[ Pobierz całość w formacie PDF ]

obu izb, kanclerz Ossoliński poruszył spra-
360
we płacenia upominków Tatarom, "które oni po prostu haraczem zowią" i rzucił
zgromadzonym pytanie, "jeśli przy tej obeldze zostawać i szkody swe odkupywać",
czyli też, wykorzystując gotowość króla i wojska, wystąpić w obronie braci,
branych przez ordyń-ców w niewolę i zmuszanych do przechodzenia na wiarę
mahometańską. Senatorowie w swych wotach podjęli ten temat, ale tylko niektórzy
i bez większego zapału. Natomiast izba poselska, zajęta całkowicie nieprawną ich
zdaniem regulacją granic między Polską a Moskwą, pominęła kwestię milczeniem. Co
więcej, nie mogąc w tej sprawie dojść do porozumienia z królem, przybyła pod
koniec sejmu bez żadnych uchwał do senatu, tak że sejm skończył się 27 marca,
nie uchwalając żadnych konstytucji.
Jak się wydaje, ten negatywny wynik próby podjętej przez króla, by wszcząć wojnę
wschodnią w porozumieniu z przedstawicielstwem szlachty, stał się przyczyną, że
odtąd Władysław IV począł myśleć o rozpoczęciu jej na własną rękę. Plan, który
wówczas zyskał konkretne kształty, nie był czymś nowym ani oryginalnym. Jak już
bowiem uprzednio parę razy, tak i obecnie, król liczył, że uda mu się
sprowokować zatarg z Tatarami, a wtedy będzie miał pretekst do wszczęcia wojny
obronnej. Fakt niezałatwienia przez sejm sprawy upominków tatarskich był w danym
wypadku na rękę królowi, gdyż należało się liczyć, iż Tatarzy przyjdą się sami
upomnieć o pieniądze, jeśli Rzeczpospolita wstrzyma się przez dwa lata z
płaceniem upominków.
Dalszy bieg wypadków zdawał się przyznawać słuszność rozumowaniu królewskiemu.
Wnet bowiem przyszły do Warszawy wiadomości o pozwoleniu sułtana, by Tatarzy
wyprawili się na Polskę. W związku z tym sam hetman koronny Koniecpolski ujrzał
się zmuszonym do wzmożenia czujności, zwłaszcza że istotnie nad granicami Polski
poczęły się "wieszać" poważniejsze
361
siły tatarskie. W ten sposób zdawały się realizować plany królewskie. Jeśli tak
się sytuacja przedstawiała, jeśli ewentualnie wojna z Tatarami miała przynieść w
konsekwencji wojnę z Turcją, to należało przystąpić wcześniej do zaciągania
wojsk, by ewentualna wojna nie zastała Rzeczypospolitej nie przygotowanej. Nie
było to jednak proste. Pomijając bowiem fakt, że król postępując w ten sposób
naruszyłby prawo zakazujące mu bez zgody stanów zaciągać wojska, pozostawała
jeszcze niesłychanie istotna sprawa zapewnienia sobie funduszów na werbunek.
Ale, jak się zdaje, w tej ostatniej kwestii monarcha był dobrej myśli.
Państwami, które miały mu przyjść z pomocą, były: Wenecja, od niedawna
pozostająca w wojnie z Turcją, papież, jako władca państwa kościelnego i
zwierzchnik chrześcijaństwa, wreszcie Rosja.
Wiosną 1645 roku skierował król list do kardynała Montalto, w którym prosił go o
wyrobienie u papieża subwencji w wysokości 500 000 talarów, czyli na polskie
pieniądze półtora miliona złotych. Z rzeczpospolitą wenecką podjęto rokowania za
pośrednictwem przybyłego w sierpniu 1644 roku do Warszawy znanego Władysławowi
posła Giovanni Tiepolo. Gdy chodzi o trzeciego potencjalnego partnera, to nie
spodziewano się, by Rosja zechciała wesprzeć Polskę finansowo, liczono jednak na
uzyskanie pomocy wojskowej. W celu omówienia tej sprawy wysłał król do Moskwy w
czerwcu 1644 roku Gabriela Stempowskiego, kasztelana bra-cławskiego.115
Rychło jednak pokazało się, iż rachuby królewskie były zbyt optymistyczne. Kuria
papieska, jak zwykle nie spieszyła się z obietnicami jakichś poważniejszych
subwencji i zachowała się z normalną dla niej wstrzemięzliwością. Gorzej, po
pewnym czasie pokazało się, że i Tiepolo przybył do Warszawy bez żadnych pełno-
362
niocni'Ctw od sigraorii weneckiej i niie może królowi niczego konkretnego w
sprawie subwencji obiecać. Nakłoniono go jedynie do napisania odpowiednich
listów do władz weneckich, w których starał się je przekonać, że Władysław
istotnie planuje uderzenie na Turcję i w związku z tym należałoby mu udzielić
jakiejś znaczniejszej pożyczki.
Z trzecim partnerem, czyli z Moskwą, prowadzono w roku 1644 rokowania, ale, jak
się zdaje, bez większego rezultatu. Co gorzej, gdy w zimie 1645/1646 wpadły do
Rosji poważniejsze siły tatarskie i wojska polskie pospieszyły na pomoc,
nieoczekiwane mrozy unieruchomiły oddziały polskie nad rzeką Merlą, tak że
Tatarzy mogli nie napastowani przejść z całym łupem koło obozu wojsk polskich.
Z początkiem 1646 roku odbył król naradę z hetmanem Koiniecpolskim i grupą
senatorów w sprawie możliwości rozpoczęcia wojny z Tatarami i Turcją. Hetman,
który chciał ograniczyć wojnę jedynie do działań przeciw Tatarom, nie godził się
w żadnym wypadku na rozpoczynanie wojny bez zaczepki z ich strony. Dopiero po
najezdzie tatarskim przewidywał rzucenie Kozaków na morze i wszczęcie akcji.
Podobne stanowisko zajęli również powiadomieni o planach wojny inni senatorzy.
Niedługo potem, mianowicie 3 marca, dotarła do Warszawy wiadomość, że
rzeczpospolita wenecka zdecydowała się wobec niepowodzeń doznanych przez nią w
walkach z Turkami na ofiarowanie królowi subsydium w wysokości 400 000 talarów.
Wprawdzie kwota ta miała być wypłacona dopiero w chwili faktycznego rozpoczęcia
wojny przez króla, jednakże perspektywa otrzymania tej sumy pozwalała zaciągnąć
na ich konto pożyczki. Wkrótce potem zjawili się w Warszawie posłowie władców
wołoskich, jak i moskiewscy, wszyscy w celu rokowań w sprawie przyszłej wojny.
Wpraw-
363
dzie posłowie moskiewscy nie mieli jeszcze pełnomocnictw do zawarcia oficjalnego
układu, ich przybycie jednak zdawało się zapowiadać, że w niedalekiej
przyszłości dojdzie do porozumienia w tej kwestii. Wreszcie w połowie kwietnia
dotarła do Warszawy wieść o nieoczekiwanej śmierci hetmana koronnego Stanisława
Koniecpolskiego. Zniknięcie z widowni tego doświadczonego, cieszącego się
powszechnym szacunkiem wojownika było w jakimś stopniu niewygodne dla króla, z
drugiej jednak strony, ponieważ hetman twardo stał na stanowisku niawszczynania
wojny zaczepnej, śmierć jego w pewnej mierze rozwiązywała królowi ręce. Poza tym
nie bez znaczenia był fakt opróżnienia się wielkiej buławy. Dzięki temu bowiem
mógł król użyć tej godności jako wabika do pozyskania sobie któregoś z
wybitniejszych magnatów.
Gdy jeszcze w jakiś czas potem, zjawili się u króla wysłannicy patriarchów
wschodnich, mnisi z klasztorów na Atos, którzy zapewnili króla w imieniu swych
mocodawców o żywej chęci narodów słowiańskich wybicia się na wolność, a
równocześnie z Francji nadeszły wyrazy zachęty i dość mgliste obietnice pomocy,
król przestał się wahać i przystąpił wiosną 1646 roku do werbowania wojska.
Początkowo opowiadano, że zaciągi te są czynione dla Francji, z czasem jednak
właściwy cel stał się całkowicie jasny. Równocześnie przystąpił król do
rozdawnictwa wakujących buław. Tak więc buławę wielką litewską dał wojewodzie
połockiemu Januszowi Kiszce, polną zaś Januszowi Radziwiłłowi, jak się zdaje
całkowicie pozyskanemu dla myśli wyprawy. Buławę wielką koronną przyobiecano [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl