[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zdecydowała ze ja zostawi. Monika mogła tylko przeszkadzać, krzycząc na szczury i pająki dopóki ktoś
nie przyjdzie i nie zje jej. Odeszła tylko parę kroków, kiedy Monika bardzo cichutku szepnęła cos, co
spowodowało ze natychmiast się zatrzymała,
- Proszę nie zostawiaj mnie. to nie brzmiało jak Monika, w ogóle. Bardziej brzmiało jak
przerażona młoda osoba. Claire proszę.
Prawdopodobnie było już za pózno na bycie cicho, poza tym, jeśli były tam wampiry ukrywające
się w ciemnościach, to już wiedziały dokładnie gdzie one były i gdyby to miało jakieś znaczenie to na
pewno znały już ich typ krwi. Wiec ukrywanie się już nie było takie istotne. Claire przyłożyła ręce do
ust zwinięte w rurkę i krzyknęła bardzo głośno Shane! Eve! Hannah! Ktokolwiek!
Echo zbudziło niewidoczne ptaki i nietoperze, które zaczęły latać spanikowane nad ich głowami.
Jej głos odbijał się od każdej, płaskiej powierzchni, przedrzezniając Claire powoli cichnąc. Monika
mruknęła Wow, Myślałam ze będziemy delikatniejsze lub cos w tym rodzaju. Pomyliłam się.
Claire właśnie chciała syknąć cos nieprzyjemnego do niej, ale zamarła, bo usłyszała inny głos
nadchodzący z przestronnego pomieszczenie to był głos Shane a
- Claire. Zostań tam! I zamknij się! Brzmiał wystarczająco szalenie, by sprawić ze Claire
pożałowała ze nie była cały czas cicho i wtedy Monika wstrzymała oddech i przysunęła się do niej
bardzo blisko. Chwyciła ja za ramie, znowu w miejscu gdzie Claire miała siniaki. Claire tez zamarła, bo
cos się zbliżało z ust tego namalowanego klauna, cos białego, upiornego, dryfującego jak dym. Cos
bladego wylądowało przed nią, z cichego skoku jak rzucający się pająk, Claire miała dziko wyglądającą
białą twarz przed sobą, z czerwonymi oczami, szeroko otwartymi ustami i błyszczącymi kłami. Cofnęła
się by rzucić flakonik... i zrozumiała ze przed nią stał Myrnin.
Zapłaciła za niezdecydowanie. Cos uderzyło ja w plecy, popychając ja naprzód i upadla na żelazną
belkę. Upuściła flakonik starając się chwycić krawędzi. Usłyszała jak szkło się rozbija i srebrny kurz
uniósł się. Monika krzyknęła przerazliwie, co sprawiło ze ptaki znowu poderwały się w panicznym
locie. Claire widziała jak potykając się starała oddalić się od Myrnina, on był poza zasięgiem
unoszącego się pyłu srebra, ale to nie był problem, Problemem był Myrnin.
Inne wampiry, które wyszły z ust klauna, skoczyły ponad stosem śmieci, biegły do zapachu
świeżej krwi, pulsującej krwi. Szybko nadchodziły. Claire wyciągnęła rękę do ziemi i chwyciła cala dłoń
srebrnego proszku i szkła z potłuczonego flakonu, który potoczył się do jej kolan. Obróciła się i rzuciła
proszek w powietrze miedzy nią i Monika a reszta wampirów. Rozproszył się idealnie jak lśniąca mgła
i kiedy wampiry wpadły w to, każde małe ziarenko srebra, zamieniało się w ogień. To było piekę i
potworne. Claire cofnęła się od dzwięku ich krzyków. Było tam tyle srebra ze przyległ do ich skory,
paląc ja. Claire nie wiedziała czy to ich zabije, ale zdecydowanie zatrzymało ich. Chwyciła Monike za
rękę i przyciągnęła ja bliżej siebie. Myrnin był nadal przed nimi, przykucnięty w stosie drewnianych
palet. Nie wyglądał jak człowiek, w ogóle. I wtedy mrugnął, czerwone światełko w jego oczach
zniknęło. Jego kły schowały się, przejechał językiem po bladych wargach zanim powiedział
- Claire?
Poczuła ulgę tak mocno ze myślała ze zaraz zemdleje
- Tak, to ja.
- Oh poślizgnął się na stosie drewna i Claire zauważyła ze nadal był ubrany w to samo, w
czym bym w Common Grounds długi, czarny aksamitny płaszcz, bez koszuli i w białych pantoflach,
które nie pasowały do stroju. Powinien wyglądać śmiesznie, ale jakoś, on wyglądał... Dobrze.
- Nie powinnaś tu być. Claire. To bardzo niebezpieczne
- Wiem cos zimnego musnęło jej szyje i usłyszała ze Monika wydaje stłumiony dzwięk, jak
dławiony płacz. Claire odwróciła się i znalazła się twarzą w twarz z czerwono-okim wampirem,
wściekłym wampirem z fragmentami skory, która nadal płonęła od srebra. Myrnin wrzasnął pełen
grózb i furii, wampir potknął się cofając wyraznie wstrząśnięty. Wtedy piec, które stało za nim
wycofały się po cichu w ciemność. Claire odwróciła się do Myrnina, który patrzył zamyślony na
odchodzące wampiry.
- Dziękuje powiedziała
Wzruszył ramionami
- Zostałem wychowany w świętej wierze pojęcia szlachetnego zobowiązania powiedział A ja
jestem twoim dłużnikiem, wiesz o tym. Czy masz może jeszcze trochę mojego lekarstwa? Wręczyła
mu ostatnia dawkę lekarstwa, które sprawiało ze czul się zdrowy psychicznie głownie zdrowo
psychicznie.
Była to starsza wersja lekarstwa, niż proszę czy płyn, były to czerwone kryształki. Wysypał parę na
rękę i polizał je, i odetchnął z głęboką satysfakcja
- O wiele lepiej powiedział i schował resztę do słoiczka Teraz, czemu tu jesteś? Claire
zwilżyła usta. Usłyszała jak Shane czy ktokolwiek podchodzi do nich z ciemności, I widziała kogoś
w cieniu za Myrninem. Nie wampira, pomyślała, wiec prawdopodobnie była to Hannah chroniąc
Shane a
- Szukamy mojej przyjaciółki Eve. Pamiętasz ja? Prawda?
- Eve Myrnin powtórzył wolno i uśmiechnął się tak oczywiście. To ta dziewczyna, która
mnie siedział. Claire poczuła przypływ podekscytowania, ale szybko stłumiony przez strach
- Co jej się stało?
- Nic, ona śpi. Powiedział Na zewnątrz było dla niej zbyt niebezpiecznie. Umieściłem ja w
bezpiecznym miejscu, jak na razie.
Shane przepchnął się przez ostatnia przeszkodę i poszedł do zródła światła około pięćdziesiąt
stop dalej. Zatrzymał się na widok Myrnina, ale on nie wyglądał na zaniepokojonego.
- To jest ten twój przyjaciel powiedział Myrnin spoglądając na Shane a Ten, na który tak
bardzo ci zależy?
Nigdy nie rozmawiała z Myrninem o Shean e przynajmniej nie szczególnie. Zdziwienie musiało
być widoczne na jej twarzy, ponieważ szeroko się uśmiechnął
- Masz jego zapach na swoim ubraniu powiedział a on ma twój.
- Hmmm chrząknęła Monika. Oczy Myrnina skupiły się na niej jak światełka laserów. A kim
jest to cudowne dziewicze? Claire przewróciła oczami
- Monika, córka burmistrza
- Monika Morrell Przywitała się Monika i wyciągnęła do niego dłoń na powitanie. Myrnin ujął
ja i skłonił się w staroświecki sposób.
Claire mogła się założyć, ze przyglądał się jej bransoletce
- Olivera powiedział, i wyprostował się Widzę. Jestem oczarowany moja droga, wprost
oczarowany nadal nie puszczał jej reki przypuszczam ze nie, byłabyś skłonna ofiarować pół litra
krwi dla biednego głodującego nieznajomego. Monika zamarła.
- Ja... Cóż. Ja pociągnął ja jednym szybkim ruchem i znalazła się w jego ramionach. Monika
skomlała i starała się wyrwać, ale w porównaniu z nim była malutka. Myrnin był wystarczająco silny,
by ja ciągnąć.
Calire nabrana głęboko powietrza.
- Myrnin, proszę.
Wyglądał na rozdrażnionego Proszę, co?
- Nie możesz jej ugryzć, ona nie jest wolnym Strzelcem, Puść ja.
Nie wyglądał na przekonanego
- Poważnie, puść ja.
- Dobrze otworzył ręce i Monika wycofała się jak tylko jego ręce puściły jej szyje. Usiadła na
najbliższej belce i oddychała ciężko.
- Wiesz, w mojej młodości, kobiety ustawiały się w kolejce by oddać nam taka przysługę. Czuje
się urażony.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]