[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W ostatnich latach mieliśmy mniej sztormów ni\ dawniej powiedziała po chwili.
Właścicielem gruntów na Coronoke był pani dziadek?
Pradziadek.
A rodzice? Czy nadal \yją? Mieszkają na Hatteras?
Ojciec z nową \oną.
A więc ma macochę, pomyślał Rich. To mo\e tłumaczyć niektóre rzeczy.
Pozostałe domki nale\ą do pani rodziny?
Kiedyś cała wyspa była naszą własnością. Stopniowo moi przodkowie wyprzedawali
grunty. Część ziemi zabrało morze. Sądzę, \e to mój pradziadek oddał pańskim przodkom w
dzier\awę teren, na którym stoi ten dom. Wiem, \e polował tutaj mój dziadek. A ojciec jako
młody chłopak prowadzał myśliwych na polowania. Pózniej, kiedy przestali przyje\d\ać na
wyspę, nadal opiekował się domem.
Nikt mu za to chyba nie płacił. W jakimś sensie był tutaj na swoim.
My te\ jesteśmy po dłu\szej chwili odezwał się Rich. Nie miał ochoty zostawiać tej
kobiety samej na opustoszałej wyspie. Co by się stało, gdyby dziś zamiast niego pojawił się
na Coronoke jakiś łajdak? A jeśli będzie du\y sztorm? A co się stanie, jeśli Maudie Winters
nagle zachoruje?
Przyjechała tu pani na... wakacje? spytał, mimo \e zawczasu znał odpowiedz. Mając
na Hatteras ojca, nie spędzałaby urlopu w tak wilgotnym i odludnym miejscu, i do tego tak
blisko domu. Co sprawiło, \e tutaj zamieszkała?
Przeniosła się na wyspę z winy macochy? Rich nie potrafił sobie wyobrazić Maudie
Winters wypędzanej przez obcą kobietę z rodzinnego domu. Nie dopuściłaby do tego. Jemu,
silnemu mę\czyznie, odwa\nie stawiła czoło.
W domu panowała wilgoć. Przez moment zawahał się, czy nie wracać zaraz do
Connecticut. Zbyt dobrze pamiętał przeziębienie, kiedy to przy ka\dym kaszlnięciu potwornie
bolał go kręgosłup. Siedział wtedy zamknięty w celi, be\ \adnej pomocy lekarskiej.
Zgoda powiedziała Maudie Winters zrezygnowanym tonem. Mo\e pan przespać się
na łó\ku w pokoju gościnnym. Tam sypia córka, kiedy mnie odwiedza.
Pokój gościnny? Ta kobieta ośmiela się przyjmować gości w cudzym, a na dodatek
rozpadającym się domu? Ma córkę? ;
Mogę spać w pokoju gościnnym. Pod warunkiem, \e jest tam przyzwoite łó\ko, a nie
dziecięca kołyska. Znów prowokował kobietę.
Uda się panu wstać?
Jeśli pani pomo\e mi usiąść, to potem sobie poradzę.
Wsunęła głowę pod ramię Richa. Poczuł dotyk jedwabistych włosów i zapach koniczyny.
A kiedy kształtnymi, pełnymi piersiami podparła go z boku, \eby mógł usiąść, miał ochotę się
poddać.
Chryste! Dobrze wiedział, \e w jego organizmie jest du\y niedobór witaminy S, ale \e a\
tak bardzo brakuje mu seksu, o tym nie miał pojęcia. Przez długi czas był go pozbawiony.
A teraz widok drobnej, ponętnej pani Winters wywołał piorunujące wra\enie. Kojarzyła
mu się z ładunkiem wybuchowym. Niestety jednak w chwili obecnej nie był w stanie
wyciągnąć zapalnika. A co dopiero cieszyć się z eksplozji.
Znalazł się w innym pokoju. Zciany były tu mniej więcej pionowe, a sufit biegł prawie
poziomo. To go nieco uspokoiło. W kącie stało łó\ko. Obok znajdowała się nawet łazienka.
Maudie podała Richowi ręcznik.
Przykro mi, ale wanna nie nadaje się do u\ytku. Grzejemy wodę na piecyku i
korzystamy z miednicy lub umywalki.
Oddałby teraz połowę swej wojskowej emerytury za pół godziny przyzwoitej kąpieli w
jacuzzi!
To \aden problem odparł.
Problem, lecz nie przyjechał tu po to, aby pławić się w luksusach.
Czy to wszystko, czego panu trzeba?
Nie, nie wszystko, lecz nie sądził, by zechciała dać mu to, na co miał największą ochotę.
Zaspokoić palącą potrzebę, niedawno uświadomioną.
Pościel była zimna i wilgotna. Nie mógł zasnąć. Pewnie wypił za du\o kawy lub myślał
zbyt wiele. A ponadto minęła dopiero dziewiąta, a on kładł się znacznie pózniej, po ostatnich
wiadomościach telewizyjnych. O ile zdą\ył się zorientować, nie było tu \adnego odbiornika,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]