[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niż podsłuchana rozmowa i te wszystkie drwiny.
Uniosła podbródek, prosząc Boga, by pozwolił
jej zapanować nad drżeniem głosu.
Możesz ożenić się dla pieniędzy, nie
rezygnując z miłości. Wydawaj pieniądze,
wykorzystuj ciało i postaraj się pokochać takie
życie dokończyła ciszej.
Poczerwieniał. Wyjąkał coś, zrobił krok w jej
stronę, ale wyciągnęła ręce obronnym gestem.
Proszę. Nie. Nawet nie próbuj. Uniosła
dłoń, by nie mógł Jej dotknąć, lecz także i po to,
by zasłonić oczy, gdyż zalśniły w nich łzy.
Nie chciała przy nim płakać. Nie chciała. Ale
87
słowa, które przed chwilą mu powtórzyła,
sprawiły jej ogromny ból, zbyt wielki, by mogła
się powstrzymać...
Po chwili łkała już tak rozpaczliwie, że
zwróciła na siebie uwagę. Ludzie odwracali głowy
i patrzyli na nich ze zdumieniem, a ona nie była w
stanie nawet się ruszyć. Stała jak wryta, porażona
wstydem, zraniona do głębi, niezdolna zrobić
cokolwiek. Trzymając pierścionek w wyciągniętej
ręce, płakała tylko coraz żałośniej.
Twarz Williama przybrała zupełnie inny
wyraz. Już nie próbował uspokoić Amy. Rozejrzał
się tylko niespokojnie, jakby przebywanie w jej
towarzystwie stało się dla niego upokarzające.
Jego przyjaciele ludzie, którzy nigdy jej nie
akceptowali podeszli bliżej, jak hieny czyhające
na kolejną ofiarę. Amy drżała tuk bardzo, że
pierścionek zsunął się na wykamieniowaną
dróżkę, z ledwo słyszalnym brzękiem. Ten cichy
dzwięk wydał się jej absurdalny w obliczu tak
strasznego nieszczęścia.
William schylił się, podniósł pierścionek i
wybuchnął głośnym, przesadnym, okrutnym
śmiechem.
Ona zrywa zaręczyny oznajmił zebranym,
88
demonstrując im pierścionek jak trofeum, z
którego należy być dumnym. Wyobrażacie to
sobie? Ona zrywa zaręczyny. Zaśmiał się
jeszcze raz, jakby Amy zrobiła coś zabawnego.
Usłyszała, jak parskają, chichoczą i prychają z
oburzenia.
Słyszeliście? William wyciągnął ręce.
Amy Emerson nie chce poślubić mnie...
Uderzył się w piersi. Williama de Pysters.
Coraz głośniejsze śmiechy paliły jej policzki
żywym ogniem.
Chyba ta mała nowobogacka dziedziczka nie
chce się wkupić do elity, mimo że za radą
prawników przyjechała tu specjalnie, by złapać
męża. Popatrzył na Amy z nie skrywaną
pogardą. Ci sprytni oszuści sądzili, że dzięki
pieniądzom zyska naszą akceptację. Znów
powiódł wzrokiem po zgromadzonych. Zwietny
dowcip, prawda?
Gdy dotarł do niej sens tych słów i spojrzała w
roześmiane twarze gości, nie potrafiła już dłużej
powstrzymywać łez. Prawnicy kupili jej wstęp do
towarzystwa. Patrzyła na zebranych wokół ludzi,
niezdolna uwierzyć, by naprawdę byli zdolni do
takiej podłości.
89
Podniósłszy zapłakane oczy na Williama,
dostrzegła na jego twarzy pogardę i wstręt tak
wyraznie, jakby nie patrzyła na niego przez morze
łez.
Myślałam... urwała i zająknęła się
Myślałam, że mnie kochasz.
Rzuciwszy jej gniewne spojrzenie, roześmiał
się jeszcze głośniej i z większym okrucieństwem.
Odwróciła się i popędziła na oślep przed siebie.
Wstyd przesłonił jej cały świat. Obcasy
pantofelków klaskały na kamiennych płytkach
chodnika jak publiczność zadowolona z
przedstawienia. Z opuszczoną głową przemknęła
obok gości pijących szampana. Zaczepiła
spódnicą o stolik, usłyszała charakterystyczny
trzask pękającej tkaniny, ale nawet nie odwróciła
głowy, tylko szarpnęła do przodu, wyzwalając się
w ten sposób z pułapki.
Ktoś krzyknął, dotarł do niej brzęk rozbitego
szkła, ale nie zatrzymała się. Biegła coraz dalej,
na tyły posiadłości, gdzie kamienny mur oraz
ciemność były jej życzliwsze niż ludzie, od
których przed chwilą uciekła.
Z trudem chwytając powietrze, oparła się o
mur i przycisnęła policzek do wilgotnego
90
bluszczu. Gdy wreszcie zaczęła normalnie
oddychać, podniosła głowę, by spojrzeć
załzawionym oczami w roziskrzone niebo.
Nad sobą miała księżyc i gwiazdy, te
nieuchwytne, wędrujące ogniki, którym ludzie
tak chętnie powierzali swoje życzenia. %7łyczenia,
nadzieje, marzenia... Czymże one były? Ułudą?
Jak miłość? Aprobata? Dobroć?
One nie istniały. Albo umarły wraz z jej
rodzicami. Być może ojciec wpoił w nią błędne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]