[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wcześniej tego nie zauważyła?
Na dole sprzątnęła po kolacji, pozmywała naczynia, po czym położyła młodsze
córki spać. Na szczęście obie były zmęczone podróżą, więc nawet zbytnio nie
protestowały. Dopiero wtedy, zebrawszy się na odwagę, wróciła pod drzwi sypialni.
Zajrzała ostrożnie do środka; Kirk z Andie spali przytuleni w wielkim małżeńskim
łożu.
Przez kilka minut stała bez ruchu, wpatrując się w męża i córkę. Zdawała sobie
sprawę, że nie ma żadnych cudownych rozwiązań, że nie spadnie jej z nieba
czarodziejska różdżka, którą mogłaby pomachać, aby znikły wszelkie trapiące ją i
Kirka kłopoty.
Pochyliła się nad śpiącą córką, by odgarnąć jej z czoła kosmyk rudych włosów,
kiedy nagle uświadomiła sobie, że istnieje jedno bardzo proste rozwiązanie. Wszystko
zależało od dobrych chęci. Aby małżeństwo się nie rozpadło, aby przetrwało, ona i
- 206 -
S
R
Kirk muszą tego mocno chcieć; muszą podjąć wobec siebie takie zobowiązanie i za
wszelką cenę starać się je dotrzymać.
Z przejęcia aż zakręciło się jej w głowie. A gdyby darzyli siebie równie wielką i
bezgraniczną miłością jak swoje córki? A gdyby hołubiła męża, patrzyła w niego jak
w obrazek? A gdyby on nosił ją na rękach, traktował jak boginię?
Spoglądając na śpiącego Kirka, dostrzegła w jego twarzy delikatność i
wrażliwość, których nie widziała na co dzień. Pomyślała o młodzieńcu, którego
poślubiła - przystojnym, jasnowłosym baseballiście, prężnym maklerze mającym
więcej zapału niż klientów, więcej energii niż gotówki. Jego specjalnością były
inwestycje. A czy jakakolwiek była lepsza od tej, którą poczynili wspólnie, gdy
założyli rodzinę?
- Kocham cię - szepnęła, najpierw delikatnie gładząc męża po policzku, potem
córkę.
Jej rodzina. Miała ochotę wziąć oboje w ramiona, tulić, chronić przed złem tego
świata. Nagle usłyszała głos Kirka:
- Chodz do nas. Wyciągnął rękę.
- Myślałam, że śpisz.
- Nie. Leżałem z zamkniętymi oczami, śniąc o tym, że trzymam żonę i córki w
objęciach. %7łe ściskam je mocno, aby ich nigdy nie stracić. - Ujął ją za dłoń i pociągnął
do siebie. - Chodz do mnie, Claire.
Położyła się obok, z twarzą na jego piersi, a on objął ją w pasie. Czuła zapach
mydła, którym mył się pod prysznicem, a także zapach płynu, w którym płukała jego
koszulę. Zgięła nogi w kolanach i zarzuciwszy mu jedną na udo, potarła stopą o stopę
córki. Andie westchnęła cicho i przewróciła się na bok.
- Kocham cię, Claire. Kocham cię.
Słowa męża otuliły ją niczym koc. Zrobiło się jej ciepło na duszy. Przytknęła
rękę do policzka Kirka, zamknęła powieki i wreszcie się odprężyła.
- Ja ciebie też - szepnęła. Dawno nie czuła się tak bezpieczna.
W środku nocy coś ją załaskotało w policzek. Podniosła rękę, żeby odgarnąć z
twarzy kosmyk włosów. Ale to nie był kosmyk włosów. To była dziecięca dłoń.
- 207 -
S
R
Otworzyła oczy i ujrzała Andie, która leżała z drugiej strony Kirka,
przyglądając się jej uważnie. Zciskając rękę córki, uśmiechnęła się do niej ciepło.
- Mama?
- Tak, kochanie. To ja.
Dziewczynka westchnęła, zamknęła oczy i pogrążyła się we śnie.
Również w środku nocy Jennie i Daisy musiało się coś złego przyśnić. A może
nic im się nie przyśniło, może obudziły się i wystraszyły, że nie są w domku nad
jeziorem. Tak czy owak, kiedy Kirk się rano obudził, obok Claire zobaczył śpiącą
Daisy; Jenna leżała częściowo na nim, częściowo na matce.
- Tatusiu... - Przysunęła się tak, że ich twarze niemal się stykały. - Dziwnie się
czuję.
- Dlaczego dziwnie?
- Chodzi o mój ząb. - Dotknęła go językiem. - Mógłbyś sprawdzić?
Chcąc zrobić córce przyjemność, Kirk uwolnił ramię, na którym Claire opierała
głowę, i dwoma palcami chwycił delikatnie za ząbek Jenny.
- Oho!
- Co, tatusiu? Co? - spytała dziewczynka, nie zdając sobie sprawy, że jest już
szczerbata.
- Zobacz, co znalazłem. Wsunął jej ząb do rączki.
- Ojej! Wypadł mi ząb! - Z radości zaczęła podskakiwać na jego klatce
piersiowej. - Daisy, mnie też wypadł ząb!
- Pokaż - poprosiła siostra, pochylając się nad Claire, żeby lepiej widzieć.
- Najpierw pokażę mamusi.
Claire, zaspana, odgarnęła włosy z czoła i popatrzyła na skarb.
- Och, kochanie, twój pierwszy ząbek!
- Miło, prawda? - szepnął jej do ucha Kirk. - Budzić się tak na kupie?
Pamiętał. Pamiętał, że przyszła wieczorem, kiedy leżał z Andie i poprosił, aby
do nich dołączyła. To, że zasnęła w jego objęciach i przespała całą noc, dobrze
rokowało na przyszłość.
- Trochę ciasno, ale bardzo miło. - Uśmiechnęła się sennie. - Dobrze, że mamy
tak wielkie łóżko.
- 208 -
S
R
Kirk zgiął kolana, robiąc miejsce dla dwóch młodszych córek, które szalały w
nogach łoża; jedna drugą łaskotała, obie chichotały, tylko Andie wciąż spała.
- Wkrótce będzie tu jeszcze ciaśniej - powiedziała Claire. - Będzie nas
sześcioro.
Kirk utkwił wzrok w żonie; czy miała świadomość wypowiedzianych przed
chwilą słów? Sądząc po wesołych iskierkach w jej oczach - chyba tak. Będzie ich
sześcioro, a to znaczy, że będą razem.
- Wiesz, Kirk, chyba za rzadko ci to mówię, ale uważam, że jesteś fantastyczny.
Jestem dumna, mogąc być twoją żoną.
Dojrzał w twarzy Claire wyraz miłości, miłości do niego.
- Chcę być dobrym mężem i dobrym ojcem, Claire.
- Jesteś.
- Chciałbym być jeszcze lepszym.
Tego lata w każdy weekend przyjeżdżał do rodziny nad jezioro. Okazało się, że
bez większego trudu zdołał wygospodarować czas. Może gdyby był odrobinę lepiej
zorganizowany, ciutkę bardziej zdeterminowany i gdyby zrezygnował z drobnej części
swoich ambicji...
Pocałowała go, a on przygarnął ją do siebie, niechcący budząc Andie.
Dziewczynka jęknęła cicho, przeciągnęła się i wreszcie otworzyła oczy.
- Jesteśmy w jednym łóżku! - zdumiała się. Dawno nie sprawiała wrażenia tak
szczęśliwej.
- Chcę was wszystkich mocno uściskać - oznajmiła Claire, rozwierając ramiona.
- Chodzcie tu do mnie. Jenna, Daisy... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl