[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tajemnicza dziewczyna.
 Nie jezdziłem na wyspę, żeby panią  omamiać .
 Kto mnie zwabił do waszego obozu?
 Zwabił? Czy to najwłaściwsze słowo? Zwabić można kogoś w zasadzkę.
 Zwabił mnie pan do obozu, gdzie mieszka cała gromada nudziarzy i gdzie
wykopuje się nieboszczyków. Brr... To była swego rodzaju zasadzka. Bo okazał
się pan innym, niż sądziłam. Zostałam oszukana. Wyobrażałam sobie, że jest
pan trochę zwariowanym, ale niemniej miłym człowiekiem, który będzie się
mną interesował, rozmawiał ze mną, spacerował. A pan w dzisiejsze
przedpołudnie odgrzebywał zmarłych, a potem, gdy pan zobaczył jakąś nową
panienkę, już mnie pan pozostawia, już pana interesuje ktoś inny.
 To jakaś tajemnicza historia z tą dziewczyną. Po co ona weszła do tego
pustego domu?
 Tajemnicza historia! Gdy mieszkałam na wyspie, to ja byłam tajemnicza.
Jak przestałam być tajemnicza i przeniosłam się do was, natychmiast w pańskich
oczach ktoś inny stał się tajemniczy. Czy pan ma dobrze w głowie?
 Cicho. Cichooo...  syknąłem.  Martwy Dom już blisko.
Dziewczyna była ubrana w szare spodnie i skórzaną kurteczkę. Na jasnych
włosach miała płócienną czapeczkę.
Wybiegła z Martwego Domu i podeszła do pozostawionego na trawniku
motocykla. Przyklęknęła przy nim i zaczęła, poprawiać łańcuch.
 Co pani tam robiła?  zagadnąłem ją surowo.
Wstała, wsadziła ręce w kieszenie i popatrzyła na mnie drwiąco.
 Co tam robiłam? Ano niech pan zgadnie...
 Nie mam ochoty do żartów.
 Ja także.
Znowu przyklęknęła przy łańcuchu. Dotknęła go w kilku miejscach, potem
zajrzała do baku i uczyniła jeszcze kilka równie niejasnych czynności. W końcu,
jakby zdenerwowana moim milczeniem, zapytała:
 Czy to pański dom?
 Nie...
 A może tej dziewczyny?  wskazała Krystynę, która udając, że zupełnie się
nami nie interesuje, usiadła na trawie.
 Nie. Też nie.
 No więc, co pana obchodzi, gdzie byłam i co robiłam?
Powiedziałem.
 Tu w okolicy kręci się pewna złodziejka...
 A pan jest z milicji?
 Nie...
 A ta pani?...
 Też nie.
 No więc?
 Każdy obywatel powinien czuwać nad wspólnym dobrem. Ten pusty dom
jest niczyj. A jeśli jest niczyj, to jednocześnie należy do wszystkich i każdy
człowiek powinien uważać, żeby nie zginęło nic ze wspólnego naszego dobra.
 Mowa-trawa  odrzekła.
Skoczyła na siodełko. Zapuściła motor i odjechała. Na zakręcie pokazała mi
język.
Ale właśnie w tej samej chwili motocykl parsknął głośno, zakrztusił się i
umilkł. Dziewczyna zeskoczyła z siodełka i przyklęknęła przy motorze.
 Bardzo tajemnicza nieznajoma  chichotała Krystyna.
Podeszliśmy do dziewczyny reperującej motor.
 A pan znowu tutaj?  zapytała z wyrazną niechęcią.
 Znowu.
 I znowu będzie mnie pan wypytywał, co robiłam w tym pustym domu?
 Znowu.
 Co za nudziarz, koniec świata.
Obraziłem się.
 Czy pani nie zna mojego brata, Pawła? On też tak często mówi  koniec
świata .
 Znam Pawła. On jest także czyimś bratem. Ale nie pana. Ja nie zawieram
znajomości z nudziarzami.
 Mój brat Paweł, owszem, jest nudny.
 To pewnie wada rodzinna  dodała.
 Dlaczego pokazała mi pani język?
 Rozgniewał mnie pan. Przyczepił się pan do mnie i w żaden sposób nie
mogę pana spławić. Koniec świata!
 Może pomóc?...  zaproponowałem klękając przy motocyklu.
 Zna się pan na motorach?  i dopiero teraz spojrzała na mnie z większą
uwagą.
 Nie...
 Panie kochany. Nie rób pan ze mnie wariatki. Jak się pan nie zna na
motorze, to co mi pan może pomóc?
 Mogę sprowadzić ze wsi konia, żeby pociągnął ten motocykl.
Nie odpowiedziała. Jej zainteresowanie znowu pochłonął unieruchomiony
motocykl.
 Mój Boże  westchnąłem.  Co to za czasy. Młode dziewczęta rozjeżdżają
się samotnie po jakichś pustkowiach. Koniec świata...
 A pan co? Belfer?
 O, jeszcze jaki belfer. Do setnej potęgi  wtrąciła się Krystyna.
 Współczuję...  rzuciła jej nieznajoma.
Rozmawiam i rozmawiam, a nic konkretnego się nie dowiedziałem 
rozpaczałem.
 Może chce się pani przejechać ze mną kajakiem po jeziorze? 
zaproponowałem.
 A w tym czasie ta pani czmychnie z moim motorem? Nie, drogi panie. Nie
ma głupich.
 Boże drogi  złapałem się za głowę.
 Ale pan nabożny, koniec świata  zawołała.
Zrobiła jeszcze jakiś  hokus-pokus przy motorze. Włączyła stacyjkę, motor [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl