[ Pobierz całość w formacie PDF ]

lata przytulania oraz innych, nie tak łagodnych form okazywania uczuć. Na no-
sie nie zostało mu dużo kudłów, a niektóre szwy niepokojąco się przetarły. Był
jednak pogodnym misiem. Miał szczęście. Na miejscu pozostało mu oboje oczu
i uszu. Ot co.
Kucharz zawrócił, zamknął drzwi i wykonawszy zadanie, zszedł po schodach.
Mały, łysiejący miś siedział na szczycie stosu poduszek, czekając, aż ktoś ze-
chce się nim pobawić.
* * *
Beczkę piekło ucho. Co zadziwiające, bardzo się z tego cieszył. Zwiecił na
czerwono i biało na polance.
Pulsująca wściekłym bólem małżowina uszna zazwyczaj nie sprawiała mu ra-
dości. Nie należał do tych, którzy czerpali z tego przyjemność. Ale teraz, w tym
momencie, na polance w środku wielkiego lasu, wiele mil od domu, niewiele rze-
czy mogło sprawić mu większą przyjemność  może z wyjątkiem dużej porcji
parującego gulaszu, gorącej kąpieli, świeżo zasłanego łóżka, kilku naprawdę do-
brych książek z bajkami, dzbanka herbaty i pół tuzina różnego rodzaju paszteci-
ków. No i nieprzebywania tutaj, na polance w środku wielkiego lasu, wiele mil od
domu, z bolącym uchem.
Piekące ucho dodawało mu pewności siebie. Udowadniało, że:
a) Był żywy.
b) Firkin też.
c) Niektóre części jego mózgu wciąż działały (stosunkowo) normalnie.
d) Nadal obowiązywało prawo przyczynowości.
70
e) Mógł w gruncie rzeczy wcale nie cierpieć na nawracające halucynacje, tak
więc
f) coś bardzo, bardzo dziwnego naprawdę znajdowało się, bezsprzecznie, na-
przeciw nich, po drugiej stronie polanki.
 Firkin  szepnął Beczka.  Co ja właściwie zrobiłem?
 Uszczypnąłeś mnie  zabrzmiała beznamiętna odpowiedz.
Jak na razie w porządku, pomyślał Beczka.
 A co ty wtedy zrobiłeś?
 Walnąłem cię  odparł Firkin, patrząc na wprost.  Zdaje się, że w ucho.
Beczka był teraz zadowolony. Dwukrotnie przeleciał w pamięci punkty od a)
do e), wziął głęboki oddech i błysnął na czerwono, potem biało.
Pomyślał, że najwyższy czas sprawdzić f). Miał nadzieję, że się myli.
 Firkin  wyszeptał.
 Hę?  nadeszła odpowiedz ze strony świecącego na czerwono, potem na
biało nieobecnego duchem Firkina.
 Co widzisz? Na tej polance. To znaczy co dokładnie, widzisz?
 Eee. . . tam?  Firkin zdawał się zmagać ze sobą.
 Tak.
Czerwone, potem białe.
 Na drugim końcu polanki?
Beczka wiedział, że jego przyjaciel również ją widzi.
 Tak. . . ta mała chata.
W porządku, doszedł do wniosku Beczka. Czas na kłopotliwe pytanie.
 Firkin, zastanów się dokładnie, zanim odpowiesz. Czy ewentualnie dostrze-
gasz coś choćby odrobinę dziwnego w związku z tą chatką?
Drugi chłopiec nie musiał długo zastanawiać się nad odpowiedzią, rzuciło mu
się to w oczy, gdy tylko wkroczyli na polankę.
 Cóż, zazwyczaj nie spotyka się chatek z oknami zrobionymi z. . . z. . . 
Słowa uwięzły mu w gardle. Stał, przestępując z nogi na nogę niczym igła po
zarysowanej płycie.
Beczka dokończył za niego szeptem:
 . . . cukru.
 Tak.
 . . . i drzwiami z marcepanu. . .
 Ta. . .
 . . . i lukrowanym dachem. . .
 T. . .
 . . . oraz ścianami z piernika.
Na twarzy Firkina pojawił się dziwny grymas. Błysnął na czerwono, potem na
biało.
71
 Też to widzisz  powiedział.  Cha, cha, cha  co za ulga! Cha, my-
ślałem, że. . . cha. . . wariuję. . . Kompletnie, kompletnie wariuję. To znaczy, co
za myśl, żeby ściany były zrobione z. . . pier. . . pier. . . pier. . . to śmieszne. . . To
znaczy, co na przykład, jeśli pada deszcz?. . . Cha. . . cha. . . To jest nieprawda. . .
bajeczki. . . fantazje. . . zupełnie nieprawdziwe, to. . .
Odwrócił się i pierwszy raz, odkąd weszli na polanę, spojrzał Beczce prosto
w oczy. Jego przyjaciel był śmiertelnie poważny. Jednocześnie zaświecili na czer-
wono, potem biało.
 Powiedz mi, że nie jest prawdziwa.
Oczy Firkina miały błagalny wyraz. Potrząsnął ramionami Beczki.
Beczka nie był pewien. Jego przyjaciel dopiero co potwierdził, że widzi to
samo, ale wciąż coś nie dawało mu spokoju. Coś zdecydowanie nie w porządku.
Czerwone, potem białe.
Beczka miał słabe, a jednak istotne przeczucie, że chatka ta nie była taką sobie,
ot, normalną, przeciętną, niedawno odnowioną, wartą bliższego zainteresowania
piernikową rezydencją, jednakże powody tych podejrzeń chwilowo mu umykały.
 Powiedz mi, że nie jest prawdziwa  powtórzył Firkin.  Nie może być.
To tylko jedna z tych rzeczy, o których opowiadał nam Franek. Jedna z głupawych
bajek. . .
Czerwone, potem białe.
Beczka przywołał w pamięci obraz wykreowany dla nich przez Francka. Nagle
coś zaskoczyło. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl