[ Pobierz całość w formacie PDF ]
opowiadania o incydencie z Charlesem, zachowywała się
niezwykle spokojnie.
Dax zastanawiał się, czego się po nim spodziewała.
Dlaczego nie przyjęła z zadowoleniem oświadczenia, \e jej
wybacza?
Pragnął wierzyć Jillian. Bardzo się stajał. Ale nie był do
końca przekonany, \e powiedziała prawdę... A jemu zale\ało
tylko na tym, aby wymazać z pamięci ostatnie siedem lat.
- Tatusiu!
Z pokoju wyszła Christine. Była ubrana w kostium
baletowy, otrzymany od Jillian na urodziny.
- Cześć, kotku. Jesteś gotowa wyjść na scenę i tańczyć dla
wielbicieli? - zapytał.
Zachichotała. Zmiech córki uszczęśliwiał Daksa.
Uprzytomnił sobie, \e Christine zaczyna się zachowywać
bardziej jak mała dziewczynka, a mniej jak miniaturka
dorosłej osoby, czego do tej pory od niej oczekiwał.
- Tatusiu, przed chwilą dzwoniła ciocia Marina. Czy
mogę zostać u nich na całą noc? - Christine mówiła z takim
przejęciem, jakby została zaproszona na spotkanie z
uwielbianą gwiazdą filmową. - Jutro jest sobota. Ciocia
powiedziała, \e mogę spędzić u nich cały dzień...
Dax udawał, \e zastanawia się nad odpowiedzią.
- Sądzę, \e mo\esz. Pod warunkiem, \e nie będziesz jadła
palcami z talerza ani siorbała przy stole.
Christine znów zachichotała radośnie.
- Och, tatusiu, \artujesz sobie.
Po minie córki poznał, \e była przekonana, i\ ojciec nie
sprawi jej zawodu. Patrzył, jak zbiega po schodach. Z
podskakującym na główce końskim ogonem, porannym
dziełem Jillian.
- Idę na podwórko pobawić się z Elizabeth! - krzyknęła.
Miał ochotę zapytać, kim jest Elizabeth, ale w porę
uprzytomnił sobie, \e Christine mówi o lalce. Idąc odszukać
Jillian, uznał, \e poślubienie jej było najmądrzejszą rzeczą,
jaką kiedykolwiek zrobił. Choćby tylko z jednego względu. Ta
kobieta potrafiła uczynić jego córkę szczęśliwym dzieckiem.
Zastał Jillian w sypialni, gdzie w szufladach układała
swoje rzeczy. Stanął niepostrze\enie w drzwiach pokoju,
wpatrując się w nią z zachwytem. Odwróciła się nieco, tak \e
dostrzegł w lustrze wyraz jej twarzy.
Przeraził się. Była smutna. Bardzo smutna. Zgnębiona.
Tak wyglądała ostatnio tylko wtedy, kiedy była przekonana,
\e nikt jej nie widzi. Czy\by nadal cierpiała z powodu śmierci
Charlesa? Gdy o nim ostatnio wspomniał, natychmiast
zesztywniała. Udał, \e tego nie widzi, ale fakt zapamiętał.
Zobaczyła go w lustrze. Natychmiast się uśmiechnęła.
- Hej, wejdz, przystojniaku.
Podszedł i pocałował ją. Poczuł przypływ po\ądania.
- Czekałem na to cały dzień - oświadczył.
- Chrissy jest w domu - ostrzegła go z uśmiechem. -
Będziesz musiał jeszcze trochę poczekać.
Dax nie odwzajemnił uśmiechu.
- Złotko, czy jesteś szczęśliwa? - zapytał. Znieruchomiała
w jego objęciach.
- A nie wyglądam na szczęśliwą? Zamyślony, pogłaskał
ją po plecach.
- Jesteś szczęśliwa? - ponowił pytanie. Pocałowała go w
szyję. Nie mógł dostrzec wyrazu jej oczu.
- Tak. Codziennie rano, kiedy się budzę, szczypię się, aby
sprawdzić, czy to przypadkiem nie jest sen.
- To nie jest sen - odrzekł Dax. - I tak będzie do końca
twego \ycia.
- śyję z dnia na dzień.
Zaskoczyło go to stwierdzenie. Uprzytomnił sobie, \e do
tej pory unikał rozmów na temat przyszłości. Nie potrafił teraz
o tym myśleć. Jillian stała tu\ przed nim, zębami dra\niąc jego
ucho. Podniecała go coraz bardziej. Czemu więc miałby
rozpoczynać rozmowę na powa\ne tematy i ściągać sobie
kłopoty na głowę?
Z trudem oderwał się od Jillian. Zamknął na klucz drzwi
sypialni.
- Pozwól, \e udowodnię ci, i\ dzieje się to na jawie -
powiedział.
Na ślicznej twarzy Jillian ukazał się figlarny uśmiech.
- Trudno mnie przekonać. Pewnie zajmie ci to trochę
czasu...
Dwie godziny pózniej Jillian wiozła Christine do domu
siostry. Przed wyjazdem dziewczynka szalała z podniecenia.
Kiedy za nimi zamknęły się drzwi, Dax poszedł do gabinetu.
Miał nadzieję rozszyfrować do końca tajemnice finansów
firmy przed powrotem Jillian. Potem będą mieli dla siebie
mnóstwo czasu i cały dom. Ju\ sobie wyobra\ał, jak relaksują
się w jacuzzi, popijając zimne drinki.
Dwadzieścia minut pózniej rozmyślania przerwał mu
dzwonek.
Dax podniósł się zza biurka i przeszedł przez hall.
Otworzywszy drzwi, zobaczył przed sobą Gerarda Kelveya.
- Dobry wieczór - zaskoczony powitał niespodziewanego
gościa. - Wchodz, proszę, do środka. Czym mogę ci słu\yć?
Gerard nale\ał do grona przyjaciół jego ojca, ale Dax
nigdy nie lubił tego człowieka. Przypuszczał, \e animozja jest
obustronna. Gerard nie pochwalał podejmowanych przez
niego decyzji. Gdy tylko jakaś sprawa wymagała akceptacji
rady nadzorczej, głosował przeciw propozycji Daksa.
- Musimy porozmawiać - oświadczył. - Chodzi o firmę.
- Przejdzmy do gabinetu. - Dax usadowił gościa w fotelu i
nalał mu drinka. - Mów, o co chodzi.
Gerard odchrząknął nerwowo.
- Poinformowano mnie, \e zdajesz sobie sprawę z tego, i\
ostatnio nastąpił na giełdzie znaczny ruch akcji naszej firmy.
- Tak - potwierdził Dax, zastanawiając się, kto powiedział
to Gerardowi. - Czy\byś nale\ał do grona ich nabywców?
Gość skinął głową.
- Nale\ałem.
Dax zwrócił uwagę na czas przeszły.
- Zastanawiam się, dlaczego - powiedział. - Przecie\ nie
masz mo\liwości kupienia pakietu kontrolnego, a więc
przejęcia ode mnie zarządzania firmą. Kto jeszcze bierze w
tym udział?
- Roger. To był jego pomysł. - Gerard potrząsnął głową.
Sprawiał wra\enie zdegustowanego swoim postępowaniem. -
Nie powinienem go słuchać. Twój ojciec był moim
przyjacielem. Trzydzieści lat temu umo\liwił mi
zainwestowanie w Zakłady Przemysłowe Piersalla, a ja
zawiodłem jego zaufanie. - Podniósł wzrok i spojrzał na
Daksa. - Przykro mi. Przepraszam. Jeśli teraz zechcesz
wykupić moje udziały, ja to zrozumiem.
A więc człowiekiem, który oszukiwał Charlesa, okazał się
Roger Wingerd. Było to dość łatwe, zwa\ywszy na ogromne
zaufanie, jakim darzył go Charles. Dax wyprostował się i
wyciągnął rękę do gościa.
- Dziękuję, \e z tym do mnie przyszedłeś. Nie stało się
nic złego. Wingerdowi nie uda się kupić a\ tylu udziałów,
\eby zyskać decydujący wpływ na politykę firmy.
- Uda się - oświadczył Gerard. - Jeśli po stronie Rogera
stanie Jillian i poprze go w czasie głosowania.
Dax zamarł. Jeśli po stronie Rogera stanie Jillian,
powtórzył w myśli. Przecie\ od samego początku nie miał do
niej zaufania. Obawiał się, \e go zdradzi.
Byłaby do tego zdolna? Nie. Obiecała, \e w firmie będzie
trzymała jego stronę. I pozostała u jego boku, mimo i\ nie
stwierdził jednoznacznie, \e uwierzył w jej opowiadanie o
Charlesie. Czy tak postępowałaby kobieta winna zdrady?
Jillian cię kocha i nigdy w \yciu by cię nie zdradziła,
podpowiadał mu wewnętrzny głos.
I nagle Dax uzmysłowił sobie, jak wielki popełnił błąd.
Bezustannie podejrzewał Jillian, a ona mówiła prawdę. Jak
mógł być głupi i uparty?
Nagle za plecami usłyszał kroki. Odwrócił się i ujrzał ją
przed sobą. Miała kredowobiałą twarz. Podszedł bli\ej.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]