[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pierwszej, a nie wiem, czy się orientujesz, że to najlepsza pora, by
wrócić z bogatym połowem.
- W takim razie powinien zabrać ze sobą coś na lunch...
- Nie, zatrzymamy się po drodze w jakimś barze - wpadł jej w
słowo.
Pomyślał zatem o wszystkim.
- No dobra, aha Patrick...
W słuchawce zapanowała na moment absolutna cisza.
- Tak? - przerwał ją pierwszy.
- Chciałam podziękować ci za to zaproszenie.
- Nie ma o czym mówić, naprawdę nie ma za co dziękować.
Z ulgą odłożyła słuchawkę. Więc nie zadzwonił, by przeprosić ją
za swoje wczorajsze zachowanie. Ona też wolała jakoś ten temat
przemilczeć i bardzo dobrze. Działał zapewne pod wpływem
impulsu i rozdzieranie szat nie miało najmniejszego sensu. Poszła
doTtuchni, by zaparzyć sobie kawę. A może chciał zabrać ze sobą
Tima w ramach przeprosin? Kto to wie, ale ostatecznie wydawał
się być całkiem rozsądnym facetem.
Popołudnie spędziła zgodnie z przewidywaniami w kuchni.
Najpierw upiekła górę kruchych ciasteczek. Wyszły po dwie
blachy kokosowych i pszennych i jedna czekoladowych. Potem
zajęła się zapiekanką z tuńczykiem, gulaszem, ugotowała rosół, a
na końcu coś w rodzaju krokietów z kurczaka, które można było
w tygodniu bez problemu podgrzać w mikrofalówce. Tim je
wprost uwielbiał. Biorąc pod uwagę, że apetyt mu ostatnio do-
pisywał, a i Trev też nigdy nimi nie pogardził, nie mówiąc już o
Lou, choćby wyszło ich sto, nie byłoby za dużo. Poza tym miała
ochotę podać je dziś na kolację, kiedy chłopcy wrócą. Właśnie, w
tym
całym porannym zamieszaniu zapomniała zapytać Patricka, o
której przewiduje powrót. I choć nie miało to większego
znaczenia, to jednak odczuła w związku z tym lekki niepokój.
Tim był szalenie podekscytowany. Podbiegał do okna
praktycznie co dwie, trzy minuty, nie mogąc się doczekać
przyjścia Patricka. Kiedy wreszcie zapukał, mały stał w pełnym
rynsztunku przy drzwiach. Odwrócił się do niej, pomachał ręką
na pożegnanie i przesłał w powietrzu gorącego całusa. Lisa,
trzymając Lou za obrożę, patrzyła, jak odchodzą. Gdy Tim
otworzył, oczy Patricka i Lisy spotkały się i poczuła jakiś dziwny
ucisk w żołądku. Natychmiast przegoniła ciepłe myśli, które
pojawiły się w jej głowie, wmawiając sobie usilnie, że snucie
podobnych niedorzeczności nie ma najmniejszego sensu.
Pracując w kuchni, raz po raz spoglądała w niebo i odetchnęła z
ulgą, kiedy znikły zeń nawet te najmniejsze chmury i zapanował
niepodzielnie błękit. W wolnej chwili wzięła Lou na spacer do
parku, w którym wolno było spuszczać psy ze smyczy. Lou
bardzo lubiła biegać, choć nienawidziła wchodzić do wody ani
wykonywać jakichkolwiek poleceń. Lisa mimowolnie skręciła w
stronę zatoki Boundary, zastanawiając się, jaką
łódz miał ojciec Trevora. Gdzieś koło piątej nadciągnęły od
wschodu ciemne chmury i kiedy wróciła do domu, zaczynało
właśnie kropić. W telewizji nie było nic godnego uwagi,
postanowiła więc zająć się czytaniem. Od czasu do czasu spo-
glądała jednak niespokojnie w okno. Czuła, jak narasta w niej
niepokój, jak staje się coraz bardziej niecierpliwa i jak coraz
trudniej jej się skupić. Mały chłopiec - jej jedyny syn był gdzieś
na morzu, a ona nie miała najmniejszego wpływu na to, co się z
nim dzieje. Wiedziała, że w sumie Patrick jest człowiekiem
odpowiedzialnym, i że łódz jest dobrze wyposażona, ale nie
mogła opanować zdenerwowania. Patrzyła, jak silny wiatr targa
gałęzmi wierzby płaczącej rosnącej przed domem i chciało jej się
wyć. Około szóstej w żaden sposób nie mogła się opanować i
postanowiła zadzwonić do Evie, matki Trevora, by zapytać ją,
czy nie ma od nich jakiejś wiadomości.
- Nie martw się, Liso. - Pani Kristofferson była dużą,
niesłychanie pogodną kobietą. - Mówię ci, nie ma powodu. Z
pewnością muszą doprowadzić po deszczu łódz do przyzwoitego
stanu. Jeśli nie odezwą się, za jakieś dwie godziny zadzwonimy
do straży przybrzeżnej, co ty na to? Wiesz, cieszę się, że
zadzwoniłaś, bo chciałabym poprosić cię o przysługę.
Samochód Evie miał trafić w środę do mecha-
nika, chciała więc poprosić Lisę, aby podrzuciła ją do pracy w
Longlay. Lisa przystała chętnie na tę prośbę, zwłaszcza że
miejscowość leżała na jej codziennej trasie.
Lisa odłożyła słuchawkę, ale nie odczuła choćby najmniejszej
ulgi, wręcz przeciwnie, była jeszcze bardziej zdenerwowana.
Więc i Evie nie miała z nimi żadnego kontaktu... Straż
wybrzeża... Rany boskie, nagle stanęły jej przed oczami przera-
żające obrazy. Wiedziała, że z pewnością przesadza w swoich
okropnych wizjach, ale wyobraznia płatała jej coraz to gorsze
figle. W końcu otrząsnęła się jakoś i poszła do kuchni, aby zająć
się czymś konkretnym. Rozgrzała piekarnik i włożyła do niego,
wcześniej przygotowane, krokiety. Nagle Lou pobiegła do drzwi,
zaczęła podskakiwać radośnie i szczekać. Lisa prędko zdjęła
fartuch. - Nareszcie wrócili - powiedziała sama do siebie
szeptem.
Takiego powitania Patrick jeszcze w życiu nie widział, te błyski
w oczach i ten błogi uśmiech, kiedy obejmowała i całowała
swego syna. I ten radosny, wyzwolony śmiech... Tim protestował
zresztą, ale na nic się to nie zdało. W pewnym momencie Patrick
miał ochotę powiedzieć:  Hej, mały, idz już, teraz moja kolej!". Z
pewnością nie wyrywałby się tak jak on. Sam nie rozumiał siebie.
Jak mógł pomyśleć, choćby przez minutę, że Lisa
jest taka całkiem zwyczajna i przeciętna. Nawet w tym starym
podkoszulku i ze zmierzwionymi włosami wydawała mu się teraz
nadzwyczaj interesująca i pociągająca.
Wreszcie małemu udało się wyrwać z objęć Lisy i wtedy
odwróciła się w stronę wejścia. No właśnie, stał tam wciąż
jeszcze ten duży i zły hokeista.
- I jak było? - odezwała się po chwili.
- Ujdzie, ale nie udało nam się złapać zbyt wielu krabów...
- Mamo, mamo! Wiesz? Mamy cztery kraby i możemy je
zatrzymać! Patrick włożył je do kubełka. Są takie wielkie - mały
zakreślił w powietrzu ogromne koło - i mają strasznie wyłupiaste
oczy! Uważaj, kiedy będziesz ich dotykać, bo próbowały mnie
już poharatać tymi swoimi szczypcami! - Tim roześmiał się
radośnie.
- Zwietnie synku, ale poczekaj, bo przerwałeś Patrickowi.
- Nie ma sprawy - szepnął, zerkając na nią. - To był niezwykle
ekscytujący dla niego dzień. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl