[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przyjmuje teraz kobiety w cią\y. Jeśli pan chce, zaraz ją poproszę zaproponował
Blair.
Nie, nie trzeba jej przeszkadzać. Musicie kiedyś do nas wpaść na kolację. Potem, kiedy
dziecko przyjdzie na świat, będzie bardzo zajęta.
Blair postanowił wykorzystać chwilę słabości swojego pacjenta.
Ona pana potrzebuje powiedział. Jak ka\da kobieta w jej stanie jest teraz bardzo
wra\liwa. Powinna mieć przy sobie rodzinę.
Komisarz obrzucił go srogim spojrzeniem.
Poucza mnie pan, doktorze? Sam wiem, co robić, i mo\e pan być pewien, \e znam
swoje obowiązki. Nie rozumiem tylko, dlaczego pan jej pozwolił zrezygnować z tego ślubu.
Przecie\ pan musi coś do niej czuć, w przeciwnym razie nie proponowałby pan mał\eństwa.
Bardzo bym chciał mieć pana za zięcia. Ju\ miał wychodzić, ale wydał jeszcze jedno
polecenie. Chciałbym tego kardiologa odwiedzić jeszcze dzisiaj albo najpózniej jutro.
Zobaczę, co się da zrobić przyrzekł Blair, mile zaszczycony nieoczekiwanym
zaufaniem.
Co tam u mojego staruszka? zapytała Imogen po wyjściu ostatniego pacjenta.
Szmery w sercu odparł Blair. Chyba problemy z zastawką. Mam mu jak najszybciej
załatwić wizytę u kardiologa.
Imogen westchnęła.
Tata nie mo\e ścierpieć myśli, \e coś z nim jest nie tak. Uwa\a, \e jest nie do zdarcia.
Czy wiesz, \e jego jedyną lekturą jest kodeks karny? Zupełnie go sobie nie wyobra\am z
małym dzieckiem. Pewnie ka\e mi go uczyć kodeksu drogowego zamiast przedszkolnych
piosenek.
Roześmiała się, a potem nagle posmutniała i po jej policzkach spłynęły łzy.
Strasznie się wszystko poplątało. Ja w cią\y, tata chory na serce, a ty w szponach tego
blond czupiradła.
Gdyby nie jej niekłamana rozpacz, byłby wybuchnął Zmiechem.
Chodz tu powiedział. Zaraz ci otrę łzy i przy okazji wytłumaczę, \e nie jestem w
niczyich szponach. Za kogo ty mnie masz, mała czarownico? Musisz nieco wolniej wyciągać
wnioski na mój temat. Zbyt pochopnie mnie osądzasz. A co do twojej cią\y, bo byłaś łaskawa
o niej wspomnieć, to wcale nie jest \adne nieszczęście. A twój ojciec bynajmniej nie stoi nad
grobem, tylko jest trochę niezdrów. Miewałem ju\ pacjentów z niedomykalnością zastawek i
całkiem niezle z tego wychodzili. Więc, jak widzisz... Imogen pociągnęła nosem.
Wiem, ty zawsze jakoś mnie pocieszysz, kiedy zaczynam wpadać w dół...
Absurd! wykrzyknął. Jesteś na to za mądra i za dzielna, a do tego jesteś
przepiękna...
Przestań! Teraz ona zareagowała gwałtownie. Wiesz, \e wcale tak nie myślisz, ale i
tak dziękuję.
I swoim zwyczajem cmoknęła go w policzek.
Poczuł zapach jej perfum. Dotyk jej warg wstrząsnął całą jego istotą. Spojrzał jej w oczy i
ujrzał w nich to, co zwykle. .. a zaraz potem radość.
Imogen wybuchnęła śmiechem.
Nawet gdybyś chciał, nie mo\esz mnie pocałować, bo zderzysz się z moim brzuchem!
Jej śmiech był tak zarazliwy, \e Blair równie\ się roześmiał, ostatecznie rozładowując
sytuację.
Do gabinetu zajrzał Andrew Travis, zwabiony hałasem, i zapowiedział, \e zaraz idzie na
golfa.
Blair udał się do swojego gabinetu, a Imogen zaczęła się przygotowywać do reszty dnia.
Było jej teraz lekko na sercu, niedawne lęki i udręki rozwiały się w podmuchu śmiechu.
Ciekawe czy ta zmienność nastroju to u kobiet w jej stanie zwykła rzecz, czy te\ ona tak
właśnie prze\ywa swoją niezbyt normalną sytuację?
Gdzie się podziały jej zwykły optymizm i ró\owe okulary ? Przecie\ wcale nie jest
samotna. Ma rodzinę i Blaira, swoją najpewniejszą podporę i opokę. Jest i tak w sytuacji o
niebo lepszej ni\ te wszystkie nastolatki w cią\y pozostawione same sobie, bez zawodu i
pieniędzy. Porzucone przez chłopaków i wyklęte przez rodzinę...
Nieraz je widywała siedzące w gabinecie po drugiej stronie biurka. Radziła im, jak mogła,
ale mogła tak niewiele, prawie nic.
Nazajutrz miała kontrolną wizytę w szpitalu. Odbyła ju\ dwie podobne i nie spodziewała
się \adnych komplikacji. Tak było i tym razem.
Uło\enie dziecka jest prawidłowe, serce bije bez zarzutu, ma pani normalne ciśnienie.
Spokojnie oczekujemy rozwiązania drogą naturalną oświadczył ginekolog poło\nik i
zapytał, czy ma jakieś problemy.
Imogen tego dnia czuła się świetnie, była spokojna i rozluzniona, dlatego odparła z
uśmiechem:
Niestety nie takie, które moglibyśmy tutaj rozwiązać. Głównie zale\y mi na tym, \eby
mę\czyzna, którego kocham, pokochał mnie równie\ i \eby komisarz policji zechciał się
leczyć i zwolnił tempo pracy.
Ginekolog uśmiechnął się.
Ma pani rację, to nie nale\y do moich obowiązków. Tamten mę\czyzna... musi był
szalony, a Brian Rossiter to klasyczny przykład pracoholika.
Opuściwszy szpital, stanęła na chodniku, zastanawiając się, dokąd iść, skoro ju\ znalazła
się w centrum; zjeść coś w barze czy wracać do domu? Tłum przewalający się po ulicach
zniechęcił ją do pozostania w mieście i postanowiła spokojnie zjeść coś w domu.
Z tylu za nią stanęły dwie młode matki, rozgadane i zaaferowane. Obie miary niemowlęta
w nosidełkach, przy nogach jednej z nich kręcił się kilkulatek. W pewnej chwili dziecko
ruszyło przed siebie i podeszło ob Imogen.
Matka próbowała je zatrzymać, ale malec, minąwszy Imogen, z impetem wtargnął na
jezdnię.
Wszystko odbyło się jak na zwolnionym filmie. Imogen wyciągnęła rękę, by go złapać, i
w tej samej chwili dobiegł ją krzyk jego matki. Nagle nie wiadomo skąd wytoczył się
autobus, tu\ obok zatrąbiła taksówka...
Imogen rzuciła się w ślad za chłopcem, chwyciła go za ramię i odrzuciła z powrotem na
chodnik. W tej samej chwili straciła równowagę. Upadając, dziękowała Bogu, \e uratowała
cudze dziecko i modliła się, by nie stracić własnego.
Zaczynał się popołudniowy dy\ur, a Imogen stale nie nadchodziła. Blair zaczynał się
niepokoić. Czy coś się stało w szpitalu? Mo\e ją zatrzymali? Ale w takim razie pewnie by
zadzwoniła. Zatelefonował na ginekologię i dowiedział się, \e opuściła szpital dość dawno
temu.
Mo\e zle się poczuła i wróciła prosto do domu? Zadzwonił i tam, ale odezwała się tylko
automatyczna sekretarka.
Namyślał się, co robić, kiedy rozległ się dzwonek telefonu. Połączono go z komisarzem
policji. Przecie\ ju\ go umówił z tym kardiologiem... Ale Brian Rossiter wcale nie
telefonował w sprawie swojego zdrowia.
Imogen miała wypadek oznajmił głuchym głosem. Jest powa\nie ranna. Przebywa
na intensywnej terapii, jesteśmy tu przy niej z Celią. Lekarze próbują ratować dziecko, ale nie
dają wielkich nadziei.
Blair poczuł, jak krew odpływa mu z twarzy.
Ju\ jadę. Ziemia zaczęła usuwać mu się spod nóg i wstał z krzesła jak ktoś, kto stracił
busolę.
Zachwiał się i natychmiast opanował.
W samochodzie, pędząc w stronę szpitala, próbował zebrać myśli. Jak cię\ko jest ranna?
Czy ktoś ją napadł? Upadła? Miała wypadek samochodowy? Niewa\ne. Wa\ne, \e mo\e
[ Pobierz całość w formacie PDF ]