[ Pobierz całość w formacie PDF ]
koncentracyjnego,
czuje się pozbawione nadziei i zdane na łaskę irracjonalnych i
destruktywnych sił.
W takich okolicznościach ego nie jest w stanie uchronić osobowości przed
niszczącym oddziaływaniem świata zewnętrznego nie ocenia adekwatnie
rzeczywistości, ani nie przewiduje przyszłości. Dla rozwoju schizofrenii
dziecięcej wystarczy, by małe dziecko było przekonane, że jego życiem
rządzą bezwzględne, irracjonalne moce, które mają totalną kontrolę nad
jego egzystencją i dla których egzystencja nie przedstawia żadnych
wartości.
Tak więc psychologicznym zródłem schizofrenii dziecięcej jest subiektywne
poczucie
dziecka, że żyje stale w sytuacji skrajnej, że jest całkowicie bezsilne
wobec śmiertelnych zagrożeń, na łasce bezwzględnych mocy, pozbawione
jakiejkolwiek więzi osobistej, przynoszącej mu zaspokojenie jego potrzeb.
Nie mogąc unieść ciężaru tego poranka, kiedy we mnie objawił się obóz
koncentracyjny i
poczucie totalnego zagrożenia, zadzwoniłam do Tadeusza o siódmej rano.
Rano zadzwoniłam do Tadeusza. Jeszcze nie otrzymał najważniejszych
listów, lecz czuję,
że idę do przodu.
I stało się.
Powiedział, że jeżeli jeszcze czuję się winna, to znaczy, że się nie
narodziłam.
I Boże, w poczekalni u dentysty, półtorej godziny pózniej, narodziłam
się.
Od razu wysłałam kartkę do Tadeusza: Nie czuję się winna. Ostatnim i
pierwszym poczuciem
winy było to, że się urodziłam, że żyję. Tadeuszu, przegryzłam ścianę
macicę. Urodziłam
się 14 lutego 1991 o godz. 8.24.
Boże, ja cały czas żyłam w potępieniu siebie za to, że żyję. Jestem.
Amen.
Tadeuszu, czuję ogromną ulgę, radość i brak tego, który by mnie
przytulił, nie ojca, nie kochanka, lecz przyjaciela, by byt blisko.
We wrześniu 90 roku pisałam Kokainę" i misternie przygotowywałam się do
śmierci.
Motyw powieści jest to wyznanie dziewczyny, której śmierć daje miesiąc
świadomości czasu.
Dziewczyna woli umrzeć niż pokochać, jest w ostatnim stadium kokainizmu
psychozie.
Opisałam mój cień.
I teraz rodzi się we mnie pytanie, dlaczego musiałam aż umrzeć, by się
narodzić.
A może to pytanie o potęgę Boga, Basiu?
Dzisiejszy sen o obozie koncentracyjnym pokazał, że jeszcze tkwi we mnie
poczucie winy.
To genialne. To niepojęte, to wspaniałe.
Pytanie dlaczego tak? Skazano mnie, a ja poszłam w to nieświadomie.
I wykonałam za nich wyrok.
Wydawało mi się, że zakończyłam podstawową część analizy mego życia, że
odkryłam
najważniejszy jego aspekt. I tak było, nie przeczuwałam, co to za sobą
niesie.
Od początku mego istnienia żyłam w panicznym poczuciu winy, że istnieję,
że się narodziłam, wydrukowanym mi przez matkę, od chwili narodzin, a
może nawet od momentu poczęcia
w łonie. A pózniej wszystko było już tylko konsekwencją, obwiniałam się o
wszystko,
co się zdarzyło pomiędzy rodzicami, za wszystko, co sama uczyniłam
nieświadomie.
Jaka szczęśliwa byłam przez następne dni, biegałam po mieście, tańczyłam
w pokoju,
śpiewałam. Sądziłam, że już nic nie może mi zagrażać, przecież przyjęłam
swój poród i widmo śmierci odsunęło się raz na zawsze, aż do jakiegoś
naturalnego końca w dalekiej przyszłości.
Nigdy wcześniej nie byłam taka szczęśliwa w życiu, nigdy potem.
Już świadomie miałam poczucie pewnej wiedzy, chodziło tu o koncepcję
Carla Gustava
Junga, na której opierałam się w autoanalizie. Wiedza ta nie dawała mi
spokoju, przeczuwałam, że coś jeszcze istotnego dzieje się wewnątrz, coś
nieuchronnego, czemu muszę się przyznać, wyjść naprzeciw, bo inaczej
zostanę zmiażdżona.
Zniszczenie ja powoduje psychozę. Opierałam się na koncepcji cienia
personifikacji
nieświadomości indywidualnej, sumy zaniedbanych i stłumionych, nie
zrealizowanych właściwości psychicznych.
Zadaniem rozwoju ego jest optymalne uwolnienie się od jazni i zachłannych
mocy nieświadomości zbiorowej, to jest zdobycie pełnej autonomii i
rozszerzenie pola świadomości.
Nieświadomość indywidualna jest tłumiona przez ego. Druga połowa życia
może stać się
osamotniona i niepewna, jeżeli nie nastąpi adaptacja do świata
wewnętrznego.
Nieświadomość zbiorowa to dziedzictwo duchowe rozwoju ludzkości, obejmuje
z jednej
strony sferę popędową, a z drugiej sferę archetypów. Archetypy mają jasną
i ciemną stronę,
przejawiającą się w formie symboli lub personifikacji. Archetypy powstają
w sytuacjach granicznych, niebezpiecznych, trudności nie do pokonania;
jest to stosunek między płciami (ja ojciec), potęga dobra i zła (diabeł
Chrystus), narodziny i śmierć (próby samobójcze i
zmartwychwstanie).
Nie przewidywałam w połowie lutego 1991 roku, w jaki sposób wykorzystam
tę wiedzę do
wyzwolenia siebie z choroby.
Obudzenie archetypów i zintegrowanie ich ze świadomością oznacza wyrwanie
jednostki z
izolacji i włączenie w proces kosmiczny. Archetypy są ostatecznym
kryterium zdrowia i choroby, dobra i zła. Symbol to podstawowy język
archetypów. Symbole są zawsze tworem nieświadomości.
Cień kolektywny obejmuje zło kolektywne, to jest popędową naturę
człowieka symbol
[ Pobierz całość w formacie PDF ]