[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pierwszy baron, Modest Podzamski, do imienia familijnego dodający dla
powagi nazwę herbu Leliwa , pisał się Leliwa-Podzamski. Nazwisko nawet
często się absentowało156, a pięknie brzmiące herbowne zawołanie zostawało
samo. Baron Modest był niesłychanie czynnym i zapobiegliwym człowiekiem,
charakteru gorącego, temperamentu zapalczywego. Przerzucał się w życiu na
niższe drogi, szukał szczęścia po wszystkich kątach i może dlatego, że za nim
tak zapalczywie gonił, nigdzie go znalezć nie mógł. Leliwa miał stryja, którego
użyć do wprowadzenia do domu baronównej zamierzał. Stryj był świadkiem
podpisanym na testamencie barona Wilmshofena. Stryj ten był sobie czło-
wiek dobry, szlachcic siedzący w kącie swym, grający chętnie w wista157, gdy
partyjka się trafiła. Bogu ducha zresztą winien i mocno niecierpliwiący się na
synowca, który go swą ruchawością do rozpaczy przyprowadzał. Nie było w
okolicy czynniejszego próżniaka nad pana Modesta Leliwę. Rzadki dzień
przesiedział w domu, musiał być wszędzie, nie mógł najmniejszej zręczności
wścibienia się gdzieś pominąć. Musiał być na każdym jarmarku, odpuście,
imieninach, balu, wyścigach. Patrząc nań, zdawać się mogło, iż od tego życie
jego i przyszłość zawisły; wyjeżdżał często przede dniem z domu, zamęczał
konie, aby stanąć w miejscu na czas i z cygarem w ustach wyjść na rynek, i
nic nie robić. %7ładen pojedynek, zjazd obyć się bez niego nie mogły, ofiarował
swe posługi każdemu, rwał się do robót najrozmaitszych i mimo najlepszych
chęci na pojednaniach wychodził z guzem, a na spekulacjach ze stratą. Do-
dajmy do tego, iż grać lubił namiętnie, i może to go tak gnało, gdziekolwiek
153
k a n w a (fr.) - sztywna tkanina siatkowa z grubych nici, używana jako
podkład do wyszywania i robót włóczkowych
154
n o b i l i s (łac.) - szlachta
155
l i e b e r B a r o n (niem.) - sobie pan, od nikogo niezależny
156
a b s e n t o w a ć s i ę (łac.) - być nieobecnym, nie występować
157
w i s t (ang.) - gra w karty, w której biorą udział cztery osoby grające
pełną talią kart
77
się ludzie zbierali i gdzie karty mogły być w robocie. Przegrywał prawie zaw-
sze, chociaż grał doskonale i z wielkimi obrachowaniami. Baron Modest był
przystojnym mężczyzną, ale do kobiet równie miał mało szczęścia jak w kar-
tach.
Drugim baronem był Rębaczewski, mimo nazwiska swego najspokojniejszy
człowiek w świecie, wielki miłośnik ogrodu i natury. Lubił on w ogóle wszyst-
ko, co było pięknym, choć smak często mu dziwne figle wyrządzał. Przyozda-
biając swą wiejską siedzibę, trafiał na pomysły, które ją najdziwaczniejszym
płodem fantazji uczyniły. Wieś zowiąca się Grochówka wyglądała na coś cu-
downego, tyle tam było przyozdobień kosztownie i niezręcznie wzniesionych
na to, ażeby się ludzie z nich śmieli. Nie zważając na to, Rębaczewski owe
cuda natury i sztuki, gotyckie ruiny, kunsztowne pieczary, wodospady bez
wody itp. pokazywał chlubiąc się nimi.
Rębaczewskiemu dawno należało się ożenić, miał lat trzydzieści kilka, tył i,
co go najbardziej bolało, szczytnych pomysłów swoich nie mógł przy ograni-
czonych środkach doprowadzić do skutku; wzdychał zawsze i powtarzał:
To, com zrobił w Grochówce, którą wszyscy podziwiają i oglądać przyjeżdżają,
jest niczym obok tego, co bym mógł uczynić, gdyby środki były po temu. Do-
piero byście zobaczyli... Rębaczewskiego mogła wprowadzić chyba ciotka
wiekująca przy nim, która niegdyś bywała w Gromach, ale ją skłonić do tego
niemałą miał trudność. Nie wierzyła ona w to, ażeby siostrzeniec kiedykol-
wiek się ożenił. Jemu co innego w głowie mówiła żadnej kobiecie przy-
podobać się nie będzie starał, pójdzie zaraz do ogrodu i zacznie rady dawać,
jak go przerabiać. Rębaczewski postanowił się starać o pannę szczególniej
dlatego, iż znajdował się park w Gromach, który mógł nadzwyczaj być wspa-
niałym i zakasować wszystkie inne, gdyby on tylko doń rękę przyłożył. W
Grochówce już nie ma co robić, ale tam...
Ostatnim wreszcie z baronów stojących na liście pretendentów był Herman
z Pniewa Pniewski, który dwa razy posłował, trzy razy publicznie przemawiał
w sprawie propinacyjnej158 i miał się za męża stanu. Miał on także lat trzy-
dzieści kilka, wyglądał poważnie, chodził zadumany, czytywał niemieckie
dzienniki dla zorientowania się i liczył się do głów pewnego obozu, o którego
odcieniu i kolorze ani on, ani ci, co go składali, nigdy dokładnego pojęcia dać
nie umieli. Jemu majątek był potrzebnym dla odegrania tej roli, do jakiej się
czuł przeznaczonym. Z goryczą krytykował on postępowanie swych współto-
warzyszów na Sejmie159 i nie oszczędzał też sfer wyższych. W towarzystwie
był to dobry człek, gdy się tylko zapomniał, że dzwigał na sobie misję spo-
łeczną. Ze szczególną troskliwością studiował ową kwestię propinacyjną, któ-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]