[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stokroć powiększyć przypadający mu w udziale majątek.
Istotnie, majątek ten został mu przyznany. Murphy, lękając się moich pogró\ek, postarał się
powetować straty, które sam wyrządził. Ale nikomu nie opowiedział, \e go moje lasso
nauczyło godnie odpowiadać. Znacznie zaś pózniej przeczytałem jego sprawozdanie z
ówczesnych przygód, które drukowano, o ile się nie mylę w Crescent. Ku mojemu zdumieniu
przeczytałem czarne na białym, \e Murphy wszystkiego dokonał, na wszystko się wa\ył,
wszystko osiągnął sam jeden; Winnetou zaś, Emery, Dunker i ja odgrywaliśmy nieznaczne,
pomocnicze role. Tak oto mo\na się mylić co do własnych, dobrze w pamięci
przechowywanych prze\yć! Od tego czasu lękałem się cokolwiek uczynić, powiedzieć, nawet
pomyśleć, jeśli w promieniu trzech, czy pięciu mil znajdował się amerykański adwokat. Moje
opowieści podró\nicze zostały przedrukowane w setkach amerykańskich pism i tysiącach
ksią\ek, a nikt mnie nie zapytał o pozwolenie, nikt nawet nie przysłał egzemplarza czego
zresztą \aden roztropny człowiek nie będzie \ądał. Wydawcy amerykańscy zbili fortuny,
jedynym zaś moim honorarium był grubiański list, który mi w odpowiedzi przysłał najbardziej
oświecony z pośród tych panów. Reszta i tej fatygi sobie nie zadała. Lecz skoro na domiar
jeszcze przychodzi taki Fred Murphy i, zamiast po prostu przedrukować, przypisuje sobie twoje
własne czyny, wówczas, człowieku, jeśli i nie opuszcza cię dobry humor i jeśli dobrze \yczysz
swoim bliznim, postanów odtąd nie wychylać się z domu, i\byś te\ mógł raz przedrukować, co
taki ktoś spisze zamiast ciebie, tłukąc się po szerokim świecie.
A koniec? Długi Dunkier wcią\ jeszcze wędruje po Dzikim Zachodzie. O Emery m
czytelnik dowie siÄ™ niebawem. Krüger bej umarÅ‚, jak o tym pisaÅ‚y gazety, niestety, nie w jego
malowniczym stylu. Jonatan Melton, fałszywy Small Hunter, został skazany za wieloletnie
więzienie, ale niebawem umarł w swej celi. O Judycie zaś i jej ojcu nigdy ju\ nic nie słyszałem.
A rodzina Voglów?
Nie mogę odpowiedzieć na to bez głębokiego wzruszenia. Nie w wielkich światowych
pismach, lecz w prowincjonalnych małych gazetach czyta się czasami ogłoszenia tej mniej
więcej treści:
Zdolne dzieci biednych, uczciwych rodziców mogą być umieszczone i wychowane bezpłatnie
w pensjonatach. Bli\sze informacje itd..
Na zgłoszenie zjawia się zwykle bardzo miły i elegancki człowiek, zbadać dziecko. Jeśli
odpowiada ono warunkom zostaje sprowadzone do wielkiego, sympatycznie urzÄ…dzonego
domu, gdzie w bramie wisi miedziany szyldzik z napisem: FRANCISZEK VOGEL. Dziecko
głodnego robotnika, czy biednej wdowy, które przekracza próg tego domu, opuszcza je po
latach ze łzami wdzięczności, moralnie i fizycznie przygotowane wyśmienicie do walki
\yciowej. A kiedy ktoś zapyta tego miłosiernego pana, czemu oddaje się wychowaniu dzieci,
wówczas uśmiecha się łagodnie, czasem zaś, w chwilach wylewności, odpowiada:
Ja sam byłem takim ubogim chłopcem. Mój ojciec nie przeczytał \adnego ogłoszenia, ale
mimo to wyrwano mnie z odmętu \ycia!
A pewnej wiosce górskiej wznosi się wysoki, uwieńczony wie\yczkami, otoczony pięknym
ogrodem budynek. Zwiedziłem go, zaproszony przez właścicielkę. Nie znałem tej budowli,
poniewa\ przez długi czas przebywałem na obczyznie, nie otrzymując nawet \adnych listów.
Jak\e byłem zdumiony, kiedy zobaczyłem wspaniały budynek! Nad wysoką i szeroką bramą
odczytałem złote zgłoski: Ojczyzna opuszczonych. Zadzwoniłem. Ukazała się stara, schludnie
ubrana kobieta, zapytała, czy pragnę widzieć panią Werner i poprosiła, abym wymienił
nazwisko. Skoro je wymieniłem, klasnęła w ręce i zawołała:
A więc to pan jesteś owym dobrym panem Old Shatterhandem, o którym nam tak często
i wiele czytała i opowiadała pani Werner! Musi pan poznać nasze schronisko; ja sama byłam
niegdyÅ› opuszczona i samotna!
Zaprowadziła mnie do skromnie urządzonego pokoju, w którym stała równie\ skromnie
ubrana kobieta. To była ona, niedawna śpiewaczka, obecna milionerka.
Nareszcie, nareszcie pan przybył! rzekła, uśmiechając się i wyciągając obie ręce.
Przede wszystkim panu pragnęłam i powinnam była pokazać moje małe królestwo!
Ojczyzna opuszczonych ! Co za piękne słowa! Kochany Czytelniku, ja i ty tak\e będziemy
kiedyÅ› opuszczeni, wszystko, co do nas nale\y, zniknie przed naszym obumierajÄ…cym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]