[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kiedy dotarli na miejsce, zaprowadził ją do kuchni.
S
R
- Wybacz mało eleganckie otoczenie - zaczął - ale miałem do wyboru al-
bo zainstalowanie cię w salonie, gdzie byłabyś sama, albo zaoferowanie
swojego towarzystwa, gdy będę kończył gotowanie. Proszę, podaj mi
płaszcz.
Molly niepokoiła się, czy Sam uzna jej strój za wystarczająco elegancki.
Pomógł jej zdjąć płaszcz i zachwyt w jego oczach sprawił, że zniknęły jej
obawy.
- Pięknie wyglądasz - powiedział, rozluzniając muszkę, jakby go dusiła. -
Podam ci coś do picia.
Wyjął butelkę z wiaderka z lodem i sprawnie rozkręcił drucik otaczający
korek.
- Szampan?
- Podany w niecodzienny sposób - zauważył, nalewając musujący płyn
do wysokich kieliszków, w których tkwiły długie, czarne pałeczki. Molly
powąchała je.
- Wanilia? - spytała zaskoczona.
- To afrodyzjak - wyjaśnił, unosząc kieliszek. - Za dzisiejszą noc. Obyś
zapamiętała ją na długo.
Jego gorące spojrzenie zdradzało, że płonie w nim namiętność. Nie po-
trzebujemy afrodyzjaków, pomyślała.
- Za dzisiejszą noc - powtórzyła i patrząc mu w oczy, wypiła szampana.
Miał osobliwy smak i uderzał do głowy. Jeśli nie będziesz uważała,
szybko ją stracisz, pomyślała.
- Co dziś na kolację? - spytała zaciekawiona.
- Zobaczysz. - Uśmiechnął się szelmowsko.
S
R
- W takim razie nie spuszczę z ciebie oczu.
- Wtedy zaczną mi się trząść ręce. Wyglądasz tak pięknie, że nie mogę
się skoncentrować na gotowaniu. Usiądz po drugiej stronie stołu, bo zrezy-
gnuję z moich ambitnych planów i posiądę cię na blacie.
Zaczerwieniła się po korzonki włosów i zajęła wskazane miejsce. Nigdy
wcześniej nie pomyślała o takim wykorzystaniu tak zwykłego mebla. Popa-
trzyła na stół z zaciekawieniem.
- Nic z tego - prychnął i odwrócił się do kuchni.
Próbowała zidentyfikować zapachy unoszące się w pomieszczeniu. Szpa-
ragi i owoce morza. To nie jest ryba, chociaż woń wydała jej się znajoma.
Małże? Sam wsunął płytką foremkę do piekarnika, na palniku coś gotowało
się na parze. Oczywiście, szparagi. Po chwili przełożył je do salaterki, polał
sosem i odwrócił się do Molly z uśmiechem.
- Jaśnie pani, podano kolację - zaanonsował.
- Mam nakryć do stołu?
- Już wszystko gotowe. Wez szampan.
Poszła za nim, niosąc kieliszki i butelkę. Zaprowadził ją do pokoju, w
którym znalazła się po raz pierwszy. Gdy zapalił świece, ich miękkie świa-
tło zaiskrzyło w kryształach i srebrze. Sam rzeczywiście wychodzi ze skó-
ry, pomyślała. Przy nakryciach leżały wykrochmalone serwetki, stały mise-
czki z wodą do opłukiwania palców, a w powietrzu unosiła się woń cytru-
sów. W końcu Sam odsunął krzesło i kiedy usiadła, zajął miejsce obok, tak
że ich kolana dotykały się pod stołem.
Postawił między nimi salaterkę ze szparagami, wziął jeden, zanurzył go
w roztopionym maśle i uniósł do jej warg.
S
R
O mój Boże, on mnie będzie karmił, jęknęła w duchu Molly. Otworzyła
usta i odgryzła kawałek szparaga, a masło spłynęło jej po wardze. Sam wy-
tarł je czubkiem palca, który podniósł do ust i oblizał.
Jakim cudem czynność jedzenia może być tak zmysłowa? - zastanawiała
się, nie zdając sobie sprawy z tego, że to dopiero początek. Teraz ona poda-
ła mu szparaga, czując, że podnieca ją widok jego białych zębów przegry-
zających jarzynę. W ten sposób nigdy nie dotrzemy do głównego dania, za-
niepokoiła się.
Ale się przeliczyła. Zakończyli jedzenie szparagów, a Sam szepnął, by
nie ważyła się wstawać od stołu. Po chwili przyniósł stos parujących owo-
ców morza, polanych masłem z tartą bułką. Pachniało to cudownie.
- Małże i ostrygi, do tego sałata z rukoli i bazylii - powiedział.
- Same afrodyzjaki - mruknęła.
- Znalazłem bardzo ciekawą stronę internetową - wyjaśnił. - Otwórz sze-
roko usta.
Przez chwilę rozkoszowała się wyjątkowym smakiem ostrygi, a potem
wzięła widelec i nakarmiła Sama.
- Ciekawe, jak ludzie radzili sobie bez Internetu? - zapytała, a on się za-
śmiał.
- Nie wiem. Otwieraj usta.
Pomyślała, że pierwszy raz w życiu je coś równie pysznego, a Sam jest
rzeczywiście doskonałym kucharzem, który na dodatek umie efektownie
podać dania.
Gdy skończyli jeść, sprawnie sprzątnął ze stołu i wniósł deser: talerz pe-
łen świeżych owoców. Były tam truskawki, winogrona, jabłka i gruszki w
S
R
plasterkach oraz kawałki bananów i ananasów. Pośrodku zaś talerza znaj-
dowała się czarka płynnej czekolady.
Sam otworzył butelkę czerwonego wina. Uniosła pytająco brwi.
- Cabernet sauvignon - wyjaśnił. - Bogaty, owocowy bukiet. Doskonale
pasuje do czekolady.
- Wierzę ci na słowo. - Uśmiechnęła się. - Jak dotąd zawsze miałeś rację.
Zanurzył w czekoladzie kawałek gruszki i wsunął Molly do ust. Kontrast
między słodyczą owocu a lekką goryczą czekolady był fantastyczny. Popiła
deser winem i z aprobatą pokiwała głową.
- Twoja kolej - stwierdziła, podając mu truskawkę zanurzoną w czekola-
dzie.
Odrobina słodkiego sosu spłynęła mu na brodę.
- Ależ ty się brudzisz - powiedziała cicho i zlizała kroplę.
Z westchnieniem pochylił się w jej stronę, ale natychmiast odsunęła się,
przecząco potrząsając głową.
- Jeszcze nie skończyliśmy.
- Skąd wiesz? - spytał.
- Na pewno szykujesz jakąś niespodziankę przy kawie.
- Jak się tego domyśliłaś? I czy jesteś gotowa?
- Na kawę? - upewniła się.
- Tak.
- Owszem, jestem gotowa.
Odsunął jej krzesło takim ruchem, jakby przez całe życie był kelnerem, i
zaprowadził ją do salonu. Z głośników płynęła cicha muzyka, na niskim
S
R
stoliku czekały herbatniki i trufle w czekoladzie. Od razu zauważyła, że
słodycze nie pochodziły ze sklepu, lecz zrobił je własnoręcznie Sam.
- Kiedy znalazłeś na to wszystko czas? - spytała. Właśnie wszedł do po-
koju i przy ciasteczkach postawił dzbanek kawy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl