[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wcale nie jesteś taki, z twojej strony było to wyłącznie zagranie.
Uśmiechnął się.
- NaprawdÄ™?
- Tak.
W rzeczywistości jesteś krnąbrny, upierający się przy swoim i więcej niż arogancki.
125
I takie zachowanie uchodzi ci na sucho, ponieważ przyozdabiasz twarz szerokim,
czarującym uśmiechem, a poza tym ja nie skrzywdziłabym nawet muchy.
To wszystko są wyłącznie gierki, pomagające ci w zdobyciu tego, czego pragniesz.
- Boże, przejrzałaś mnie na wylot.
- Okręcił sobie na palcu pukiel jej włosów.
- Teraz muszę cię albo zabić, albo poślubić.
- A to, że do pewnego stopnia jesteś pociągający, wcale nie czyni cię mniej irytującym, w
tym sęk.
Nie przestając się uśmiechać, uwięził jej twarz w dłoniach i mocno pocałował.
Poczuła falę gorąca idącą od żołądka, która eksplodowała gdzieś na czubku głowy.
- To też nie - zdołała wykrztusić.
Włożyła klucz do zamka, a potem szybko zatrzasnęła drzwi tuż przed nosem Flynna.
W chwilę pózniej uchyliła je odrobinę.
- Dziękuję za kolację.
Zakołysał się na piętach, kiedy drzwi po raz drugi zatrzasnęły się o pół cala od jego
twarzy.
Idąc do domu, pogwizdywał, myśląc, że dzięki takim kobietom jak Malory Price życie
mężczyzny staje się naprawdę interesujące.
126
ROZDZIAA SZÓSTY
Pierwszą filiżankę kawy Dana wypijała jeszcze nago, stojąc w swojej maleńkiej kuchni, z
oczami zamkniętymi, półśniąc.
Przełykała ją - mocną, czarną, gorącą - po czym wydawała lekkie westchnienie ulgi.
Połowę kolejnej wypijała po drodze pod prysznic.
Nie miała nic przeciwko porankom, ale to wyłącznie dlatego, że zaraz po przebudzeniu
nigdy nie była na tyle przytomna, by przeciw nim zaprotestować.
Zwykle każdy jej dzień zaczynał się tak samo.
Budzik dzwonił, wyłączała go wściekłym pacnięciem, staczała się z łóżka i po omacku
szła do kuchni, gdzie przygotowywała kawę.
Półtorej filiżanki pózniej widziała już na tyle wyraznie, by móc wziąć prysznic.
Kąpiel stawiała ją na nogi, a wówczas marudzenie z powodu konieczności wczesnego
wstawania traciło jakikolwiek sens.
Ubierając się, kończyła drugą kawę i słuchała porannych wiadomości.
Wreszcie z przyrumienionym w tosterze bajglem zasiadała do aktualnie wybranej
porannej lektury.
Tym razem zdążyła przewrócić zaledwie dwie kartki, kiedy pukanie do drzwi przerwało
najświętszy ze wszystkich rytuałów.
- Cholera.
Zaznaczyła miejsce, gdzie czytała.
Jej gniew zelżał odrobinę, kiedy ujrzała Malory.
- Co za ranny ptaszek z ciebie.
- Przepraszam.
Mówiłaś, że dziś pracujesz, więc wyliczyłam, że o tej porze powinnaś już być na nogach i
jako tako funkcjonować.
- Powiedzmy, że na nogach.
127
- Dana oparła się o framugę drzwi, zmrużonymi oczami studiując zielony deseń
delikatnej bawełnianej bluzki Malory, idealnie harmonizujący z kolorem jej plisowanych
spodni, podobnie jak szaroniebieskie pantofle były dobrane odcieniem i fakturą do torby
przewieszonej przez ramiÄ™.
- Czy ty zawsze siÄ™ tak ubierasz?
- zdumiała się.
- To znaczy jak?
- No, tak perfekcyjnie.
Malory uśmiechnęła się nieco zażenowana.
- Obawiam się, że tak.
Nie potrafiÄ™ inaczej.
- WyglÄ…dasz znakomicie.
Skończy się tym, że cię znienawidzę.
Wchodz.
Wyglądem pokój przypominał raczej niewielką, zagraconą bibliotekę.
Książki stały albo leżały, ciasno stłoczone na półkach zajmujących dwie ściany od
podłogi aż po sufit, panoszyły się na blatach stolików w charakterze dekoracyjnych
bibelotów, pilnowały każdego kąta niczym wartownicy.
Malory dostrzegła w nich coś więcej niż wyłącznie zródło wiedzy, rozrywki, zbiór
opowieści czy kompendium informacji.
Oddziaływały kolorem i fakturą, tworząc zawiły wzór dekoracyjny, częściowo
przypadkowy, lecz intrygujÄ…cy.
Pokój miał kształt litery L.
W jego krótszym ramieniu znajdowało się jeszcze więcej książek i mały stolik, z
niedojedzonym śniadaniem.
Podparłszy się pod boki, Dana przypatrywała się Malory, wodzącej dookoła osłupiałym
wzrokiem.
128
Nie po raz pierwszy spotykała się z tego typu reakcją.
- Nie przeczytałam ich wszystkich, ale przeczytam.
Nie wiem też, ile ich tu jest.
Chcesz kawy?
- Pozwól, że zapytam cię o coś innego.
Czy ty kiedykolwiek korzystałaś z usług biblioteki?
- Jasne, ale książki muszę mieć na własność.
Jeśli nie mam dwudziestu albo trzydziestu tomów czekających na przeczytanie,
zaczynam wariować.
Nie potrafiÄ™ inaczej.
- Okay.
Nie, dziękuję za kawę.
Wypiłam już filiżankę.
Po dwóch zaczyna mnie nosić.
- Ja dopiero po dwóch jestem w stanie sklecić porządne zdanie.
Bajgla?
- Nie, ale ty się nie krępuj.
Chciałam cię złapać, zanim pójdziesz do pracy.
Wsuwaj.
- A ty siadaj.
- Dana machnęła ręką w stronę drugiego krzesła, po czym sama usiadła, żeby
dokończyć śniadania.
- Wybieram się na Wzgórze Wojownika.
Z Flynnem.
129
Dana ściągnęła usta.
- Domyślałam się, że zwęszywszy taką historię, nie popuści.
I że będzie cię podrywał.
- Czy masz coÅ› przeciwko temu?
- Nie.
Flynn jest w gruncie rzeczy mądrzejszy, niż się na pozór wydaje.
To jedna z jego metod, dzięki której ludzie łatwiej się przed nim otwierają.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]