[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ruszyła się nagle, ale on nie wypuścił jej z objęć.
- Siedz spokojnie - mruknął. - Przeżyłaś wstrząs, więc musisz wrócić do sie-
bie.
Ale teraz, kiedy lęk o losy bratowej ustąpił, przyczyną jej napięcia była wła-
śnie jego bliskość. Czuła, że przy najmniejszej prowokacji z jego strony gotowa jest
rzucić mu się w ramiona i nie wypuścić go z objęć. Wytężyła całą silną wolę i
S
R
wstała.
W pokoju panował już półmrok, więc zapaliła lampę, a potem włożyła sanda-
ły i od razu poczuła się mniej bezbronna. Postanowiła uzyskać od niego odpowie-
dzi na niektóre dręczące ją pytania.
- Odkąd wiedziałeś, że Angela cierpi na toksemię?
- Od dnia, w którym zadzwoniłem do twojego brata, żeby mu powiedzieć, że
jesteś właśnie operowana.
- Teraz rozumiem, dlaczego nie mógł tu przyjechać.
- Był rozdarty wewnętrznie. Obie najważniejsze kobiety jego życia potrzebo-
wały opieki, a on nie mógł się rozdwoić. Ale kiedy mu powiedziałem, że masz
wszystko, czego ci potrzeba, trochę się uspokoił.
- Mimo to jestem na ciebie oburzona, Remi. Nie chciałeś, żebym się martwiła
o stan Angeli, więc nie powiedziałeś mi całej prawdy. Co gorsza, żeby dotrzymać
obietnicy, którą złożyłeś mojemu bratu, chciałeś mnie mieć stale na oku, więc uda-
łeś, że zamierzasz wykorzystać mój pomysł i udostępnić swój majątek turystom.
Pod tym pretekstem pozwoliłeś mi mieszkać w swoim domu. I wydałeś znaczne
sumy na realizację mojego planu, nie mając żadnej gwarancji jego powodzenia.
- Czy już skończyłaś? - spytał cicho Remi.
- Nie! - krzyknęła, wyjmując z torebki książeczkę czekową i sięgając po pió-
ro. - Chcę wnieść swój wkład do naszego wspólnego przedsięwzięcia. Kyle był
ubezpieczony na życie, więc mogę sobie na to pozwolić. A jeśli nie przyjmiesz tych
pieniędzy, więcej mnie nie zobaczysz. Wycofam się ze spółki bez najmniejszych
wyrzutów sumienia.
Remi patrzył na nią przez chwilę badawczo, a potem lekko się uśmiechnął.
- Ależ przyjmę je z przyjemnością. Wyjeżdżając z miasta, zdeponuję ten czek
w moim banku i dam ci pokwitowanie. A teraz proponuję, żebyś zrezygnowała z
tego wynajętego na jutro samochodu, zwolniła pokój i pojechała ze mną do domu.
Ponieważ, wyjeżdżając, nie wzięłaś swoich rzeczy, zakładam, że wszystko, co
S
R
masz, zmieści się w moim samochodzie. Może o tym zapomniałaś, ale jesteśmy z
samego rana umówieni z komendantem straży pożarnej, który ma się upewnić, czy
nasze obiekty spełniają wszystkie wymogi przepisów przeciwpożarowych.
Jillian istotnie o tym zapomniała. %7łeby zagłuszyć zażenowanie, szybko zmie-
niła temat.
- Skąd ty wiesz, jakie miałam plany? I jakim cudem mnie tu znalazłeś?
- To nie było zbyt trudne. Sekretarka kliniki dała mi znać, że przełożyłaś go-
dzinę wizyty na wcześniejszą. A ponieważ nie wprowadziłaś się ani do hotelu Pra-
do, ani do Zalacain, gdzie zatrzymują się autokary waszej firmy, doszedłem do
wniosku, że musiałaś wrócić tu, gdzie jedliśmy tapas i marcepanowe ciastka. Resz-
ta była sprawą dedukcji.
Jillian zaczęła zbierać swoje rzeczy i pakować je do torby.
- I nie zapomnij zabrać ze sobą tej nocnej koszuli - dodał Remi. - Wiem, że
nie była przeznaczona dla moich oczu, ale wyglądasz w niej zachwycająco.
Kilka minut pózniej Jillian zapłaciła rachunek hotelowy, odwołała wynajęty
samochód i ruszyła z Remim w kierunku domu. Była zadowolona, że nie będzie
musiała spędzać nocy w mieście, ale równocześnie czuła się trochę zawiedziona, że
jej plany uniezależnienia się od Remiego znów spaliły na panewce.
- Teraz, kiedy możesz siedzieć za kierownicą, pożyczę ci jeden z samocho-
dów należących do plantacji. W ten sposób będziesz mogła przyjeżdżać i wyjeż-
dżać, kiedy tylko zechcesz.
On chyba czyta w moich myślach, pomyślała ze zdumieniem. To jest niekiedy
wprost przerażające.
- Dziękuję. Jesteś bardzo hojny.
- Przecież jako osoba współzarządzająca naszym przedsiębiorstwem musisz
mieć jakiś środek lokomocji - odparł Remi. - Kiedy już dokonamy uroczystego o-
twarcia, będziesz mogła wziąć kilka dni urlopu i polecieć do Stanów, żeby zoba-
czyć się z rodziną. Takie spotkanie dobrze wam wszystkim zrobi.
S
R
Na myśl o tym, że będzie musiała się z nim rozstać, poczuła bolesny skurcz
serca, ale zachowała niewzruszony wyraz twarzy. Mimo wszystko nadal miała cień
nadziei, że Remi poleci razem z nią.
- Na szczęście Angela ma rodziców i rodzeństwo, więc nie będzie zdana na
własne siły - odparła wymijająco. - A ja muszę uzgodnić termin mojego przyjazdu
z Dave'em. Remi... nie miej mi za złe, że wyjechałam dziś rano razem z Carlosem.
Po prostu nie chciałam, żebyś znowu musiał mnie wozić do lekarza. I tak już po-
święciłeś mi mnóstwo czasu.
- Czy nie przyszło ci do głowy, że przebywanie w twoim towarzystwie może
mi sprawiać przyjemność?
- Tak czy owak zaczynam myśleć, że jesteś moim aniołem stróżem. Dziś po [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl