[ Pobierz całość w formacie PDF ]
władzom. W tej chwili jesteśmy wspierani przez organizację charytatywną, ale
jeżeli władze zdecydują się nas poprzeć, wiele się zmieni. Dwa helikoptery z
dwiema załogami, pracującymi dwadzieścia cztery godziny na dobę, uratują
więcej ludzi.
- Ale wciąż nie wiem, co ma do tego reorganizacja?
- Muszę przygotować, pełny szacunek naszych potrzeb. Na przykład, czy
mamy zaangażować jeszcze jednego lekarza.
- Uniósł ramiona. - Niewątpliwie przydałby się w niektórych wypadkach,
chociaż nie podważam tym waszych kompetencji. Dyplomowani pielęgniarze
są ekspertami w nagłych wypadkach, ale bywają przypadki, które
bezwzględnie wymagają lekarza. Zresztą, wszystko jest kwestią wyważenia
zysków i strat.
- Chcesz powiedzieć, że próbujesz zmierzyć nasze siły?
- Właśnie. Nie mogłem latać z Beth, dopóki cię tu nie było. Twoja
poprzedniczka wciąż siedziała na zwolnieniu, a więc byłem potrzebny na tej
zmianie. Teraz mamy pewną równowagę i mogę przedstawić naszą ofertę.
- Rozumiem. - Uśmiechnęła się. - Wybacz. Chyba przesadziłam. Byłeś
ostatnio taki oficjalny, że tylko to potrafiłam wymyślić.
- Oficjalny?
Usłyszała zaniepokojenie w jego głosie.
- Tak. Nie czułeś tego?
- Nie. - Odsunął krzesło i wstał. Podszedł do okna i popatrzył na parking. -
Staram się traktować cię tak jak innych, ale widocznie mi się nie udaje. Zresztą
to chyba nic dziwnego w tej sytuacji.
RS
45
- Czemu tak mówisz? - spytała cicho, modląc się w duchu, by nie powiedział
przypadkiem, że bardzo żałuje tego, co między nimi zaszło.
- Trudno mi myśleć o tobie tak jak o Bercie, na przykład - tłumaczył,
zerkając na nią.
Roześmiała się z radości, że Matt potrafi z tego żartować.
- Uhm, to rozumiem.
- Tak? To może zrozumiesz też, czemu zbyt daleko się posunąłem, wskutek
czego z kolei zachowuję teraz dystans. Nie chciałem tego, Sharon,
przepraszam.
Mówił szczerze. Ale co z tego, że było mu przykro? I tak pragnął o
wszystkim zapomnieć, a to bolało bardziej niż powinno. Ktoś mógłby jej
wytknąć, że Matt tylko ją pocałował, lecz z jakiegoś powodu stało się to
wydarzeniem numer jeden w jej życiu.
Dzwięk alarmu zabrzmiał jak wyzwolenie! Wybiegli z gabinetu. Mike
wyciągał rękę z raportem do Andy'ego.
- Co mamy? - spytał Matty dołączając do nich.
- Facet spadł ze skały w Yorkshire - zakomunikował pilot.
- Jego przyjaciel zdołał wszcząć alarm, ale gość jest uwięziony na występie
skalnym i Bóg wie, w jakim jest stanie. Raczej nieprzytomny, ale to wszystko,
co wiemy.
- Dobrze, spieszmy się. Ile czasu nam potrzeba? - pytał Matt.
- Nie mniej niż pół godziny. Ale powiem dokładnie, jak sprawdzę mapę -
odparł Andy.
- Trzymaj. - Mike wręczył mu kawałek papieru z określeniem
współrzędnych. - Niezbyt dokładne. Ten kolega, który dzwonił, tylko mniej
więcej podał miejsce upadku. Włączyło się pogotowie górskie i dadzą nam
znać, jak coś znajdą.
- Super. Szukamy igły w stogu siana - zauważył Andy. Sharon uśmiechnęła
się.
- Nawet w wielkim stogu. Miejmy nadzieję, że przynajmniej ubrał się w coś
kolorowego i jest z daleka widoczny.
Spojrzeli na Mike'a. Skrzywił się.
- Przykro mi, ale z prognozy wynika, że wisi tam teraz potężna mgła.
- No to będziemy szukać tej igły z klapkami na oczach - odparował Andy. -
Henderson, możesz nam zaoszczędzić reszty dobrych wiadomości.
Roześmiali się zgodnie, łącznie z Mikiem, i pospieszyli do swoich
obowiązków. Większość medyków ma ten sam, trochę wisielczy humor, na
RS
46
skutek wyczerpującej emocjonalnie pracy. Codzienne ocieranie się o śmierć
nie jest łatwe, żart - niczym zawór bezpieczeństwa - pozwala jakoś to
przetrwać.
Dopiero po czterdziestu minutach dotarli nad miejsce wypadku. Zgodnie z
ostrzeżeniem Mike'a, mgła chwilami była nieprzenikniona. Zrobili z tuzin
okrążeń, zanim Mart coś wypatrzył.
- Tam, około trzeciej!
Sharon odwróciła głowę, żeby spojrzeć przez znajdujące się za nią okno.
Mgła rozrzedziła się nagle i Sharon spostrzegła jasnożółtą kurtkę na półce w
połowie zbocza.
- Raczej nie wylądujemy - stwierdził Andy, studiując skalisty taras. -
Podlecę możliwie najbliżej i wyskoczycie.
- Dobra - zgodził się Matt, patrząc niespokojnie przez okno, kiedy helikopter
zaczął się zniżać.
Nad nimi wyrastała góra. Sharon wstrzymała oddech, w pełni świadoma
niebezpieczeństwa. Jeden drobny ruch i śmigła uderzą w skałę, a to może się
skończyć tragicznie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]