[ Pobierz całość w formacie PDF ]

porządnie się wytrzyj i włóż coś - dodał. - Tu jest zimno. Chyba płacisz
groszowe rachunki za ogrzewanie.
- 88 -
RS
Gdy o tym wspomniał, Brenna poczuła chłód. Miała na mokrych włosach
turban z ręcznika.
- Droga do twego domu nadal jest zablokowana. Otworzą ją najwcześniej
wieczorem.
- Nie dlatego tu jestem. - Luke westchnął głęboko. - Chociaż nie będzie
łatwo przekonać cię o tym. Na mój widok aż podskoczyłaś. Myślałaś, że się
zmyłem?
Brenna w milczeniu skinęła głową.
- Pozwolisz mi zanieść cię do łóżka i udowodnić...?
- Nie! Chcę tylko wyschnąć i włożyć coś na siebie.
- W porządku. - Luke wzruszył ramionami. - Idę pracować.
Odwrócił się i ruszył w kierunku schodów. Brenna zatrzymała się w
miejscu. Nadal nie mogła ochłonąć. A więc Luke jej nie zostawił. Nie uciekł.
Nie przewidziała takiego przebiegu wydarzeń. W jedno popołudnie zmieniło się
wszystko.
Szybko włożyła bluzkę, spodnie i ciążową tunikę. Wysuszyła włosy.
Potem poszła do pracowni. Z paru książek wynotowała interesujące ją
informacje, a nawet naszkicowała małego Simona. Mimo że była pogrążona w
pracy, przez cały czas miała świadomość obecności Luke'a we własnej kuchni,
piszącego o seryjnym mordercy.
Pracowała prawie trzy godziny, zanim zeszła na parter. Jako że nie
słyszała otwieranych czy zamykanych drzwi ani też warkotu silnika, wiedziała,
że Luke nadal jest w domu.
Zastała go w kuchni, przy komputerze. Zatrzymała się w progu.
- Jeszcze tutaj jestem - oznajmił drwiącym tonem, podnosząc wzrok. -
Ciebie nadal to szokuje. Aha, właśnie słyszałem w radiu, że pół godziny temu
otworzono drogę numer 128. Więc ten powód odpada.
- Musieli wysłać dodatkowych ludzi, żeby przyspieszyć prace - słabym
głosem skomentowała Brenna.
- 89 -
RS
- Musieli - potwierdził Luke. - Gdybym powiedział, że tak energicznie
zajęli się tą drogą, bo na wzgórzu mieszka córka burmistrza wraz ze swoją
rodziną, zabrzmiałoby to cynicznie. Prawda?
- Tak, bardzo cynicznie - przyznała. - Jestem pewna, że Jego Wysokość
był głęboko przejęty niedogodnością, na jaką zostali narażeni wszyscy wyborcy.
Luke roześmiał się, odwrócił na krześle i wyciągnął do Brenny otwarte
szeroko ramiona.
Działając pod wpływem impulsu, wpadła mu w objęcia. Posadził ją sobie
na kolanie. Skryła twarz w zagłębieniu jego ramienia.
- Tak właśnie powinno być, kiedy się obudziłaś. Powinienem...
- Niczego nie powinieneś - przerwała mu. - I zrobić nie mogłeś. Gdybym
obudziła się pierwsza, doszłoby pewnie do ostrej wymiany zdań i bym cię
wyrzuciła. - Uśmiechnęła się lekko. - Uniknęliśmy przykrej sceny, no i udało się
nam popracować.
- Tak, dzień był bardzo... produktywny. - Ton głosu Luke'a wyraznie
wskazywał na dwuznaczność tego określenia.
Pocałował Brennę. Kiedy oderwał wargi od jej ust, wydała pełne
zadowolenia westchnienie i ponownie oparła się o jego tors.
- Powinnaś wiedzieć, że jeśli kiedyś między nami dojdzie do kłótni i
zechcesz mnie wyrzucić, i tak nadal tutaj pozostanę. I to nie ze względu na śnieg
czy zamkniętą drogę.
- Bo gdy ktoś każe ci wyjść, rozmyślnie pozostajesz. To zwyczaj
piekielnie irytujący ludzi. - Brenna odwzajemniła się lekkim pocałunkiem.
- Tak. Ale w odniesieniu do ciebie motywy mojego postępowania są inne.
Jestem tutaj, bo chcę być z tobą.
Znów zaczęli się całować. Coraz mocniej i namiętniej. Luke z trudem
oparł się pokusie, by wziąć Brennę z powrotem do łóżka. I zaspokoić własne
potrzeby zmysłowe. Ale ponownie okazał się wspaniałomyślny.
- Nic nie jadłaś od śniadania - powiedział.
- 90 -
RS
Przedkładał troskę o to, by Brenna dobrze się odżywiała, nad własne
seksualne potrzeby? Było to coś całkowicie nowego. I do złudzenia
przypominało słowa babki. Pilnowała, aby wszyscy domownicy odżywiali się
zdrowo i regularnie.
- Nie mam teraz ochoty na jedzenie - wyszeptała.
- Sam lub Susie są innego zdania. - Pod dłonią spoczywającą na brzuchu
Brenny odbywały się dzikie harce. - Jeśli nie poślesz im tam jakiegoś papu,
wywołają rewolucję.
W tej właśnie chwili Brennie zaczęło głośno burczeć w brzuchu.
- Chyba masz rację. - Czerwona jak rak podniosła się z kolan Luke'a. -
Zrobię spaghetti. Mam sos i pulpety. Zostaniesz na kolacji? - spytała
niepewnym głosem.
Luke popatrzył na jej zmierzwione włosy i obrzmiałe wargi. Wyglądała
podniecająco.
- Tak, chętnie.
Po posiłku zaczęli rozmawiać przy stole. Luke wspomniał o zmianie, jaką
poczynił ostatnio w powieści. Brenna opowiedziała o Simonie z czasów
pierwszej wojny światowej. O tym, jak chce go ubrać i w jakie wyposażyć
zabawki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl