[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Postlethwaite.
W pokoju było zimno, awpadająca do środka przez lekko rozchylone zasłony
szara poświata świadczyła otym, że dzień się dopiero budzi. Phoebe była zdziwiona, że
nie czuje na piersi ciężaru śpiącego na niej kota. Szukając miękkiej sierści, poklepała
łóżko. Iwtedy sobie przypomniała, gdzie jest, iusłyszała cichy stukot. To pokojówka
rozpalała ogień wkominku.
Phoebe usiadła włóżku.
Pokojówka odwróciła się do niej inieśmiało uśmiechnęła. Biały czepeczek zsunął
jej się na tył głowy, więc naciągnęła go zpowrotem na miejsce, zostawiając na czole
odcisk ubrudzonego węglem kciuka.
Phoebe uśmiechnęła się życzliwie do służącej, która podniosła się zklęczek
iszybko przeszła do drzwi. Pilnowanie ognia wkominkach wcałym domu izapalanie
świeczek było syzyfową pracą.
Przed samym wyjściem pokojówka odwróciła się ipowiedziała:
 Przed pani drzwiami stała paczka, panienko, więc ją wniosłam do środka.
I zniknęła.
Paczka? Phoebe mocno wychyliła się złóżka, żeby dojrzeć pakunek. Pudło było
duże iokrągłe, takie, wjakie pakuje się&
Zerwała się złóżka jak oparzona irzuciła do paczki.
Natychmiast rozpoznała, że pochodzi ze sklepu Postlethwaite a. Czyżby
Postlethwaite przesłał jej prezent? Wydawało się to mało prawdopodobne, chyba że
właściciel sklepu przeszedł na jakąś tajemniczą wiarę ipostanowił rozdać majątek.
Wkażdą niedzielę jak reszta mieszkańców miasteczka uczęszczał na mszę, ale hołdy
oddawał  wdrugiej kolejności po Stwórcy  wszechmocnej mamonie. Phoebe nie miała
złudzeń, że sprzedawca mógłby cenić ją bardziej od zysków, choć była pewna, że
zajmowała wysokie miejsce wrankingu osób, które darzył szacunkiem.
Usiadła na dywanie przed świeżo rozpalonym kominkiem iskrzyżowawszy nogi,
palce stóp okryła koszulą.
A potem uroczyście podniosła wieko izaczęła ostrożnie przedzierać się przez
warstwy bibuły.
Przed oczyma błysnęło jej coś fioletowego.
O Boże.
Była tak podekscytowana, że na chwilę musiała się zatrzymać. Odwróciła głowę
wstronę łóżka, jakby się spodziewała, że ujrzy wnim samą siebie wciąż pogrążoną we
śnie.
Powróciła do rozpakowywania pudła, drżącymi dłońmi wyciągając szeleszczącą
bibułkę. Głowę miała lekką, jakby unosiła się na wodzie.
Gdy ujrzała złoty słomkowy rąbek, podniosła oczy na sufit ibezgłośnie zawołała:
Alleluja!
Roztrzęsionymi palcami wyjęła kapelusz oraz dołączony do niego liścik. Był
napisany charakterem, którego nigdy wcześniej nie widziała  wysokimi, zamaszystymi,
równymi literami.
Chciałbym Cię lepiej poznać.
Podpis był zbędny ifaktycznie nie było go pod notatką.
Serce Phoebe wypełniło się nagłą radością. Roześmiała się na głos, wesoło, pełną
piersią.
Domagała się prezentu imarkiz spełnił jej życzenie.
Wpatrywała się wkapelusz, myśląc, że nie wolno jej oderwać od niego oczu,
inaczej na pewno zniknie.
Potem uznała, że najlepiej zrobi, jeśli go włoży, co też uczyniła, zawiązując
wstążkę pod szyją. Pasował doskonale.
Jakby był zrobiony specjalnie dla niej.
Nie wiedziała, jak powiadomić Lisbeth, że cały poranek spędzi wpokoju,
przeglądając się wlustrze. Bo właśnie na to miała największą ochotę.
Wstała iprzeszła do lustra. Zaczęła się wnim oglądać, kręcąc głową na wszystkie
strony.
Skąd on wiedział?
To była kolejna lekcja dowodząca, że świat nie wygląda tak, jak jej się wydaje.
Sądziła, że markiz uPostlethwaite a rozglądał się po sklepie, jeśli nie krytycznie, to co
najmniej obojętnie. Ale on zeskanował pomieszczenie bardzo uważnie, niczym dowódca
wojsk pole bitwy przed walką, idostrzegł wszystko, łącznie zpotarganą młodą kobietą,
która zlubością wpatrywała się wpewien konkretny kapelusz.
Chciałbym Cię lepiej poznać.
Ponieważ zawsze była ciekawa przyczyn tego, co się wydarzało, zaczęła snuć
różne teorie na temat markiza ijego podarku. Zastanawiała się, czy to rodzaj rozrywki  [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl