[ Pobierz całość w formacie PDF ]

armatorską, jedną z największych na świecie. Ma kilkanaście wielkich salonów jubilerskich. Ktoś
wjego rodzinie dość wcześnie się zorientował, że z Karaibów można całkiem legalnie sprowadzać do
Stanów wspaniałe kamienie szlachetne. Interesy Tylera obejmują Karaiby i Amerykę Południową.
Tam też ma swoje salony Tyler and Tyler. Niezbyt oryginalna nazwa, ale wymyślił ją jego ojciec.
Pochodził z Glasgow, dał początek imperium Tylerów.
- Brzmi niezle - mruknęła Tara, przyglądając się podekscytowanej Mary. - Mów dalej, bo inaczej cię
uduszę.
Mary zaśmiała się.
- Dobrze. Nigdy się nie ożenił. Uchodzi za jedną z najbardziej atrakcyjnych partii na świecie. %7łegluje,
bierze udział w wyścigach samochodowych, gra w polo i zawiaduje rozległymi interesami. Mógłby z
powodzeniem ubiegać się o rękę jakiejś księżniczki albo dziedziczki wielkiej fortuny.
- Dlaczego w takim razie interesuje się Tarą? - zapytała Ashley.
- Dziękuję ci bardzo - prychnęła Tara.
- Nie jesteś księżniczką ani dziedziczką wielkiej fortuny.
- On nie potrzebuje pieniędzy! - zawołała Cassandra. - Potrzebuje miłości. Uważa, że to wspaniałe.
Jak w bajce. Widzi ją po raz pierwszy w pełnej ludzi sali balowej, ich spojrzenia spotykają się...
- To była pusta sala muzealna - sprostowała Tara suchym tonem.
Uśmiech tygrysa 91
- Cicho bądz, psujesz mi opowieść - zdenerwowała się Mary, po czym odchrząknęła teatralnie. - Ich
spojrzenia spotykają się... Miłość od pierwszego wejrzenia. Namiętna, pełna desperacji miłość. On jej
szuka, znajduje, porywa i obsypuje bogactwami...
- Ona już żyje całkiem bogato, ma penthouse z widokiem na Central Park - zaśmiała się Ashley. - Nie
rób z niej Kopciuszka przebierającego mak.
- Ale to i tak brzmi jak bajka - stwierdziła rozmarzona Cassandra.
Tara, patrząc na Mary, pokręciła głową.
- To wszystko? Niczego więcej się nie dowiedziałaś? Nie znalazłaś w tym wspaniałym księciu nic
dziwnego, co by cię uderzyło?
- Dziwnego? Nie. Bardzo dużo podróżuje. Jego ojciec też wiele podróżował, widać mają to we krwi.
Mógł od samego początku żyć sobie w luksusach, ale zaciągnął się do marynarki wojennej, potem
pływał na statkach handlowych, zatrudniał się w stoczniach. Ach! Ma na swoim koncie rozpracowanie
kilku drobnych afer przemytniczych.
Tara natychmiast zesztywniała.
- A więc to^tak. Myśli, że jestem przemytniczką. Cassandra zaśmiała się.
- Przemytników się aresztuje, a nie zaprasza na kolacje do francuskich restauracji.
- Mary, gdzie zdobyłaś te informacje?
- Moja przyjaciółka pracuje w banku, w którym Tyler ma konto. Bardzo, bardzo pokazne konto.
- Nadal mu nie ufasz? - zapytała Ashley Tarę i podeszła powoli do drzwi. - Dlaczego?
- Nie wiem - mruknęła Tara.
92 Heather Graham
- Daj mu szansę! - zawołała Cassandra. - Wiesz, jaki los czeka modelki, kiedy się starzeją i wypadają
z obiegu?
Tara uśmiechnęła się.
- Nie wiem, Cassie. Jaki?
- Schną, zasuszają się i umierają w samotności, w strasznej samotności. Chyba że się zakochają i
wyjdą za mąż.
- Dziękuję, będę o tym pamiętała.
- Lepiej szybko się określ w kwestii swoich uczuć - szepnęła Ashley, wracając w stronę sofy. - Znowu
tu jest, a nasz stary George je mu z ręki.
- Co?
- Znowu tu przyszedł.
Wszystkie cztery rzuciły się ku drzwiom. Ashley miała rację, Raf rozmawiał z George'em, który
gestykulował z ożywieniem, zachwycony swoim interlokutorem.
Tyler znowu wystąpił na czarno: czarny smoking z aksamitnymi wyłogami, koszula z
wykrochmalonym gorsem, smokingowa szarfa, a jakże, w dłoni szara chusta typu ascot dopełniająca
całości.
Tara cofnęła się i oparła o ścianę.
- Ciekawe, dokąd cię zabiera, Kopciuszku - szepnęła Cassandra.
Tara poszukała wzrokiem wsparcia Mary, zawsze opanowanej i spokojnej.
- Dobry Boże, nie bądz idiotką, łap go. - Ot, i całe wsparcie.
- George tu idzie - obwieściła Ashley.
To prawda, zmierzał, i to z rozanieloną miną. Po chwili wszedł, zamknął drzwi i zwrócił się do Tary:
Uśmiech tygrysa 93
- Teatr! Tyler zabiera cię do teatru. Najpewniej będą tam paparazzi. Musisz włożyć którąś z naszych
kreacji. Tę czarną, naszywaną cekinami. Będzie doskonała. Seksowna, a zarazem surowa.
Tara nie wiedziała, śmiać się czy obrażać.
- Zapewne wiesz też, na co idziemy, George?
- Na co idziemy? Aaa! Jakaś sztuka Albeego. Już nie pamiętam tytułu. Co za różnica. Dziewczyna
Gal-liarda i Raf Tyler. Nieważne, jaka sztuka, ważne, co będziesz miała na sobie.
Ziewnęła ostentacyjnie.
- Będę musiała prosić go o wybaczenie. Ostatnio jestem bardzo zmęczona. Sam mówiłeś, że
wyglądam okropnie...
- Nie bądz śmieszna, ma chćrie. - W głosie George'a dało się słyszeć lekką irytację... i desperację. -
Doprawdy, Taro, jak możesz być taka niewdzięczna? Zdążysz się jeszcze wyspać przed następnymi
przymiarkami. Jutro na przykład możesz spać, do której zechcesz.
- Nie muszę w ogóle przychodzić? - zapytała Tara słodko.
- Słucham?
- Jestem w ta^kim stanie, że wszystko mnie irytuje. No i z chronicznego wyczerpania mam omamy.
Na przykład wydaje mi się, że madame na złość kłuje mnie szpilkami.
- W porządku, zgadzam się, masz dzień wolny. Wkładaj już tę czarną suknię, tylko noś ją z odpowied-
nim ćlan.
- Zrobię, co w mojej mocy, George.
Kiwnął głową, odwrócił się i wyszedł. Dziewczyny milczały przez chwilę, po czym wybuchnęły
śmiechem.
94 Heather Graham
- Czego więcej można się spodziewać po facecie?
- zapytała Mary retorycznie i znowu się roześmiały.
Ashley uszczypnęła Tarę w policzek.
- Wkładaj tę czarną suknię, machćrie. Nie spiesz się. Przebierz się spokojnie, a ja w tym czasie
zabawię twojego Tygrysa. Zadbam, żeby George wyciągnął znowu tę swoją cenną whisky. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl