[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dokumenty i udowodnić mu, że kłamie. Ale dalej mnie szantażował!
- To on dzwonił wczoraj?
Jej wahanie było dla Adama katorgą.
-Tak.
Wstała z łóżka. Była całkiem naga i zanim nałożyła szlafrok, poczuł,
że jej pożąda. Jak mogę wciąż jej pragnąć, zastanawiał się, wiedząc, że jest
taką oszustką?
- Mój ojciec był pedantem. Nie pozwoliłby sobie na żadne
niedopatrzenie. Gdyby nawet nie udało się unieważnić tego małżeństwa,
załatwiłby mi rozwód. Ale ja nie miałam nigdy w ręku kopii unieważnienia i
nie mogłam od razu udowodnić Tommy emu kłamstwa. Wszystkie papiery
zostały w sejfie ojca, a ja nie mam do niego dostępu, bo moja macocha
wyjechała na wakacje. Polecę do Sacramento i jak tylko wróci, wydostanę te
dokumenty! Daj mi szansę!
Adam czuł się, jakby mu wyrwano serce.
- Kocham cię - wyszeptała.
Kolejne kłamstwo. Ale zabolało go bardziej niż wszystkie poprzednie
razem wzięte. Bo to on ją kochał. Tak, zakochał się w swojej pięknej,
zakłamanej żonie, lecz nie mógł dłużej znieść jej widoku. Podbiegł do szafy,
wyciągnął z niej walizkę i zaczął bezładnie pakować swoje ubrania.
- Wyprowadzam się.
- Adamie, ja wszystko naprawię. Błagam cię, daj mi tę szansę!
Potrzebuję tylko trochę czasu!
116
RS
- Wykorzystałaś już swoją szansę. Znajdz sobie innego frajera!
Patrzyła w milczeniu, jak się ubiera. Po policzkach płynęły jej łzy.
Rzucił jej jeszcze długopis i kartkę i polecił:
- Spisz wszystko, co wiesz o swoim kochasiu. Imię, nazwisko, wygląd,
gdzie się zatrzymał. Załatwię, żeby go aresztowali za wyłudzenie.
Lauryn zawahała się. W oczach miała niepewność. I ta chwila
sprawiła, że stracił resztkę zaufania, które jeszcze przed sekundą miał dla
niej w głębi swego okaleczonego serca. Musi nadal coś czuć do tego łobuza,
pomyślał. I wtedy przyszło mu do głowy coś strasznego.
- Zadzwoniłaś do swego kochanka zaraz po tym, jak ci się
oświadczyłem, i uknuliście plan, by wyciągnąć ode mnie jeszcze więcej
pieniędzy, tak?
- Nie! I Tommy nie jest moim kochankiem!
- Trudno mi w to jakoś uwierzyć. - Adam zatrzasnął walizkę. -
Jesteście siebie warci!
- Mylisz się!
- Wybij sobie z głowy, że wam się to uda! Nie dostaniecie ani centa
więcej, kochanie! - To ostatnie słowo wypowiedział z ironią.
Chwycił walizkę i klucze i ruszył do drzwi. Kiedy zszedł po schodach,
odwrócił się po raz ostatni. Lauryn stała na górze oparta o balustradę.
- Adamie, tak mi przykro. Naprawdę nie chciałam cię zranić.
- Przykro ci? Zniszczyłaś wszystko, co było mi bliskie. Twoje
przepraszam" mi tego nie zwróci!
Obrócił się i wyszedł.
Za ogrodzeniem, niczym stado sępów, czekało już kilku paparazzich z
wycelowanymi weń aparatami.
117
RS
- Nie chcę więcej żadnych niespodzianek - Adam zwrócił się do
Brandona. - Chcę znać każdy najdrobniejszy szczegół z jej życia. Wszystko,
co przede mną zataiła.
- W takim razie potrzebny nam będzie prywatny detektyw. Ace Martin
będzie najlepszy. Jest szybki i dyskretny. - Brandon wyjął z portfela
wizytówkę.
Adam wychylił jednym haustem kieliszek bourbona.
- Cholera, a może Lauryn jest szpiegiem braci Jefferiesów? - Przyszło
mu nagle do głowy.
- Myślisz? - W oczach Brandona pojawiła się ciekawość. Jako prawnik
Garrisonów wiedział, że od jakiegoś czasu tajemnice spółki wyciekają na
zewnątrz.
- Nie wiem. Wszystko możliwe. Lauryn ma przecież dostęp do danych,
chociaż raczej tych dotyczących Estate niż spółki. Ale zawsze lepiej, żeby
ten detektyw się temu przyjrzał.
Miał jednak nadzieję, że to nieprawda, gdyż wtedy musiałby
powiadomić o wszystkim policję. A chociaż był na nią wściekły i czuł się
oszukany, wcale nie chciał, by trafiła do więzienia.
Brandon spojrzał na niego uważnie.
- Ty się w niej zakochałeś - oświeciło go.
- Wcale nie.
- Nie zaprzeczaj. Zakochałeś się. Cassie też to zauważyła.
- To było tylko pożądanie. - Adam nigdy wcześniej nie okłamał
Brandona, lecz teraz ciężko mu było przyznać, że Lauryn tak go nabrała.
Uwiodła i otumaniła.
- Dobra, dobra. Miałeś już przecież różne przejścia z kobietami, ale
nigdy cię to tak nie poruszyło.
118
RS
[ Pobierz całość w formacie PDF ]