[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w tenisówkach.
- Będzie nam potrzebna muzyka.
- Ja się tym zajmę. Mam przenośny odtwarzacz. Przyjadę po panią.
Zamierzała poprosić go, by się nie fatygował, bo ona mieszka w Glebe, blisko sta-
cji metra. Ale to jest jej szef. Chyba może mu zaufać?
R
L
T
Po kolejnym łyku wina wreszcie zaczęła się odprężać. Te lekcje tańca nawet mogą
być zabawne.
- Musi pan zdecydować, jakich tańców chciałby się pan nauczyć. Bo wszystkich
nie damy rady. SwojÄ… drogÄ…, kiedy jest ten bal?
- Za niecałe dwa tygodnie. I wystarczy jeden taniec. Diana Devenish na pewno zna
wszystkie, więc wybór należy do mnie.
- Zwietnie. A zatem...?
Wzruszył ramionami.
- Jaki jest najłatwiejszy?
- To zależy od osobowości człowieka, jego budowy... - Przechyliwszy głowę, Sally
zamyśliła się. - Moim zdaniem walc będzie dla pana najlepszy.
Wieczorem zadzwoniła Carissa.
- Pewnie się na mnie zezłościsz, ale wiem, gdzie można się zapisać na lekcje tań-
ców standardowych.
- Nie zezłoszczę się - odrzekł spokojnym tonem Logan. - I doceniam twoje stara-
nia, ale niepotrzebnie tracisz czas. Już wszystko załatwione.
- %7Å‚artujesz?
- JesteÅ› zaskoczona?
- Zdziwiona. Znam twój stosunek do tańczenia i sądziłam, że będziesz zwlekał z
zapisaniem się na lekcje. Kto cię będzie uczył?
- Pewna kobieta mieszkająca w Glebe - odparł gładko.
- Ma odpowiednie kwalifikacje?
- Wyluzuj, siostrzyczko. Wszystko będzie dobrze.
Rozłączyli się. Logana ogarnęły wątpliwości. Czy słusznie postąpił? Dlaczego
wspomniał nowej pracownicy o swoim upośledzeniu? I dlaczego prosił ją, aby pomogła
mu je pokonać?
Pewnie podróż na zachód zmęczyła go, osłabiła jego czujność. Bo jakie mogło być
inne wytłumaczenie? Dziś rano wszedł do holu, spojrzał na Sally i rozsądek wyparował
mu z głowy. Z drugiej strony dlaczego miałby nie zwrócić się do Sally o pomoc?
Wprawdzie nie widział jej na parkiecie, ale była szczupła, pełna wdzięku i energii, do-
R
L
T
skonale komunikowała się z ludzmi... Oczywiście mógłby zatrudnić nauczycielkę tańca,
ale nie chciał wykonywać poleceń obcej osoby przyzwyczajonej do entuzjastycznych
uczniów.
Sally, która według Janet stanowi typ wrażliwy, lepiej zrozumie jego speszenie i
obawy. On zaś jako jej szef nadal będzie miał nad nią przewagę. Oczywiście, za lekcje
zamierzał jej zapłacić.
Przez kilka kolejnych dni Sally żyła w stanie lekkiego oszołomienia. W ciągu dnia
skupiała się na pracy, wieczorami w domu wygłaszała do siebie kazania. Tłumaczyła so-
bie, że w prośbie szefa nie powinna doszukiwać się żadnych ukrytych motywów. Zwrócił
się do niej, bo w trakcie warsztatów zdradziła mu, że uwielbia tańczyć i że robi to od
dziecka.
Wizyta w barze też nic nie znaczyła. Wypili kieliszek wina, omawiając transakcję
handlową. Pózniej Logan odwiózł ją do domu swoją luksusową limuzyną. Zachował się
jak dżentelmen; był miły, uroczy, opowiadał jej o wielu fascynujących miejscach nieda-
leko Sydney.
Lekcje tańca niczego nie zmienią. Owszem, Logan nauczy się kroków walca. Ale
romans? Między bogatym prezesem firmy i skromną recepcjonistką, która całe życie
spędziła na głuchej prowincji? To nie wchodzi w grę!
Ostatnia rzecz, o jakiej marzyła, to znalezć się na długiej liście podbojów szefa,
być kolejną z kobiet, które uszczęśliwia wspaniałym bukietem. Ciekawe, dlaczego któ-
rejś z nich nie poprosił o kilka lekcji? Czyżby nauka tańca była poniżej godności tych
ważnych dam? A może zwyczajnie w świecie chciał, aby nikt nie dowiedział się o jego
drobnej niedoskonałości?
Tak czy owak, jedno nie ulega wątpliwości: kiedy rozpoczną lekcje, ich role się
odwrócą. Ona będzie instruktorką, on uczniem. Ona dyrygentem, on członkiem orkiestry.
R
L
T
ROZDZIAA SIÓDMY
W czwartek wieczorem Logan zadzwonił do drzwi. Miał na sobie wytarte dżinsy i
jasnoniebieski T-shirt, którego kolor zblakł od wielokrotnego prania. Sally wytrzeszczyła
oczy, zapominając o tym, że nie wypada się tak gapić. Nie mogła jednak się powstrzy-
mać.
Logan wyglądał całkiem inaczej; był zrelaksowany, uśmiechnięty, jeszcze bardziej
przystojny niż zwykle.
- Coś nie w porządku? - zapytał.
- Nie, nie - zaprzeczyła piskliwym głosem.
Wskazał na swoje nogi.
- Pamiętałem o butach.
Opuściwszy wzrok, zobaczyła, że ma na nogach skórzane sznurowane pantofle.
- O, doskonałe.
W trakcie niedługiej jazdy po ciemnych pustawych ulicach starała się wykonywać
ćwiczenia, które poznała na zajęciach jogi. Głęboki wdech, wydech. Wdech, wydech.
Powoli, równomiernie. Wdech: raz, dwa, trzy, cztery, pięć. Wydech: raz dwa, trzy, czte-
ry, pięć.
Na szczęście Logan skupiony był na prowadzeniu i nie próbował zabawiać jej pa-
sjonujÄ…cÄ… rozmowÄ….
Wjechali na parking pod budynkiem firmy. W tym pustym podziemnym świecie
tylko gdzieniegdzie paliło się światło. Ruszyli do windy. Ich kroki dudniły na kamiennej
posadzce. Sally ogarnął strach. Zanim jednak zdążyła wpaść w panikę, wjechali windą na
piętro. Kiedy Logan otwierał drzwi prowadzące do firmy, pojawił się ochroniarz.
- Wszystko w porządku, panie Black? - Popatrzył zdziwiony na Sally.
- Tak, Reg. W jak najlepszym. Panna Finch i ja pracujemy nad pewnym projektem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl