[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chora. Ta spokojna rezygnacja była dla niej zródłem siły.
Wracali do domu Seabrooków w milczeniu. Gdy
weszli do salonu, Dara opadła bezwładnie na miękką
kanapę i zrzuciła eleganckie pantofle. Rozkoszowała się
ciepÅ‚em ognia pÅ‚onÄ…cego na kominku. Salon byÅ‚ jej ulu­
bionym pomieszczeniem w rodzinnym domu. Co parÄ™
lat zmieniał się wystrój wnętrza, ale ten pokój wciąż
zachÄ™caÅ‚ do odpoczynku, a miÅ‚a atmosfera koiÅ‚a starga­
ne nerwy.
- Jak długo twoja matka przebywa w zakładzie?
- Od pięciu lat. Wcześniej bywała tam na kuracjach.
Gdy lekarze po raz pierwszy zatrzymali ją na dłużej,
chodziłam do czwartej klasy. Okropnie się bałam. - Dara
nadal miała przed oczyma obraz matki odjeżdżającej
karetką pogotowia. - Wiedziałam, że przydarzyło nam
się wielkie nieszczęście. Umierałam ze strachu, że mama
do mnie nie wróci. Bardzo pomogła mi Rainy, nasza
gospodyni. W każdy piÄ…tek chodziÅ‚yÅ›my razem do par­
ku. Bawiłam się tam z innymi dziećmi. Kupowała mi
słodycze. - Dara roześmiała się cicho. - W parku rosły
ciemne winogrona. Objadałam się nimi, a potem miałam
granatowe obwódki wokół ust...
Urwała nagle. Czuła na sobie badawcze spojrzenie
Ridge'a. Ostatniej nocy wiele się między nimi zmieniło.
Byli sobie bliżsi. Ridge śmiało pytał o szczegóły z jej
życia i był pewny, że uzyska odpowiedz. Zastanawiała
się, co to oznacza. Czy nie za wiele sobie wyobrażała?
- ZadaÅ‚eÅ› grzecznoÅ›ciowe pytanie, a ja ci opowie­
działam o całym moim dzieciństwie - powiedziała
z uśmiechem, próbując zbagatelizować niedawne zwie-
rżenia. Podniosła się z kanapy. - Przyniosę napoje. Na
co masz ochotÄ™?
- Zdam się na twój wybór.
Dara podeszÅ‚a do tacy z napojami. Nie podniosÅ‚a wzro­
ku, a mimo to wiedziaÅ‚a, że Ridge siÄ™ do niej zbliża. Wy­
czuwała niezawodnie jego obecność. Nie zwracając uwagi
na przyspieszone bicie serca, wrzuciła lód do szklanek
i nalaÅ‚a do nich wody mineralnej. PodaÅ‚a napój milczÄ…ce­
mu ochroniarzowi. Z trudem znosiła długotrwałą ciszę.
Nagle przypomniała sobie niepokojący incydent, do któ-
rego doszło podczas zebrania wyborczego.
- Ten agresywny mężczyzna miał przy sobie broń.
- Tak, to prawda-odparł Ridge. Natychmiast otrząś-
nął się z zamyślenia i zaczął rozumować trzezwo.
Dara upiła łyk wody. Zagrzechotały cicho kostki lodu.
- Sądzisz, że chciał jej użyć? - zapytała.
- Nie dziÅ›.
Dara na moment wstrzymała oddech. Ogarnęła ją pa-
nika. Serce zabiło jej mocniej. Postawiła szklankę na
drewnianym barku.
- Musimy zawiadomić Harrisona. Trzeba zadzwo-
nić...
- Drew już wie. Telefonowałem do Teksasu. - Ridge
zacisnÄ…Å‚ wargi, a potem oznajmiÅ‚: - To byÅ‚a dÅ‚uga roz­
mowa. Ustaliliśmy, że będziesz się rzadziej pokazywać
publicznie, a twoje wystąpienia zostaną skrócone do
siedmiu minut. WystÄ…pimy do wÅ‚adz lokalnych o dodat­
kowÄ… ochronÄ™ policyjnÄ…, której zadaniem bÄ™dzie obser­
wowanie tłumu.
- WyglÄ…da na to, że mimo wszystko nie jesteÅ› zado­
wolony z wyników tej rozmowy. - Dara kpiąco uniosła
brwi.
- Zaproponowałem odwołanie wszystkich twoich
wystąpień, ale Drew Forrester uznał, że przesadzam.
Dara odruchowo dotknęła blizny na czole. Na mo­
ment uległa panice, ale natychmiast wzięła się w garść.
TÅ‚umaczyÅ‚a sobie, że ów mÅ‚ody mężczyzna nie wyciÄ…g­
nął broni. Zapewne chciał się tylko popisać się przed
kolegami. Wkrótce miały się odbyć wybory. Dara nie
chciała utrudniać życia zapracowanemu Harrisonowi.
- Moim zdaniem Drew miaÅ‚ racjÄ™. Czeka mnie zale­
dwie kilka spotkań. Tamten facet z pewnością szukał
tylko poklasku.
Zamrugała powiekami czując, że silna męska dłoń
obejmuje mocno jej nadgarstek. Stali twarzÄ… w twarz.
Dara popatrzyła w piwne oczy podobne do lwich ślepi.
Poraziła ją siła badawczego spojrzenia.
- Nie wierzysz mi. SÄ…dzisz, że przesadzam - powie­
dział Ridge z pozornym spokojem.
- Dlaczego tak siÄ™ o mnie troszczysz? Jakie masz po
temu powody? - zapytała ze ściśniętym gardłem.
- Pamiętasz, co między nami zaszło w Nowym
Jorku?
- Sam kazałeś mi o tym zapomnieć. Mówiłeś, że to
był błąd. Podobno zbyt długo przebywaliśmy razem
i dlatego emocje wymknęły siÄ™ spod kontroli - stwier­
dziÅ‚a ironicznie. Westchnęła, czujÄ…c znów ból i upoko­
rzenie wywołane jego słowami. Dodała z goryczą: - Po-
dobno wszystkiemu winien byÅ‚ mój wyzywajÄ…cy ko­
stium kÄ…pielowy. Ja siÄ™ nie liczÄ™. Seksowny ciuch od
razu na ciebie podziałał.
- Mówiłem tak, bo chciałem zachować trzezwość
umysłu. - Ridge zaklął cicho. To samo powtarzał sobie
w duchu od pamiętnej rozmowy, która ich poróżniła.
- Musiałem się bronić przed emocjami.
- Ja również próbowaÅ‚am nad nimi zapanować - od­
parła zgnębiona Dara. Ridge objął ją mocno. Wzmocnił
uścisk, gdy próbowała wysunąć się z jego ramion.
- Gadałem bzdury, bo sądziłem, że muszę trzymać
siÄ™ od ciebie z daleka.
Dara czuła, że dłużej nie zniesie takiej niepewności.
- Co ty właściwie próbujesz mi powiedzieć, Ridge?
Czyżby mój czarny kostium kÄ…pielowy graÅ‚ w tej spra­
wie drugorzędną rolę? Czy moja skromna osoba ma dla
ciebie jakieÅ› znaczenie?
- Owszem, ma - odparÅ‚ Ridge zmysÅ‚owym baryto­
nem, który przyprawił Darę o zawrót głowy. - Miałem
jednak wiele powodów...
- Wiem - przerwała mu Dara. Odniosła wrażenie, że
serce lada chwila wyskoczy jej z piersi. - JesteÅ› ochro­
niarzem i nie zadajesz siÄ™ z klientkami.
- To jeden z powodów, ale sprawa wcale nie jest taka
prosta.
Dara nie rozumiała, o co mu chodzi. Pokręciła głową.
- Jakie sÄ… inne powody twojej rezerwy? JesteÅ› żona­
ty? A może zaręczony? Co...
- Oprócz ciebie nikt dla mnie nie istnieje - wpadł jej
w słowo Ridge. Oczy pociemniały mu z przejęcia. - Tak
się fatalnie składa, że nie mamy szans na udany związek.
- Dlaczego?
- Nie mogę ci tego powiedzieć. - Ridge westchnął
ciężko.
- To nieuczciwe! - wybuchnęła Dara.
Ridge pochylił się i zajrzał jej w oczy. Mięsień na
jego policzku drgaÅ‚ rytmicznie. To byÅ‚ typowy dla Jack­
sona objaw zdenerwowania.
- Skarbie, znalezliÅ›my siÄ™ w paskudnej sytuacji. Je­
stem wÅ›ciekÅ‚y z tego powodu. To niesprawiedliwe, że­
bym Å›niÅ‚ o tobie, leżąc samotnie w pustym łóżku, pra­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl