[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wało się ciężkie. Emily miała wrażenie, że wciąż leciutko się kołysze,
jakby nadal znajdowała się na pokładzie statku. W końcu zapadła w sen.
Kiedy wstali od śniadania, matka położyła rękę na ramieniu Emily.
- A może byśmy tak we trójkę zrobili sobie wycieczkę w góry? - spy-
tała. - Erling obiecał pomóc Steffenowi przy rąbaniu drewna.
Nareszcie. Teraz będą mogli sobie porozmawiać o tym, co ważne.
Ubrała się ciepło, kapelusz zostawiła w domu, a na głowie zawiązała
wełnianą chustkę. Była gotowa do wyprawy.
Szli drogą przecinającą rozległe pola Solbakken.
- Ta droga prowadzi do położonych wyżej zagród i dalej na pastwi-
ska - tłumaczyła matka.
Gerhard przystanął i rozglądał się.
- Jak tu pięknie - westchnął. - Ja też dorastałem w górskim krajobra-
zie w południowych Niemczech. Mam nadzieję, że znajdę okazję, by po-
kazać Emily moje rodzinne strony.
Emily milczała. Nigdy przedtem o tym nie rozmawiali. W milczeniu
szli dalej. Droga była coraz gorsza, ale widoki coraz bardziej oszałamia-
jące. Widać było stąd otwarte morze, wysepki i sterczące z wody skały
były zalewane przez spienione fale. Z czasem krajobraz stał się bardziej
płaski, zobaczyli przed sobą małą osadę. Domy były zniszczone, z komi-
nów nie unosił się dym.
- Te domy zostały opuszczone, wszystkie co do jednego - informo-
wała Agnes. - Ludzie mieszkają tylko w zagrodach położonych bliżej
Solbakken.
Emily rozejrzała się.
- Jakie to smutne.
- Tak. Kiedy się tutaj sprowadziliśmy, we wszystkich domach żyli lu-
dzie. Teraz wielu z nich wyemigrowało do Ameryki. Ziemia tu nieuro-
dzajna i trudno wyżywić rodzinę.
R
L
Emily zerknęła na Gerharda i pomyślała o kobiecie, którą nazywał
Dina. Ona też wyjechała do Ameryki, do swojego brata, mówił Gerhard.
- Tutaj w górze mam swoje atelier - mówiła dalej matka. - Steffen
urządził swoje w obrębie naszego obejścia, w jednym ze starych budyn-
ków gospodarczych.
Emily była zaskoczona. Najwyrazniej matka chce być sama, kiedy
maluje, z dala zarówno od męża, jak i od dzieci.
- Czy zimą to nie przeszkadza? - spytał Gerhard, patrząc na drogę,
którą właśnie przebyli.
- Zwykle wszystko jest w porządku - zapewniła Agnes. - W zimie
używam butów z kolcami albo rakiet śnieżnych. Chcecie wejść do środ-
ka?
Emily poczuła, że serce bije jej mocno.
- Nie wszystko mogę wam pokazać - zastrzegła matka.
- Tych najbardziej osobistych obrazów pewnie nie? - spytał Gerhard.
- No właśnie. Ale mam tutaj wiele pomieszczeń. Agnes poszła przo-
dem ku niewielkiej grupie domów.
Emily nie mogła się nadziwić. Czy matka nie boi się przebywać tutaj
sama? Na przykład o zmroku?
Poszli za nią do pierwszego domu. Nie był taki zniszczony jak pozo-
stałe. Najwyrazniej stosunkowo niedawno ktoś go pomalował i dach też
został świeżo naprawiony. Matka wyjęła klucz z kieszeni płaszcza, otwo-
rzyła i wpuściła Emily z Gerhardem do kuchni. Natychmiast też zaczęła
rozpalać ogień w piecu. Gerhard ukucnął.
- Proszę pozwolić, że ja to zrobię, Agnes.
Matka skinęła głową i podała Emily wiadro na wodę.
- Byłabyś tak dobra i przyniosła wody? Ja tymczasem zmielę kawę.
Emily wzięła wiadro i wyszła na dziedziniec w poszukiwaniu studni.
Podejrzewała, że matka chciała się jej pozbyć, z niechęcią myślała o tym,
że musi zostawić ich oboje w domu. Wciągała głęboko do płuc świeże
powietrze i nakazywała samej sobie zachować rozsądek. Nieprzyjemne
uczucie, to prawdopodobnie wspomnienie z dzieciństwa, kiedy matka od-
syłała ją, bo chciała zostać sama ze swoimi obrazami. Czy matka ma za-
R
L
miar wypytywać o coś Gerharda? A może chce mu coś powiedzieć? Mo-
że wytłumaczyć się z tego, co wydarzyło się dawno temu? W takim razie
proszę bardzo, niech to zrobi.
Emily usłyszała docierające aż z Solbakken odgłosy siekiery. Erling i
Steffen najwyrazniej zabrali się już do pracy. Nagle zobaczyła studnię,
położoną pośrodku dziedzińca, która w dawnych czasach służyła z pew- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl