[ Pobierz całość w formacie PDF ]
prawdę o Joeyu i zaczął zadawać niewygodne pytania? Na przykład
dlaczego piękna Angelica Duvaine porzuciła chore dziecko? I nagle twój
wizerunek przestał być taki nieskazitelny?
pona
ous
l
a
d
an
sc
- Ujmij to, jak chcesz. Teraz jestem tutaj i nic nie możesz na to
poradzić.
- Czyżby? Mogę wyrzucić cię za te drzwi szybciej, niż...
- Och, Joeyowi na pewno by się to nie spodobało, prawda? A może
się mylę?
- Nie - odparła Gina, bo Carson zaniemówił z wrażenia.
- Jeszcze nie przejrzałaś jej gry? - Carson odzyskał mowę.
- Oczywiście, że tak. Ale musisz brać w niej udział. Przynajmniej
na razie.
- Będzie tańczył, jak mu zagram, tak długo, dopóki mnie będzie to
na rękę! - Angelica posłała Ginie wrogie spojrzenie. - A teraz proszę nas
zostawić, bo chcę porozmawiać w cztery oczy z moim mężem.
- Nie jestem już twoim mężem. Nasze małżeństwo rozpadło się
dawno temu.
- Zgodnie z prawem potrwa jeszcze przez kilka dni.
- Tylko formalnie. Potem nastąpi orzeczenie rozwodu.
- Może porozmawiamy o tym pózniej? Przecież mój syneczek ma
urodziny.
Angelica obsypała Joeya prezentami, on zaś usilnie starał się za nie
dziękować. Ale wydawane przez niego dzwięki najwyrazniej nie
podobały się jego matce. Uśmiech Angeliki stawał się coraz bardziej
wymuszony, lecz chłopiec na szczęście tego nie zauważył. Uradowany
obecnością mamy, co chwila patrzył to na nią, to na ojca. Nareszcie byli
wszyscy razem.
Gina z ciężkim sercem dyskretnie wymknęła się z pokoju.
Wieczorem Angelica z manifestacyjną czułością położyła syna spać i
pona
ous
l
a
d
an
sc
teraz w domu panowała cisza. Gina już się rozebrała, lecz postanowiła
przynieść sobie szklankę wody, włożyła więc szlafrok i zeszła na dół.
Mijając drzwi salonu, gwałtownie wciągnęła powietrze na widok tego, co
ujrzała - odzianą w seksowny peniuar Angelicę całującą się z Carsonem.
Zaraz jednak stwierdziła, że jest inaczej, niż jej się zdawało. Carson
miał opuszczone ręce i stał całkiem nieruchomo, a Angelica najwyrazniej
usiłowała sprowokować go do pieszczot. Bezskutecznie.
- Nie bądz taki chłodny, kochanie. - Angelica zaśmiała się
zmysłowo. - Te sprawy zawsze dobrze nam wychodziły, a to się nie
zmienia. Ostatnio tyle o tobie myślałam...
Carson nadal nie reagował.
- Och, skarbie, próbujesz mnie ukarać? Grasz trudnego do
zdobycia? Cóż, to nawet może być ekscytujące. Pamiętasz, jak kiedyś...
- Zamknij się, Brenda - warknął Carson. - I nie dotykaj mnie więcej,
bo gorzko pożałujesz.
- Boisz się - zadrwiła. - Wiesz, że nie zdołasz mi się oprzeć.
- Właśnie ci udowodniłem coś wręcz przeciwnego. Chcesz znać
prawdę? Budzisz we mnie wstręt. Jesteś wredna do szpiku kości.
- Ach tak. Widzę, że chodzi o tę rudą panienkę.
- Zamierzam ożenić się z Giną. Nasze małżeństwo będzie tym
wszystkim, czym związek z tobą nigdy nie był.
- Chyba pora trochę spuścić z tonu, skarbie. Jeszcze nie planuj
ślubu, bo rozwód mi teraz nie pasuje. Sprzedałam prasie bajeczkę o
naszym czułym pojednaniu. Ale pewnego dnia... kto wie? Jeśli będziesz
grzeczny, to ci się zrewanżuję. Natomiast na razie możemy sobie trochę
uprzyjemnić...
pona
ous
l
a
d
an
sc
Angelica objęła go, usiłując sięgnąć ustami do jego warg, lecz
Carson był szybszy. Odepchnął ją tak gwałtownie, że w niezbyt kuszącej
pozie wylądowała na kanapie.
- Ty łajdaku! W Hollywood ustawia się kolejka do mojego łóżka!
Miałam... - Angelica wymieniła długą listę znanych nazwisk.
Ale mówiła do ściany, ponieważ Carson wyszedł. Na podeście
chodów spotkał Ginę.
- Ile zobaczyłaś?
- Widziałam, że usiłowała cię pocałować...
- Więc widziałaś też, że do tego nie dopuściłem. Nie przespałbym
się z nią, nawet gdyby była ostatnią kobietą na ziemi. Chyba w to nie
wątpisz, Gina? - Carson dostrzegł łzy w jej oczach. - Ależ z ciebie głuptas
- dodał łagodnie. - Naprawdę sądzisz, że mogłaby znów zawlec mnie do
łóżka?
- Nie byłam pewna...
- Ale już jesteś.
Usłyszeli kroki, więc wciągnął ją do swojego pokoju, zamknął drzwi
i położył dłonie na jej ramionach.
- Naprawdę miałaś wątpliwości? Wkrótce się pobieramy, a ty
myślałaś, że kochałbym się z inną kobietą?
- Brenda to ktoś więcej niż tylko inna kobieta. Pamiętam, z jakim
żarem o niej mówiłeś... jakby na zawsze pozostała twoją obsesją.
- Może kiedyś nią była, ale mam ten etap za sobą. Głównie dzięki
twojej dobroci, odwadze, radości, którą emanujesz. Po raz pierwszy od
dawna śmiałem się tego dnia, gdy poznałem ciebie i usłyszałem, jak
opowiadasz o swoim samochodziku. Przypomniałem sobie, co to miłość,
pona
ous
l
a
d
an
sc
gdy wziąłem cię w ramiona. - Przygarnął ją do siebie. - Jesteś wszystkim,
czego pragnę. I do diabła z Brendą! Ona nas nie rozdzieli.
- Carson, nie rozumiesz, że...
Najwyrazniej nie rozumiał. Ale jego usta były takie cudowne, tak
słodko rozbudzały namiętność, że Gina stopniowo zapominała o
przerazliwym smutku. Przyjdzie na niego czas pózniej. Ale teraz pragnęła
oddać się we władanie miłości, by mieć wspaniałe wspomnienia, które
będą musiały wystarczyć jej na resztę życia.
Carson powolutku ją rozebrał i spojrzał na jej smukłe, nagie ciało.
- Wiesz, od jak dawna... i jak bardzo tego pragnąłem?
- Nie... ale chciałabym wiedzieć.
- Więc ci pokażę.
Pośpiesznie zrzucił ubranie i ją przytulił. Pierwsze zetknięcie ich
ciał podziałało na nich elektryzująco, a namiętny, głęboki pocałunek
sprawił, że Ginę ogarnęło gorące pożądanie. Wsparta o Carsona, pragnęła
bez reszty należeć do niego i zapamiętać te chwile na zawsze.
Carson mocno ją obejmował, ona zaś przesunęła dłońmi po jego
muskularnych plecach, biodrach i udach. Pieszczoty jej palców - najpierw
delikatne, potem coraz bardziej śmiałe - sprawiły, że Carson zadrżał. A
gdy stało się jasne, że ona pragnie dużo więcej, chwycił ją na ręce i
delikatnie położył na wielkim łóżku. Nie zamierzał jej popędzać,
przeciwnie, rozkoszował się odkrywaniem jedwabistej gładkości jej
kształtnego ciała.
Gina westchnęła z rozkoszy. Pragnęła zachować w pamię- ci każdy
szczegół jego wspaniałego ciała, dotyk rąk, żar pocałunków. Ale
najważniejsze miało być wspomnienie tej cudownej jedności - zarówno
pona
ous
l
a
d
an
sc
cielesnej, jak i duchowej - która teraz stała się ich udziałem.
A gdy nadeszła chwila spełnienia, Gina chciała, by trwała w
nieskończoność, i bezwiednie zaszlochała, ponieważ okazało się to
niemożliwe. Inni kochankowie mogli cieszyć się obietnicą kolejnych
uniesień, lecz dla niej, Giny, przyszłość nie miała w zanadrzu już nic
wspaniałego.
- Od tej chwili należysz tylko do mnie, Gina. - Carson delikatnie
otarł jej mokre policzki.
- Tak - odparła zdławionym szeptem. - Na zawsze pozostanę tylko
twoja, gdziekolwiek będę.
- Co ty mówisz? My się nigdy nie rozstaniemy. Wkrótce nasz ślub.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]