[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Potrząsnąłem głową.
 Bardzo mi przykro  powiedziałem  ale nie mogę. Ponieśliśmy zbyt
wielkie straty, żeby dotrzeć aż tutaj. Teraz albo nigdy.
Wzruszył ramionami z miną:  Pamiętaj, że cię ostrzegałem .
 Czemu miałbym się cofać?  spytałem.
 Głównie dlatego, że jak słyszę, Eryk sprawuje tu kontrolę nad pogodą.
 Mimo to musimy zaryzykować.
Znów wzruszył ramionami.
 Nic mów, że cię nie uprzedzałem.
 Jesteś pewien, że on o nas wie?
 Czy sądzisz, że jest kretynem?
 No nie.
 Wobec tego musi wiedzieć. Jeśli ja domyśliłem się tego w Rebmie, to tym
bardziej on w Amberze. A ja odgadłem prawdę po migotaniu Cienia.
 Niestety, mam złe przeczucia co do tej wyprawy  powiedziałem  ale
to pomysł Bleysa.
 Wycofaj się i niech on sam kładzie głowę pod topór.
 Nie mogę podjąć takiego ryzyka. A nuż wygra. Ja stoję na czele floty.
 Rozmawiałeś z Caine em i z Gerardem?
 Tak.
89
 Więc pewno sądzisz, że na morzu masz szansę. Ale posłuchaj, jak wno-
szę z tutejszych plotek dworskich, Eryk posiadł tajemnicę Klejnotu Wszechmocy.
Dało mu to władzę nad pogodą i Bóg wie, nad czym jeszcze.
 Wielka szkoda  powiedziałem.  Będziemy musieli jakoś to znieść. Nie
możemy dać się wystraszyć paru sztormom.
 Corwin, muszę ci coś wyznać. Trzy dni temu sam rozmawiałem z Erykiem.
 Po co?
 Prosił mnie o to. Rozmawiałem z nim z nudów. Nakreślił mi ze szczegółami
swoją linię obronną.
 Dowiedział się od Juliana, że przybyliśmy tu razem i był pewien, że mi
wszystko powtórzysz.
 Zapewne. Ale to nie zmienia faktów.
 Masz rację.
 Więc niech Bleys walczy sobie na własną rękę, a ty uderz na Eryka pózniej.
 Niedługo ma zostać ukoronowany.
 Wiem, wiem. Ale równie dobrze można zaatakować króla jak księcia, czyż
nie? Co za różnica, jaki będzie nosił tytuł w chwili, gdy go pokonasz? To będzie
nadal ten sam Eryk.
 To prawda, ale związałem się z Bleysem.
 Więc się odwiąż.
 Nie mogę tak postąpić.
 Wobec tego jesteś szalony.
 Może.
 Cóż, powodzenia.
 Dzięki.
 Do zobaczenia.
Na tym skończyliśmy rozmowę, która zasiała jednak we mnie ziarno niepo-
koju. Czyżbym zmierzał prosto w pułapkę? Eryk nie był głupcem. Może zarzucił
już na nas gigantyczną sieć śmierci? Wzruszyłem ramionami i oparłem się o burtę,
włożywszy karty ponownie za pasek.
To dumne i samotne uczucie być księciem Amberu, nie mogącym nikomu
zaufać. W danej chwili nie sprawiało mi to szczególnej satysfakcji, ale trudna
rada. . .
Oczywiście, to Eryk był sprawcą sztormu, który na nas spadł, co by się zga-
dzało z twierdzeniem Randoma, że jest panem pogody w Amberze.
Spróbowałem więc i ja pewnej sztuczki Poprowadziłem flotę w kierunku Am-
beru, nad którym szalała śnieżyca. Była to najstraszniejsza nawałnica śnieżna,
jaką mogłem wywołać. Ogromne płatki śniegu zaczęły spadać także na ocean.
Niech Eryk spróbuje poradzić sobie ze zwykłym darem z Cienia, jeśli potrafi.
I poradził sobie.
90
W ciągu pół godziny śnieżyca ustała. Amber okazał się, praktycznie wodosz-
czelny  było to naprawdę jedyne w swoim rodzaju miasto. Nie chciałem zba-
czać z kursu, pozostawiłem więc bieg rzeczy własnemu losowi. Eryk rzeczywiście
panował nad pogodą w Amberze.
Co teraz robić?
Płynęliśmy dalej, prosto w objęcia śmierci.
Cóż mogę dodać?
Drugi sztorm okazał się jeszcze gorszy niż pierwszy, ale udało mi się utrzymać
koło sterowe. Burza była naładowana elektrycznością i skierowana głównie na
flotę. Rozproszyła nas po morzu i zabrała nam Jeszcze czterdzieści statków.
Bałem się skontaktować z Bleysem i usłyszeć, co jego spotkało.
 Zostało mi jeszcze dwieście tysięcy wojska  powiedział.  Mieliśmy
potop. Powtórzyłem mu, co usłyszałem od Randoma.
 Gotów jestem dać temu wiarę  odrzekł.  Ale nie ma co się nad tym
rozwodzić. Panuje nad pogodą czy nie, i tak go pobijemy.
 Miejmy nadzieję  odparłem.
Zapaliłem papierosa i oparłem się o dziób. Wkrótce powinniśmy zobaczyć
Amber. Umiałem już na powrót poruszać się pośród Cieni i wiedziałem, jak tam
dotrzeć. Wszak wszyscy miewają złe przeczucia i żaden dzień nigdy nie wyda-
je się odpowiedni. . . Płynęliśmy więc dalej, kiedy spadła na nas nagła ciemność
i rozpętał się najgorszy ze sztormów. Uszliśmy jakoś przed jego czarnymi mac-
kami, ale przeszył mnie strach. Byliśmy na północnych wodach  jeśli Caine
dotrzyma słowa, to wszystko w porządku, gdyby jednak zamierzał nas wydać, to
ma nad wyraz korzystną sytuację.
Przyjąłem, że nas zdradzi. Dlaczegóż by nie? Przygotowywałem właśnie flotę
do bitwy  pozostałe siedemdziesiąt trzy okręty  gdy zobaczyłem, że płynie
w naszym kierunku. Karty kłamały  lub też powiedziały całą prawdę  wska-
zując na niego jako na kluczową postać.
Jego statek wysunął się na czoło i popłynąłem mu na spotkanie. Stanęliśmy
burta w burtę, patrząc na siebie. Mogliśmy skomunikować się przez Atuty, ale
Caine zdecydował inaczej, a ponieważ miał silniejszą pozycję, etykieta rodzinna
wymagała, aby to on wybrał odpowiedni środek. Najwyrazniej chciał, żeby go
wszyscy słyszeli, gdy krzyknął przez tubę:
 Corwin! Złóż broń! Mamy nad wami przewagę liczebną! Nie macie żad-
nych szans!
Spojrzałem na niego przez wodę i podniosłem swoją tubę do ust.
 Co z naszą umową?  spytałem.
 Uznaj ją za niebyłą  odparł.  Twoje siły są o wiele za słabe, żeby
zdobyć Amber, oszczędz wiec swoich ludzi i poddaj się.
Obejrzałem się przez ramię na słońce.
91
 Zechciej wysłuchać mej prośby, bracie, i pozwól, bym póki słońce nie sta-
nie w zenicie, mógł naradzić się z moimi kapitanami.
 Dobrze  odparł bez wahania.  Jestem pewien, że zdają sobie sprawę ze
swojego położenia.
Odwróciłem się i wydałem rozkaz odwrotu i dobicia do reszty naszych okrę-
tów.
Gdybym spróbował uciec, Caine ścigałby mnie przez Cienie i niszczył jeden
statek po drugim. Proch się nie zapalał na prawdziwej Ziemi, ale wystarczyło
odpłynąć dość daleko, aby i on posłużył do naszej zguby. Gdybym uszedł sam,
flota nie mogłaby przebyć morza Cieni beze mnie i osiadłaby tu, na prawdziwych
wodach, niczym stado kaczek. Cokolwiek bym zrobił, załogę czeka śmierć albo
uwięzienie.
Random miał rację. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl