[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sposób oszczędzić energię.
Autobus był zatłoczony. I choć Lowrie przybrał zbolały
wyraz twarzy, w swym nowym ubraniu wyglądał jednak zbyt
elegancko, by ktoś ustąpił mu miejsca. W dodatku
rozpoznano go. Uśmiechnięta starowinka z wytapirowaną
fryzurą w jaskraworóżowym kolorze oderwała się od grupy
rozchichotanych koleżanek i ruszyła ku niemu przejściem
między siedzeniami.
- To pan, prawda?
Osobliwe pytanie. Nie pozostawało nic innego, jak się z
nią zgodzić.
- Tak, to ja.
Kobieta odwróciła się i krzyknęła przez cały autobus. Był
to ryk, którego nie powstydziłby się żaden sierżant.
- Miałam rację! To on!
- Zmiało, Floro! - odkrzyknęła jedna z koleżanek-
emerytek. - Nie wstydz się!
Sprawczyni całego zamieszania zwróciła się ponownie do
spłoszonego nagle Lowriego.
- Więc jak, pocałuje mnie pan?
175
Lowrie przełknął ślinę.
- Nie mam takiego zamiaru, szanowna pani.
- Słyszałyście? Szanowna pani. Patrzcie, jaki czaruś!
Zupełnie jak Sean Connery. Szkoda tylko, że brzydki.
- Bardzo pani uprzejma - odparł Lowrie dość niepewnie.
- No więc jak? Przecież to pana specjalność. Lata pan po
mieście i całuje dojrzałe kobiety. - Flora zamknęła oczy i
zrobiła dzióbek, który aż lśnił od szminki.
Meg zachichotała.
- No, śmiało.
Lowrie rzucił jej rozpaczliwe spojrzenie.
- Ratuj! - wymamrotał bezgłośnie.
Uratował go kierowca autobusu.
- Dworzec Heuston - oznajmił i otworzył pneumatyczne
drzwi.
Lowrie wyślizgnął się tylnym wyjściem.
- Mój przystanek, szanowna pani! - krzyknął, stojąc już
bezpiecznie na ulicy. - Do następnego spotkania! Adieu!
Francuszczyzna Lowriego wywarła na Florze wielkie
wrażenie. Przycisnęła twarz do okna, zostawiając rozmazany
ślad szminki na szybie. Lowrie pokrył zażenowanie
uśmiechem i pomachał odjeżdżającemu autobusowi.
- A to kto? - spytała Meg.
- Nie wiem. Jakaś obca baba.
- Nie o nią mi chodzi, tylko o tego dżentelmena od
 szanownej pani i adieu.
176
- O czym ty mówisz? - warknął Lowrie, nie zwracając
uwagi na zdziwione twarze przechodniów.
- Lowrie McCall, którego znam - ciągnęła Meg - nie
zaprząta sobie głowy jakimiś tam romantycznymi
dyrdymałami Jest raczej gburem zajętym własnym ja i
rozczulaniem się nad sobą.
Lowrie na próżno próbował nadać swej twarzy marsowy
wygląd. Usta same rozciągnęły mu się w szerokim uśmiechu,
ukazując panoramę zębów.
- I jeszcze się uśmiecha? Trzymajcie mnie, bo skonam z
wrażenia.
- Cicho bądz! Przepraszam, to nie do pana - skłonił się
przechodniowi.
Pomimo szorstkich słów uśmiech nie zniknął już z jego
twarzy. Meg miała rację. Lowrie się zmieniał, stawał się
innym człowiekiem. Kimś, kim mógłby być.
W pociągu jadącym na południe nie znalezli wolnego
przedziału. Podobno było to spowodowane wyścigami
konnymi w Wexford. Lowrie i Meg byli więc zmuszeni
przerwać swój dialog. Zciślej rzecz biorąc, Lowrie był
zmuszony zamilknąć.
Siedzieć w milczeniu nie było dla Meg rzeczą prostą.
Należała do pokolenia MTV i potrzebowała rozrywki.
- Pomyśl o tym - szepnęła.
Lowrie podniósł brwi.
- O czym?
- O tym facecie. Tym twoim prześladowcy. Przypomnij
go sobie.
177
Lowrie zakrył sobie uszy.
- Nie bój się. Nie będę ci zaglądać w głowę. I tak w
pewnym sensie widzę większość twoich myśli. Trochę tak
jakbym oglądała telewizję z zakłóconym odbiorem.
Wystarczy, że się skupisz...
Lowrie zamknął oczy i spróbował się skoncentrować. Nad
jego głową pojawiło się coś na kształt niewyraznego obrazu.
Gdy nabrał ostrości, oczom Meg ukazała się Zuzanna Ward.
- No nie, Romeo. Potrafisz myśleć tylko jednotorowo?
Lowrie uśmiechnął się przepraszająco. Spróbował jeszcze
raz.
Tym razem pojawił się inny obraz. Ponury. Od razu było
widać, że aż pulsuje bolesnymi wspomnieniami. Przedmioty
w tle zmieniały się lub wzajemnie przenikały. Postacie
ludzkie były jednak wyrazne - jakby narysowane grubą
kreską, a wspomnienia żywe, jakby dotyczyły spraw, które
wydarzyły się dopiero co.
Dziwnie odbiera się opowieść, gdy dociera ona do nas
poprzez oczy, a nie uszy. Trochę tak, jakby się oglądało film
o dokonaniach operatora filmowego. Meg jednak szybko
przyzwyczaiła się do tego sposobu narracji i wkrótce
siedziała nieruchomo, wciągnięta bez reszty w wydarzenia,
które ukształtowały życie młodego Lowriego. Gdyby teraz
spojrzała na jego twarz, zobaczyłaby bruzdy, które wyryło na
niej cierpienie. Nie była to bowiem dla niego łatwa opowieść.
Skoro jednak zaczął ją snuć, płynęła nieprzerwanie, tak
świeża,
178
jakby wszystko wydarzyło się wczoraj.
Nim ukończyłem piętnaście lat, stałem się twardym
zawodnikiem. %7łeby przetrwać w Westgate, chłopak ze wsi
musiał się otoczyć pancerzem. W przeciwnym razie nie
pozostawałoby mi nic innego, jak spakować manatki i wrócić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl