[ Pobierz całość w formacie PDF ]
krześle. Zcisnęła dłonie i rzekła:
- Majorze Westington, proszę mnie wysłuchać! Chcę, by
pan wytłumaczył jego lordowskiej mości, że jedynym
rozsądnym wyjściem z tej sytuacji jest oddanie wszystkich
moich pieniędzy kuzynom. Wówczas nie będą mieli powodu...
nastawać na życie lorda Locke'a i będzie on bezpieczny.
- Nie ugnę się przed przemocą - oznajmił lord stanowczo.
- Oczywiście, że nie - zgodził się Perry - a gdy przyjdzie
ci walczyć, wiedz, że zawsze będę cię wspierał. Nigdy nie
widziałem lepszego strzelca od ciebie.
Gytha nie spierała się dłużej. Pomyślała z przerażeniem,
że Vincent nigdy nie stanie do otwartej walki. Będzie czyhał
gdzieś w ukryciu na stosowny moment. Poczeka, aż się
ściemni i strzeli, gdy lord będzie wsiadał do powozu lub też
wracał z polowania. Następnie ucieknie zanim ktokolwiek go
rozpozna.
- Jak mogę go ocalić? - zapytała sama siebie. Czuła, jak
wzbiera w niej wielka miłość do
niego. Chciała powiedzieć ukochanemu, że woli sama
umrzeć, niżby on miał zostać zabity z jej powodu. Ale nie
mogła wydobyć słowa. Wyglądała niczym spłoszona łania.
Lord Locke powiedział:
- Nie ma sensu przesadnie się zadręczać. Musimy
spokojnie zastanowić się, jak pokonać trudności. Uśmiechnął
się.
- A teraz należy nam się dobry lunch. Moja niania
powtarzała zawsze, że gdy człowiek jest najedzony, świat
wydaje mu się piękniejszy.
Gytha roześmiała się. Lord Locke poprosił, by udała się na
górę, gdzie czekała już na nią gospodyni. Zaprowadziła
dziewczynę do wielkiej sypialni, która była dużo piękniejsza
od tych, jakie dotąd widywała. Panna Sullivan zdjęła kapelusz
i rzekła:
- Moje rzeczy niedługo nadejdą. Trochę się wstydzę,
ponieważ mam tylko jedną czarną suknię, która niegdyś
należała do mojej matki i nie sądzę, bym w najbliższym czasie
mogła sprawić sobie jakieś nowe stroje.
Pani Meadows, gospodyni, spojrzała na nią w zadumie.
Następnie zaproponowała:
- Myślę, że jeśli nie jest pani zbyt wymagająca to uda mi
się znalezć coś odpowiedniego do czasu, gdy pojedzie pani do
Londynu na zakupy.
- Czy naprawdę jest to możliwe? - spytała Gytha. - Ale
skąd?
- Siostra jego lordowskiej mości wyjechała z mężem do
Indii.
Gytha słuchała z zapartym tchem, a pani Meadows
ciągnęła:
- Wyjechała ponad rok temu i zostawiła pod moją opieką
wszystkie swe zimowe suknie, ponieważ w gorących krajach
nie przydałyby się jej.
- Czy myśli pani, że nie miałaby nic przeciwko temu,
gdybym je pożyczyła?
- Nie, oczywiście że nie, panienko. Jestem pewna, że po
powrocie jej lordowska mość uzna swe stare stroje za
niemodne i sprawi sobie nowe.
- Czy nie jest to zbytnia rozrzutność? - wymamrotała
dziewczyna.
Pani Meadows uśmiechnęła się.
- Mąż jej lordowskiej mości, sir Murray Welldon, jest
bardzo bogatym, a jednocześnie niezwykle szczodrym
człowiekiem, który spełnia wszystkie zachcianki swej żony.
Gytha oczywiście słyszała o starszej siostrze lorda Locke'a
i o tym, jak atrakcyjną jest kobietą. Trzy lata temu poślubiła
niezwykle energicznego pułkownika Królewskich Dragonów.
Gdy Gytha dowiedziała się, że został wysłany do Indii, bardzo
ją to zainteresowało. Głównie dlatego, że dużo czytała o
podróżach dziadka do tego zachwycającego kraju. Marzyła, by
sama również kiedyś mogła odwiedzić tak fascynujące
miejsce.
Teraz mogła założyć suknię lady Welldon. Dzięki temu
nie będzie musiała wstydzić się swego wyglądu przed lordem
Locke'em tak, jak to było zeszłej nocy. Zdawała sobie sprawę,
że kobiety typu księżniczki Zuleiki musiały z pogardą patrzeć
na jej w domu uszytą suknię.
- Dziękuję - rzekła do gospodyni. - Jest pani niezmiernie
uprzejma.
- Myślę panienko - dodała pani Meadows - że nie ma
potrzeby występować w ciężkiej żałobie, gdy jest panienka
sama z jej lordowską mością i majorem Westingtonem.
Poczekała na reakcję Gythy i ciągnęła:
- Wiem, że jej lordowską mość ma kilka ładnych,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]