[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Skye rzuciła się do zlewu, ratować swoje płatki.
- Jeszcze nie skończyłam. A Brody mówi, że to ważne. Kate
obrzuciła wzrokiem dyndającą słuchawkę. Miała ochotę podejść do
telefonu i odłożyć ją na widełki. Ale co pomyślałaby Skye?
132
RS
Całe to dywagowanie wywołało straszliwy ból głowy.
Niechętnie przeszła przez kuchnię i wzięła słuchawkę, tak jakby
chwytała taran.
- Tak? O co chodzi? - burknęła.
- Nie mów -przeciągał sylaby Brody. -Nie spałaś więcej niż ja.
To prawda, ale ton głosu Brody'ego wskazywał, że powody ich
bezsenności były diametralnie różne.
- Spieszę się. Nie mam czasu na rozmowę. Nie wzięłam
prysznica i... - urwała. Ubiegłego wieczora wzięli prysznic razem. I
kochali się pod gorącym, parującym strumieniem wody. Pamiętała
dreszcz i żar, kiedy jego uwodzicielskie wargi i dłonie pieściły każdy
centymetr jej...
Zakłopotanie przeszło w podniecenie; Odwróciła się plecami do
Skye. Policzki jej płonęły, ciało bolało.
- Nie będę cię zatrzymywał -szepnął Brody. Co nie znaczy, że
nie chciałem zatrzymać cię wczoraj wieczorem, Katie. Bez przerwy
myślę o tym, jak by to było obudzić się obok ciebie w bladym świetle
poranka. Czy kiedykolwiek kochałaś się o świcie?
Kate czuła na plecach wzrok Skye.
- Naprawdę uważam, że powinniśmy, porozmawiać o tym w
pracy - powiedziała, nerwowo okręcając sznur telefonu wokół palca. ..
- Przed zebraniem czy po? - spytał tym swoim żartobliwym,
beztroskim tonem, który ubiegłego wieczora doprowadził ją do
szaleństwa.
Chodziła po kuchni, na ile pozwalał jej sznur.
133
RS
- Naprawdę muszę...
- Wiem, musisz wziąć prysznic. Beze mnie to nie będzie to
samo. Nie umyję ci pleców.
Och, te magiczne palce prześlizgujące się w górę i w dół
namydlonych pleców. Wspomnienie było tak wyraziste, że Kate
poczuła słodki smak w ustach. I wówczas mimowolnie spojrzała na
Skye. Córka patrzyła na nią badawczo.
Słodycz w jej ustach natychmiast zmieniła się w kwas. Bez
słowa odłożyła słuchawkę.
- Muszę się ubrać. - Odwróciła się i ponownie popatrzyła na
córkę, która kończyła płatki. - Naprawdę, Skye, powinnaś jeść; coś
pożywniejszego na śniadanie.
Gdy matka zniknęła za wahadłowymi drzwiami, Skye
uśmiechała się jak Kot z Cheshire.
Kate pojawiła się w pracy wpół do dziesiątej. Z mocnym
postanowieniem poszła w głąb holu, prosto do gabinetu Brody'ego.
To, co się stało ubiegłego wieczora, prowadziło do katastrofy. Trzeba
to zakończyć, zanim będzie za pózno.
Gwałtownie otworzyła drzwi, nie zawracając sobie głowy
pukaniem.
- Brody, muszę z tobą porozmawiać.
- Kate
- Nie, pozwól mi mówić. Muszę wyjaśnić to, co się stało
wczoraj. - Nie odrywała wzroku od Brody'ego. - Obawiam się, że
134
RS
odniosłeś błędne... - Zauważyła, że tuż obok ktoś stoi. Carl Dermott.
Trener koszykówki w szkole.
Kate zrobiła się biała jak kreda.
- Hej, oto wyczucie czasu. - Carl, poczciwy trzydziestolatek,
uśmiechnął się do niej szeroko.
Kate zamrugała.
- Właśnie mówiłem Carlowi, że ma świetne wyczucie komiczne
- wyjaśnił Brody z uśmiechem.
Na twarzy Kate malowało się zmieszanie i zakłopotanie.
Przeniosła wzrok na Brody'ego. Co on znów kombinował? Nie
musiała długo czekać na odpowiedz.
- Brody uważa, że mógłbym prowadzić kącik rozrywkowy po
piątkowych wiadomościach wieczornych - wyjaśnił Carl. -Musiałbym
zdobyć trochę nowego materiału, jasne, ale, do diabła, to niezbyt
trudne. Jak mówi Brody, wszystko polega na wyczuciu czasu.
Pamiętasz, jak was rozbawiłem na pikniku Stowarzyszenia Rodziców
i Nauczycieli? Bernie Hutchins grał na banjo i niezle mu szło, ale ja
zrobiłem dziesięciominutowe show i wszyscy zwijaliście się ze
śmiechu. Pamiętasz, Kate?
W tej chwili niemal nie pamiętała, jak się nazywa.
- Zaraz, zaraz - rzucił Carl. - To mi coś przypomina. Oto jeden z
moich najlepszych numerów. Pewien mały mądrala podchodzi do
ratownika na plaży i szarpie go za kąpielówki. Co mogę dla ciebie
zrobić, synu? - pyta go ratownik. Mały wskazuje na ocean i pyta: Czy
mogę pływać w morzu? Ratownik przegarnia mu czuprynę: Jasne,
135
RS
synu. Wtedy nasz Tom: O kurczę, to zabawne. W moim basenie w
domu nie mogę przepłynąć nawet pół metra.
Carl najwyrazniej czekał na wybuch śmiechu. Brody roześmiał
się uprzejmie. Kate była tak zdenerwowana, że nie zdobyła się nawet
na uśmiech.
- Cóż, faktycznie - przyznał nieco rozczarowany Carl.-Ten jest
raczej dla dzieci. Na pikniku było mnóstwo dzieci, a materiał trzeba
dostosowywać do widowni. Z pewnością na wieczorny program
mógłbym wykorzystać trochę... - mrugnął znacząco. - Cóż, sami
wiecie. Ale nic zdrożnego. To nie moja specjalność. Muszę pamiętać
o reputacji. - Jego wzrok powędrował w kierunku Kate, po czym
szybko przeniósł się dalej.
Brody podszedł powoli do Carla i położył mu przyjaznie rękę na
ramieniu.
- Tak jak powiedziałem na początku, trenerze, zanim z tym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]