[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Tristan powierzył kasztelanowi pierścień z zielonego jaspisu i poselstwo, które miał zanieść
królowej.
ii. dynas z lidanu
Bele amie, si est de nos:
Ne vus sans mei, ne jo sans vus.
arie de ran e
Dynas wrócił tedy do Tyntagielu, wstąpił po schodach i wszedł do sali. Pod baldaki-
nem król Marek i Izolda Jasnowłosa sieóieli przy szachownicy. Dynas zajął miejsce na
zydlu wpodle królowej, jak gdyby przyglądał się grze i po dwakroć udając, że wskazuje
figury, położył rękę na szachownicy. Za drugim razem Izolda poznała na palcu pierścień
autor nieznany òieje Tristana i Izoldy 59
z jaspisu. Natychmiast odechciało się jej grania. Trąciła lekko ramię Dynasowe w taki
sposób, że kilka pieszków przewróciło się.
 Wióisz kasztelanie  rzekła  zburzyłeś mi grę i to tak, że nie sposób jej podjąć.
Marek opuszcza salę, Izolda chroni się do komnaty, każe wołać kasztelana do siebie:
 Panie miły, jesteś posłańcem Tristana?
 Tak, królowo, jest w Lidanie, ukryty w mym zamku.
 %7łali prawda, że pojął żonę w Bretanii?
SÅ‚owo
 Królowo, powieóianoć prawdę. Ale on upewnia, iż cię nie zdraóił; iż ani na óień
nie przestał cię miłować nad wszystkie inne; że umrze, jeśli cię nie ujrzy bodaj jeden raz.
Błaga, byś zgoóiła się na to w imię przyrzeczenia, które dałaś mu ostatniego dnia, gdy
mówił z tobą.
Królowa słuchała przez chwilę, myśląc o drugiej Izolóie. Wreszcie odparła:
 Tak, w ostatnim dniu, gdy mówił ze mną, przypominam to sobie, rzekłam:  Je-
śli kiedykolwiek ujrzę pierścień z zielonego jaspisu, ani wieża, ani warowny zamek, ani
zakaz królewski nie przeszkoóą mi spełnić woli przyjaciela, bęóieli to rozsądek czy sza-
leństwo&  .
 Królowo, od óiś za dwa dni dwór ma opuścić Tyntagiel, aby się udać na Białą
Równię: Tristan powiadamia cię, iż bęóie czekał ukryty przy droóe, w krzaku głogów.
Błaga, abyś się ulitowała nad nim.
 Rzekłam: ani wieża, ani warowny zamek, ani zakaz królewski nie przeszkoóą mi
spełnić życzenia przyjaciela.
Trzeciego dnia, podczas gdy cały dwór Marka gotował się wyruszyć z Tyntagielu,
Tristan i Gorwenal, Kaherdyn i jego giermek wóiali pancerze, wzięli miecze i tarcze
i tajemnymi ścieżkami puścili się ku oznaczonemu miejscu. Dwie drogi prowaóiły przez
las na Białą Równię: jedna piękna i dobrze ubita, którą miał przejeżdżać orszak, druga
kamienista i opuszczona. Przy tej to droóe Tristan i Kaherdyn pozostawili giermków,
aby czekali w miejscu swych panów, strzegąc koni i tarcz. Sami wsunęli się w las i ukryli
w chaszczu. Przed tym chaszczem Tristan położył gałązkę leszczyny, do której umoco-
wane było zdzbło przewierścienia.
Dwór, Kobieta, Obyczaje
Niebawem orszak ukazał się na droóe. Najpierw świta króla Marka. Ciągną w pięk-
nym porzÄ…dku kwatermistrze i wiwandierzy, kucharze i podczaszowie, ciÄ…gnÄ… kapelani,
ciągną psiarkowie wiodący charty i ogary, potem sokolnicy niosący ptaki na lewej pięści,
potem łowczowie, potem rycerze i baroni; jadą sobie pomalutku, w pięknym ordyn-
ku, parami. Lubo jest wióieć ich bogato oóianych, na koniach o aksamitnych rzędach
wysaóanych kosztownościami. Potem przejechał król Marek; Kaherdyn cudował się,
wióąc poufałych jego jadących obok, dwóch po prawicy, dwóch po lewicy, wszystkich
oóianych w złotogłowia i szkarłaty.
Z kolei wysunÄ…Å‚ siÄ™ orszak królowej. òiewczÄ™ta sÅ‚użebne od bielizny i pokojów je-
chały przodem, potem żony i córki baronów i hrabiów. Ciągną jedna za drugą, sznurkiem:
młody kawaler towarzyszy każdej z nich. Wreszcie nadjeżdża rumak i niesie jezdzczynię
piękniejszą od wszystkich, jakie kiedykolwiek Kaherdyn oglądał na oczy: pięknie ukształ-
towaną na ciele i licu, w miarę szeroką w biodrach, z pięknie naznaczonymi brwiami,
śmiejącymi się oczyma, drobnymi ząbkami; okrywa ją suknia z czerwonego atłasu: mi-
sterny łańcuszek ze złota i kamieni zdobi jej gładkie czoło.
 To królowa  rzekł Kaherdyn po cichu.
 Królowa?  rzekł Tristan  nie, to Kamila, jej służebna.
Wówczas nadjeżdża na karym rumaku inna pani, bielsza niż śnieg lutowy, różowsza
niż róża; jasne jej oczy migocą niby gwiazda w zródle.
 Ha! wióę ją, to królowa!  rzekł Kaherdyn.
 Ej, nie  rzekł Tristan  to Brangien, wierna służka.
Wtem droga rozjaśniła się, jak gdyby słońce spłynęło nagle przez sitowie wielkich
drzew, i ukazała się Izold Jasnowłosa. Diuk Andret, niech go Bóg pohańbi! jechał po jej
prawicy.
W tejże chwili wzniósł się z krzaku głogowego śpiew piegży i skowronka: to Tristan
wkładał w tę melodię całą swoją tkliwość. Królowa zrozumiała poselstwo przyjaciela. Spo-
strzegła na ziemi gałązkę leszczyny, w której tkwi mocno zdzbło przewierścienia i myśli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl