[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dobrze nie przyjrzy. Pani ma oczy szmaragdowe, jak moja siostra. Ale też
mienią się żółtawo, jak złoto, którym pokrywam glinkę. I można w nich
dostrzec głęboką czerń, jak futerko najrzadszego gatunku gronostajów...
Panno Reino, pani ma najładniejsze oczy, jakie kiedykolwiek widziałem.
Jak na rzemieślnika był to niebywale wyszukany komplement, ale
Reina nie mogła go po prostu zlekceważyć. Ten niezwykły przyjaciel
Benjamina zdawał się bowiem mówić szczerze. To nie było silenie się na
oryginalność.
Podziękowała, a na jego poważne spojrzenie odpowiedziała
uśmiechem.
Benjamin uściskał ją raz jeszcze. Nie poznawała go. Miała wrażenie,
że jeszcze wyrósł, klatkę piersiową miał szeroką!
- Wyglądasz bardzo zdrowo, braciszku! Widocznie dobrze ci się tu
powodzi...
- Teraz już wszystko jest dobrze - odpowiedział przytulając twarz do
jej włosów. Mały kapelusik zsunął się jej z głowy, wisiał wdzięcznie na
plecach przytrzymywany zawiązaną pod brodą jedwabną wstążką Rafael
stał za nimi, ale ona wciąż czuła na sobie jego spojrzenie. Nie sprawiało
jej to przykrości.
- No i co ja tu robię? - zawołał nieoczekiwanie. - Całkiem nie wiem,
jak się zachować. Ale już zostawiam was samych, domyślam się, że macie
mnóstwo spraw do omówienia.
Benjamin wypuścił Reinę z objęć.
- O, nie! Zjesz z nami kolację! Przecież powiedziałem, że zapraszam
cię na spotkanie z Reiną! Poza tym mamy mnóstwo czasu! Jestem wolny
aż do poniedziałku rano. Zresztą ty pewnie też. Jeśli tobie... jeśli tobie,
siostrzyczko, to odpowiada?
Reina ścisnęła rękę brata. Skinęła głową.
- Byłoby bardzo miło, gdyby twój przyjaciel zjadł z nami.
Porozmawiać o naszych sprawach możemy pózniej. Zresztą w jadalni
gospody i tak nie ma na to warunków, siedzi tam co najmniej z tuzin
obcych ludzi...
- W jadalni hotelu, chciałaś powiedzieć - poprawił ją Rafael.
Cmoknęła.
- Ach, tak? Tak pięknie się to nazywa? Bardzo mi się tu podoba,
nigdy jeszcze nie spałam w hotelu!
- I wewnątrz też jest pewnie pięknie - powiedział Benjamin. - Cieszę
się, że będę mógł to obejrzeć. Ale może najpierw zrobimy sobie mały
spacer?
- W Hestasletto są dziś wieczorem tańce, gdyby wam odpowiadała
taka zabawa. Chociaż panienka jest pewnie zmęczona po podróży?
Rzeczywiście, Reina była zmęczona. Najchętniej zamknęłaby drzwi
za sobą i Benjaminem, i w końcu dała upust uczuciom.
On by może tego nie zrozumiał, ale w każdym razie chciałby jej
słuchać, tego była pewna. Podczas podróży statkiem nareszcie pojęła, że
jej tęsknota za bratem ma bardzo oczywiste zródło: chciałaby po prostu
złożyć na jego barki wszystkie swoje żale i zmartwienia. Chciała nareszcie
mieć okazję, żeby o tych sprawach mówić, wygadać się, powiedzieć o
trudnych, bolesnych wydarzeniach i może dostrzec w tym jakiś sens.
On zaś ani by jej nie osądzał, ani nie krytykował. Pogłaskałby ją
delikatnie po plecach i wszystkie jej tajemnice zachował dla siebie. Tego
także była najzupełniej pewna.
To by jej nie tylko sprawiło ulgę, to by jej uratowało życie!
Ale miała czas.
Wszyscy mieli czasu pod dostatkiem. Nie ma powodu do pośpiechu.
Reina przywiozła ze sobą dość pieniędzy, by mieszkać w tym pięknym
hotelu do poniedziałku. W domu nikt na nią nie czeka.
Już kilka razy przemknęła jej przez głowę zdumiewająca myśl:
A może w ogóle nie powinna już do domu wracać? Może powinna
przyłączyć się do Benjamina? Wędrować z nim z miejsca na miejsce... już
zawsze?
Reina uśmiechnęła się przelotnie do Rafaela i jeszcze raz powtórzyła,
że zaprasza go na wspólną kolację. Podobno dziś wieczorem ma się w
hotelu pojawić także pastor, który odczyta swoją pracę na temat topografii
okolicy, pózniej zamierza wysłać tę pracę do królewskich archiwów.
Szli drogą nad brzegiem fiordu. Po jakimś czasie Rafael przystanął i
pokazał ręką.
Słońce mieniło się w dachu wielkiego, białego budynku. Jeszcze
wyrazniej odbijało się od czarnego, lśniącego dachu. Reina zmrużyła oczy
i aż krzyknęła z podziwu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl