[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyróżnić się w tłumie spowitym w złotogłowie, należy trzymać się skromnie. I tak każdy pozna,
kto jest najwyższym szefem.
Imperator wstał i wyciągnął dłoń do Kirghiza.
- Zatem osiągnęliśmy porozumienie?
Lord walczył, by zachować dostojeństwo, nie mógł jednak powstrzymać uśmiechu w obliczu
zwycięstwa.
- Osiągnęliśmy.
- Zostawmy więc szczegóły naszym ludziom - powiedział imperator. - Kropkę nad i" możemy
postawić w dogodnym dla obu stron terminie. Pozwoliłem sobie przewidzieć pokojowe rozwiązanie
naszych ostatnich problemów. Panie. Panowie. Zapraszam na mały obiad na waszą cześć.
Gdy władca skinął ręką, z sykiem otworzyły się olbrzymie drzwi za jego plecami. Tahnijczykom
aż zabłyszczały oczy na widok bogactwa potraw i napojów zapełniających stoły. Rozległy się
głośne okrzyki aprobaty, śmiechy oraz oklaski. Wieczny imperator poprowadził gości do sali
bankietowej.
Bankiet koronował długą karierę Marra i Senna. Ci dwaj mistrzowie sztuki kulinarnej nie
szczędzili niczego, aby wydać najbardziej egzotyczne oficjalne przyjęcie w historii imperium.
Najpiew stanęli przed zadaniem przytulnego urządzenia wielkiej sali bankietowej okrętu.
Nakazali więc umieszczenie grodzi, a następnie obicie ich materią w ciepłych kolorach. Długie
ławy zostały tak rozmieszczone, aby nikt nie czuł się odcięty od głównych bohaterów biesiady -
imperatora i Kirghiza, siedzących na przeciwległych krańcach największego stołu. Zainstalowali też
stłumione podświetlanie, które podkreślało połysk sreber, gładz zastawy oraz apetyczny wygląd
serwowanych dań.
Największym cudem było samo jedzenie. Jako że w roli gospodarza występował imperator, menu
składało się niemal wyłącznie z tahnijskich potraw, ale z dodatkami typowo imperialnymi, które
jednak, wedle wiedzy kucharzy, powinny zadowolić podniebienia gości.
Uczestników przyjęcia nie obsługiwały maszyny ani nawet kosztowne automaty kelnerskie. Nad
zaspokajaniem potrzeb biesiadników czuwali ludzie, co należało uznać za szczyt luksusu. Marr i
Senn zmusili do tej służby pretorian. Za każdym gościem stał gwardzista w pełnym
umundurowaniu. Na najmniejsze skinienie nalewał wino, zmieniał potrawy i usuwał z drogi
przeszkody.
Najbardziej zadowolony z tego rozwiązania wydawał się admirał Ledoh. Sam nie zaplanowałby
lepszego układu. Z satysfakcją pociągnął mały łyk wina. Przyznał w duchu, że Marr i Senn to
niezwykle utalentowana para. Szkoda że ich najwspanialszy bankiet miał być ostatnim.
Ledoh spojrzał na pułkownika Fohlee siedzącego w drugim końcu stołu. Uniósł kielich w cichym
toaście. Fohlee odpowiedział podobnym gestem.
Rozdział pięćdziesiąty drugi
W czasach, gdy poziom komunikacji podprzestrzennej sięgał ideału, przewodowa linia między
statkami była niemal tak archaiczna jak megafon. Ale nie w okolicy NG 467H. W stronę
Normandie pomknęły perhydrolowe rakiety, holujące kabel.
Przewód, choć stary i nie używany od trzydziestu lat, doskonale spełnił swe zadanie. Z trzaskiem
wskoczył na odpowiednie miejsce, otwierając połączenie komunikacyjne z Normandie.
- Tu mówi doktor Shapiro - nadszedł głos z liniowca. - Ile macie ofiar?
- Tu komandor Lavonne. Trzydzieści pięć. Według oficera medycznego dwanaście osób jest w
stanie krytycznym: poparzenia trzeciego stopnia, niestabilne. Reszta: poparzenia drugiego lub
trzeciego stopnia, półstabilne.
- Pozostańcie w pogotowiu.
Z Normandie wysunęły się półksiężycowate chwytaki, złapały San Jacinto i zetknęły ze sobą
bramy towarowe obu statków. Po chwili otworzyły się drzwi potężnego liniowca.
Czterdziestu gurkhów Stena wpadło na okręt, powstrzymując się od strzelania. Każdy miał nie
tylko kukri i karabin Willy'ego, ale także ogłuszacz zawieszony na karku.
Rozkazy Stena były proste:
1. Zdjąć każdego, kogo zobaczycie;
2. Nie uzbrojonych - ogłuszyć; uzbrojonych i agresywnych - zabić;
3. Odnalezć i chronić imperatora;
4. Absolutnie nikt nie może w żadnym wypadku zbliżyć się do władcy. Ktokolwiek spróbuje, ma
być zabity, bez względu na pretekst i rangę.
Gurkhowie jak to gurkhowie lubili proste rozkazy, więc po pięciu sekundach wszyscy strażnicy
śluzy leżeli nieprzytomni. Nawet gadacz", połączony z centrum dowódczym Normandie me zdążył
zameldować, że statek został zaatakowany.
Na skinienie Kirghiza, jakby to była musztra, kapral Luc Kesare natychmiast wystąpił 2
nakrytym serwetą półmiskiem l^rd odwrócił się z uśmiechem, oczekując kolejnego dania' gdy
uzbrojona w sztylet ręka Kesare'a wystrzeliła spod półmiska. Ostrze zagłębiło się w uśmiechniętych
ustach Kirghiza jego podniebieniu i na koniec w mózgu.
Zaczęła się rzez...
Rozdział pięćdziesiąty trzeci
Prowadzona przez Stena kolumna gurkhów biegła cicho centralnym korytarzem kwater załogi,
kiedy ktoś ryknął przez głośniki: Sala bankietowa... próbują zabić imperatora... - Głos nagle ucichł i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]