[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ich stosunki zdawały się być teraz utrzymywane na siłę, a biorąc pod uwagę, że
byli przyjaciółmi, to nie było to dobre. Harry był pewien, że Severus poczuł coś,
kiedy dotknął jego skrzydeł i właśnie dlatego kazał mu wyjść. Od tamtego
momentu tak naprawdę ze sobą nie rozmawiali. Podczas zajęć Severus stawał
się Snape'em i unikał Harry'ego za wszelką cenę. Co jakiś czas Harry czuł
jednak na sobie jego spojrzenie, ale w momencie gdy unosił głowę, mężczyzna
natychmiast odwracał wzrok. Jedyną chwilą, kiedy profesor dostrzegł jego
obecność był czwartkowy koniec lekcji, gdy powiedział mu, że jest zbyt zajęty by
dalej przeprowadzać z nim dodatkowe zajęcia z eliksirów.
To wyjaśniło Harry'emu jedną rzecz  Severus Snape wiedział, że coś się święci i
nie chciał mieć z tym absolutnie nic wspólnego. W końcu nie był głupim
mężczyzną, a chłopak dostrzegł jego reakcję, gdy go dotknął. Może nie wiedział,
że są towarzyszami, ale miał świadomość, że coś jest nie tak i postanowił unikać
Harry'ego. A Harry powinien poczuć ulgę, bo przecież mężczyzna podjął decyzję.
Miał wolną wolę - zero przeznaczenia i zero musisz to zrobić. Tak, Harry
powinien być szczęśliwy, ale tutaj właśnie zaczynał się jego dylemat.
Bo Harry nie był szczęśliwy.
Od czasu Zdarzenia mógł myśleć tylko o tym, jak wspaniała była bliskość
wysokiego Mistrza Eliksirów. Severus był jego towarzyszem. Hermiona tak
powiedziała i Harry starał się temu zaprzeczać, ale teraz& Po tym jednym
dotyku  tej jednej pieszczocie  tylko to miał w głowie. Rozmyślał o oczach
mężczyzny, jego dłoniach, jego twarzy. Zasypiał myśląc o nim i tak samo się
budził. Chyba wariował. Kompletnie i absolutnie świrował.
To jedyne wyjaśnienie.
Nawet to, że mężczyzna jasno dał mu do zrozumienia, że nie chce mieć z tym
nic wspólnego, nie pomagało mu się uspokoić. Teraz chciał tylko& Och, kogo on
oszukuje  pragnął powiedzieć Severusowi, że jest on jego towarzyszem. Jednak
to znaczyłoby wyparcie się wszystkiego, co mówił na ten temat wcześniej. Chciał
mieć wybór. Chciał, żeby Severus miał wybór. Z drugiej strony zaczął myśleć, iż
jego wyborem był właśnie mężczyzna. Ale czy naprawdę chodziło o to? Może to
sprawka przeznaczenia? Och, wydaje ci się, że masz nad tym kontrolę. Jak
słodko.
Tak, Harry miał problem.
I dlatego siedział na drzewie.
Nie wiedział dlaczego siedzi na nim w połowie listopada w północnej Szkocji, ale
właśnie tam rozmyślał o tym szczególnym, sarkastycznym mężczyznie. Sam
zdążył już zauważyć, że coraz więcej wolnego czasu spędza na dworze.
Spacerował wzdłuż granicy Zakazanego Lasu lub po prostu tam siedział. A
ostatnio zaczął wspinać się na drzewa.
Lubił to robić jeszcze przed przyjazdem do Hogwartu, ponieważ dawało mu to
sporą przewagę w ucieczkach przed Dudley'em, który ze względu na swoją
wagę, nie mógł wspiąć się za nim. Jednak drzewa straciły swój urok po tym, jak
pies ciotki Marge zagonił go na jedno i zmusił do siedzenia na nim przez kilka
godzin. Jednak teraz tkwienie na niemal samym czubku najwyższego drzewa
sprawiało, że czuł się spokojny. Pomagało też to, że w dole nie było żadnych
złośliwych psów. Miał jak myśleć, a wiemy, że robił to ostatnio dosyć często.
Wiedział, że nie powinien tego tak roztrząsać, ale to wszystko było strasznie
pogmatwane. Przeżył do tej pory tylko jedno pamiętne zauroczenie Cho Chang
na czwartym i piątym roku, które zniknęło tak szybko jak się pojawiło. Czyli jakieś
dwa lata temu. Potem musiał skupić się na wojnie i treningach i nie było mowy o
żadnych związkach. Czuł się świetnie, jeśli był w stanie zapamiętać, który but
jest prawy, a który lewy i nie miał pojęcia jak udało mu się pokonać Voldemorta.
Ron nazwał to  trybem wojennym". Według niego było to szczęście głupiego, z
którego również był znany.
Nie miał pojęcia jak to jest mieć towarzysza, a zwłaszcza, jeśli jest nim inny
mężczyzna. I prędzej zje korzenie tego drzewa niż kogoś o to zapyta.
- Harry? Gdzie jesteś?  usłyszał nagle. Zerknął w dół i zobaczył Rona i
Hermionę, idących wzdłuż granicy Lasu. Sam powiedział im tydzień temu, że
lubił przesiadywać tutaj na drzewach. Przyjaciółka oznajmiła wtedy, że zaczyna
się w ten sposób  łączyć z naturą". Cóż, mógł się teraz łączyć z czymkolwiek:
naturą, Narglami czy duszami, jeśli miałby gwarancję, że poczuje się przez to
lepiej. Dwójka zbliżała się coraz bliżej i Harry zdecydował, że może się trochę
zabawić.
- Widzisz go, Ron?
- Nie, żadnego małego, zielonowłosego, gigantycznego Wróżka w zasięgu
wzroku. I pomyślałby kto, że on wyróżnia się z tłumu. HEJ, DZWONKU, GDZIE
JESTEZ?
- Tutaj.
- Kurwa, Harry!  wykrzyknął rudzielec, kiedy pojawiła się nagle przed nim twarz
Harry'ego. Gryfon zszedł do najniższej gałęzi i utrzymując swój ciężar na
kolanach, zwisał z niej do góry nogami. Ale było warto.  Mało nie dostałem
zawału!
- Język, Ronaldzie!  Hermiona trzymała dłoń na sercu, również przestraszona
tak nagłym pojawieniem się przyjaciela.
Harry zachichotał. Nie wstydził się już tego robić w ich towarzystwie, ponieważ
oni dokładnie wiedzieli co to oznacza. Jednak nie był jeszcze taki swobodny przy
reszcie szkoły.
- Wybaczcie, nie mogłem się powstrzymać. O co chodzi? Stało się coś? 
zapytał, wciąż zwisając do góry nogami.
- Nie jest ci zimno?  odpowiedziała pytaniem Hermiona. Ona i Ron mieli na
sobie swoje zimowe płaszcze, podczas gdy Harry był ubrany bardzo lekko,
jednak wcale nie czuł się zmarznięty.
- Nie bardzo. To dlatego tutaj przyszliście?
- Nie. No może tak. Długo cię nie było i zaczynaliśmy się martwić.
- Ty zaczynałaś się martwić.
- Nie, Ron, my. Ciągle pytałeś czy Diligarianie nie mają w Lesie jakiś naturalnych
drapieżników.
- Właśnie, że nie.
- Właśnie, że tak.
- Właśnie&
- Nic mi nie jest!  przerwał im Harry.  Myślałem sobie. Lubię drzewa.
- O tym właśnie tak rozmyślałeś?
- No nie, ale drzewa są naprawdę fajne i nieskomplikowane. Sprawiają, że inne
rzeczy wydają się łatwiejsze. Są silne i mocne. Potrafią wiele przeżyć i dalej
rosnąć, wciąż będąc pięknymi.
- Brzmisz jak moja ciotka Millie  powiedział Ron, którego zaczynała boleć głowa
na myśl o tej całej krwi spływającej do mózgu Harry'ego.
- A co z nią?
- Kilka lat temu dołączyła do tej dziwacznej grupy "Kochających Matkę Ziemię".
Przytulają się do drzew, chodzą nago i& może lepiej będzie, jeśli się teraz
zamknę.
- Nie musisz się martwić, nie mam zamiaru chodzić nigdzie nago.
- Och, kamień spadł mi z serca. Poza tym zmieniła swoje imię na Różyczkę
Miłości. Myślałeś nad czymś takim?
- Jasne, chciałem oficjalnie nazwać się Dzwonkiem, specjalnie dla ciebie.
- Awww, jesteś słodki.
- Czy chodzi o profesora Snape'a?  zapytała Hermiona.
- Huh?
- Powód, dla którego jesteś na drzewie  czy chodzi o profesora Snape'a?
Chłopcy spojrzeli na nią dziwnie zastanawiając się, o czym ona mówi. Harry
zeskoczył na ziemię, stając obok nich. Dopiero po chwili zorientował się o co
chodzi.
- Hej!  powiedział nagle Ron.  Chyba uzgodniliśmy, że nie będziemy o tym
rozmawiać. A przynajmniej nie w mojej obecności.
- Nie, Ron, tylko ty tak powiedziałeś  stwierdziła dziewczyna.
- Harry, proszę, powiedz jej o czym myślałeś.  Trzeba tutaj wspomnieć, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl