielkie! szepnęła. Jaki prześliczny kształt!
Większe niż moja dłoń z niedowierzaniem powiedział Erling.
To największy ze wszystkich istniejących gatunków lilii wodnych rzekł
Fredlund. Kwiaty mają średnicę trzy i pół cala.
W jego głosie słychać było dumę, jakby to on był właścicielem czerwonych
lilii z Fagertärn.
I rosną tylko tutaj? dopytywała się Catherine.
Tylko tutaj.
Muszę zabrać kilka roślin do domu, do Vestfold stwierdziła.
Nie, Catherine, nie rób tego powstrzymał ją Móri. Nie wspominając
już o tym, że nie przetrwają przenosin, zniszczysz coś, nie rozumiesz?
Uważasz, że to zle, iż znajdą się w jeszcze innym miejscu? %7łe Norwegia
także będzie miała swoje?
Zniszczysz legendÄ™, legendÄ™ o Fagertärn, jedynym miejscu na Å›wiecie,
gdzie rosnÄ… czerwone lilie wodne.
Zastanowiła się przez chwilę.
Chyba masz rację przyznała w końcu.
Tiril stała oszołomiona z zachwytu. Wprawdzie zabrakło już słonecznego bla-
sku i światło wieczoru tłumiło nieco kolory, lecz i tak dostrzegła różnorodność
odcieni kwiatów. Niektóre były jasnoróżowe, niemal zbliżające się do białego.
Większość miała łagodną różową barwę, ale znajdowały się wśród nich także
ciemnoczerwone okazy. Tiril, której serce zawsze gorąco biło dla przyrody, po-
czuła przypływ szczęścia.
Takie doskonałe. . . Dziękuję panu, panie Fredlund, że pan nas tu przypro-
wadził!
Mruknął coś pod nosem, wzruszony i zakłopotany pochwałą. Pewnie sam nie
bardzo wiedział, co mówi.
Przegryziemy coś? zaproponował. Sporo czasu upłynęło od ostatnie-
go posiłku. Konie też pewnie zgłodniały.
Rozłożyli się na polance nad jeziorem. Tym razem jedzenie smakowało jesz-
cze bardziej, bo długi i męczący etap podróży był już za nimi. Dotarli do celu,
o którym jegomość , Gustaf Wetlev, wspomniał Mai i Kai. Mówił o czerwonych
liliach wodnych i oto je znalezli.
79
Fredlund raczył ich dramatycznymi, niesamowitymi opowieściami z Tiveden.
MówiÅ‚ o gÅ‚azie w Skamlösadalen, gdzie wÄ™drowcy zwykli kÅ‚aść kamyk w szcze-
linie, by uchronić się przed nieszczęściem w podróży. Kiedyś zamordowano tam
człowieka, jego zwłoki znaleziono przy kamieniu, który zaczarował. Od tego cza-
su wydarzyło się w tym miejscu wiele niesamowitych rzeczy.
Nie będziemy tamtędy przejeżdżać uspokajał ich Fredlund.
A samo Fagetärn? spytaÅ‚ Erling. Czy żadna legenda nie wiąże siÄ™
z tym jeziorem?
Oczywiście. Mówi, skąd wzięła się czerwona barwa kwiatów.
Proszę nam ją opowiedzieć!
Kiedyś mieszkał tu rybak, zwał się Fager. Ale w jeziorze niewiele było
ryb. Pewnego dnia wypłynął łodzią sprawdzić sieci, a wtedy z toni wyłonił się
wodnik. Obiecał rybakowi obfite połowy w zamian za jego córkę. Fager długo się
wahał, ale ryby stanowiły jego jedyne zródło utrzymania. Wreszcie przystał na
propozycję wodnika, umówili się jednak, że wodnik dostanie dziewczynę dopiero,
gdy skończy ona osiemnaście lat. Od tej pory sieci rybaka były zawsze pełne ryb,
mógł wymieniać je na inne produkty.
Tiril zorientowała się, że z emocji wstrzymała oddech. Westchnęła głośno.
Zerknęła na mroczną wodę, toń jeziora była gładka jak tafla lustra.
Prędko odwróciła wzrok w obawie, że zmąci ją wodnik. Oczywiście pociąga-
Å‚a jÄ… ta wodna istota, tak jak wszystkie romantyczki fascynuje to, co tajemnicze
i przerażające. Znów zasłuchała się w opowieść Fredlunda, chociaż obawiała się
własnych reakcji. Gdyby to ona była córką rybaka. . .
Dziewczyna wyrosła na prawdziwą piękność ciągnął Fredlund. Pew-
nego dnia, gdy skończyła osiemnaście lat, włożyła swe najlepsze ubranie, ukryła
w nim nóż i wypłynęła na jezioro. Zjawił się wodnik. Teraz jesteś moja, powie-
dział. Moja narzeczona! Wiem o tym, odparła dziewczyna. Ale żywej mnie nie
dostaniesz. Wyciągnęła nóż i wbiła go sobie w serce. Krew spłynęła do ciemnej
wody jeziora i na zawsze zabarwiła część białych lilii na czerwono. Z żalu i na
cześć panny te lilie są odtąd większe od innych.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]