[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i nie zniosę tego, jeśli i jej serce złamiesz, kiedy przekona się, że nie może cię
zatrzymać  tak jak ja dawno temu  rozpłakała się przerażona tym, co się mogło
stać.
Piotr usiadł obok śpiącej Moiry i włożył jej między pałce naparstek. W ostat-
niej chwili zmienił jednak zamiar z powodów, które na zawsze pozostaną niejasne.
Zauroczony Moirą pochylił się, by ją pocałować i kiedy jego usta dotknęły jej ust,
naparstek upadł.
Nie zauważył, że zamykają się okna, jak gdyby pchnięte podmuchem wiatru.
Nie usłyszał szczęku ich zamka. Nie dostrzegł przerażenia na twarzy wróżki, kiedy
spoglądała na niego przez szybę z drugiej strony. . .
 Myślałam, że straciłam cię na zawsze  wyszeptała.
Potem Piotruś był w szkole, ubrany w marynarkę, krawat i lakierki, włosy ob-
cięte i uczesane; wyglądał teraz bardzo schludnie i bardzo porządnie. Siedział
w ławce pośród innych dzieci, patrzył przez otwarte okno na jesienne popołu-
dnie, na kolorowe liście i czuł zapach wilgoci. Podeszła do niego nauczycielka,
uśmiechnęła się i zapytała:
 Piotrusiu, gdzie byłeś?
Zamknęła okno, a on odpowiedział:
 Nie pamiętam. . .
Wspomnienia powoli zacierały się. Piotr stał patrząc przed siebie, a wróżka
fruwała koło jego nosa połyskując w mroku.
 Och, Piotrusiu  powiedziała drżącym głosem.  Teraz widzę, dlaczego
tak trudno ci znalezć szczęśliwą myśl. Masz tak wiele smutnych.
Nie odpowiedział, oszołomiony nagle odkrytymi wspomnieniami. A zatem
wróżka i Zagubieni Chłopcy mieli rację. Był tym, za kogo go uważali.
Był Piotrusiem Panem.
133
Smętnie przyglądał się zniszczonym okruchem swojego dzieciństwa, temu, co
niegdyś było mu tak drogie. Gorzka prawda była jednak taka, że oba jego życia
były w ruinie, zarówno w tym świecie, jak i w tamtym. A wszystkiemu winien jest
on sam, bo porzucił swoje szczęśliwe myśli już dawno temu. Pozwolił im ulecieć.
Machinalnie podrzucił w powietrze misia, który uniósł się w górę i prawie
stanął w powietrzu spoglądając na Piotra swoim jednym okiem. Piotr wyciągnął
do niego powoli ręce.
 Zaczekaj  szepnął.  Złapię cię, Misiu. Złapię cię.
Stary, pluszowy miś spadł mu w ręce, ale kiedy Piotruś chwycił go, nie był to
miś, lecz czteroletni Jack  jasnooki i uśmiechnięty.
 Jack! Jack!  zawołał do swojego syna.
 Ja też chcę pofrunąć, Tatusiu, ja też!  zawołał inny znajomy głos.
 Maggie, dziecinko!
Chwycił córkę w ramiona i trzymając ją mocno obracał się w koło. Zmiali się
i wykrzykiwali radośnie. Przyłączyła się do nich Moira obejmując go. Uściskali
się wszyscy i ucałowali.
 Tak!  zawołał.  Moja rodzina: Jack, Maggie, Moira, tak bardzo was
kocham! Uwielbiam być razem z wami! Jaki jestem szczęśliwy! Tak, Dzwoneczku!
Dzwoneczku, to moja rodzina, moja wspaniała, cudowna rodzina. Oni wrócili!
Oni. . .
Otworzył szeroko oczy i rozejrzał się zdumiony. Znajdował się pięć metrów
nad podłogą zawieszony w powietrzu. Nagle obleciał go strach. Zaczął opadać.
 Nie, Piotrusiu!  krzyknęła wróżka podtrzymując go.  To jest twoja
szczęśliwa myśl! Nie trać jej!
Piotr obsuwał się, czyniąc rozpaczliwe wysiłki, by zapanować nad sytuacją.
 Co mówisz?
 Jest twoja na zawsze!  pisnęła wróżka.  Trzymaj się jej!
Piotr zamknął oczy i przywołał obraz Jacka, Maggie, Moiry i samego siebie,
kiedy kręcili się w koło ze śmiechem, pomyślał o cieple i głębi uczucia, jakim
obdarza go rodzina, o łączącej ich miłości. . .
Nagle zatrzymał się. Otworzył oczy. Poczuł, że znów się unosi.
 Tak!  zawołała wróżka.  Tak, Piotrusiu Panie!
 Udało mi się!  szepnął, wciąż wznosząc się; ogarniało go uczucie, które-
go nie był w stanie opisać.  Spójrz na mnie, Dzwoneczku! Spójrz!
Okręcił się gwałtownie i odbił od ściany. Spadał w dół i podlatywał w górę.
Dorosły Piotr znikał jak duch o świcie i budziło się w nim śpiące dziecko. Obra-
cając się w koło na nowo stawał się Piotrusiem Panem.
 Dzwoneczku, ja umiem fruwać!  zawołał.  Ja naprawdę fruwam!
 To leć za mną i wszystko będzie dobrze!  wykrzyknęła radośnie wróż-
ka.  Kocham cię!
I wylecieli przez dziuplę Nibydrzewa.
Czarodziejski pyłek
Cóż to była za wspaniała chwila dla Piotra, kiedy wyfrunął z Nibydrzewa
zrzucając ziemskie więzy, odzyskując tożsamość i odnajdując swoje dzieciństwo.
Mknął przez mrok za Dzwoneczkiem nabierając szybkości i pewności siebie
i czując, jak wzbiera w nim niewysłowiona radość. Wystrzelili przez szczelinę
w ogromnym pniu Nibydrzewa, wróżka i chłopiec, fruwając we wszystkie strony
i wirując pomiędzy liściastymi gałęziami niczym robaczki świętojańskie. Ptaki
rozpierzchły się ćwierkając przenikliwie.
 Spójrzcie, Piotruś Pan wrócił!
Piotr wzbił się ponad wierzchołek Nibydrzewa i leciał ku obłokom śmiejąc [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl