[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Do tej pory naprawdę uważałam, że to genialny pomysł, ale teraz
nagle wyobraziłam sobie, jak wszystko wali mi się na głowę i
kończy się jedną wielką katastrofą. I bez tego zapowiadało się
niełatwe spotkanie, a jeśli do tego dodać moją malutką
niespodziankę, mogło się skończyć naprawdę kiepsko. Chciałam
jak najlepiej, ale jeśli Rome nie doceni moich wysiłków i spieprzę
wszystko koncertowo, chyba tego nie przeżyję, i to dosłownie.
Inaczej niż zdrady Jimmy’ego, która owszem, boleśnie mnie
zraniła, i tyle.
– Bo Shaw zapowiedziała mi, że jeśli w ciągu najbliższych
stu lat chcę iść z nią do łóżka, muszę zaliczyć podróż do
Brookside, choć sama miała migrenę i została w domu.
Powiedziała, że muszę tam być ze względu na ciebie, bo ty się
wybierasz.
Roześmiałam się.
– Mądra dziewczyna.
Obaj łypnęli na mnie gniewnie. Najwyraźniej dla facetów
seks to nie jest powód do żartów.
Włosy Rule’a nie były już zielone, tylko białe, równie jasne
jak włosy jego dziewczyny. Nastroszona fryzura kontrastowała z
jego ciemnymi brwiami i kolorowymi tatuażami na plecach. Jak na
niego wyglądał bardzo spokojnie, choć wątpiłam, by jego rodzice
mieli to docenić.
– Powiedziała, że jeśli poczuje się lepiej, wskoczy w
samochód i spotka się z nami na miejscu.
Och, owszem, Shaw będzie na miejscu, ale uznałam, że
jeszcze za wcześnie, by ich o tym informować. Podróż do
Brookside zajmowała sporo czasu, bo miasteczko leżało w górach,
a w lecie w Kolorado wszyscy jechali w weekend w góry w
poszukiwaniu słońca, rozrywki i setek możliwości, które oferował
ten stan.
Dom okazał się bardzo ładny, ale kiedy wszyscy
wysiedliśmy, poczułam, jak żołądek podchodzi mi do gardła,
trochę z powodu ciąży, a trochę ze zdenerwowania. Zmusiłam się
do uśmiechu i pozwoliłam, by Rome prowadził mnie w stronę
drzwi wejściowych. Czułam jego dłoń na plecach.
Obaj bracia wydawali się w tym samym stopniu przerażeni,
co zrezygnowani na myśl o całym dniu w niezręcznej rodzinnej
atmosferze i miałam szczerą nadzieję, że moja niespodzianka nie
okaże się gigantycznym niewypałem. Zapukaliśmy i drzwi
otworzył starszy mężczyzna, jak dwie krople wody podobny do
Rome’a. Te same jasnoniebieskie oczy, ta sama budowa ciała – był
tylko od niego sporo niższy. Wodził wzrokiem od syna do syna, a
potem zamknął obu w uścisku, na widok którego poczułam łzy pod
powiekami.
– Chłopcy… – Musiał odchrząknąć, zanim był w stanie
mówić dalej. – Tak się cieszę, że obaj przyjechaliście.
Rome był sztywny, jakby kij połknął, ale nie odepchnął go,
za to przyciągnął mnie bliżej.
– Tato, to jest Cora.
Wyciągnęłam rękę, przekonana, że mi poda swoją, on jednak
zamknął mnie w uścisku tak mocnym, że aż pisnęłam.
– Nie wiem, jakim cudem go tu przyciągnęłaś, ale dziękuję
za to, co zrobiłaś – powiedział tak cicho, że tylko ja go usłyszałam.
Na jego miejscu wstrzymałabym się z pochwałami, ale na
razie nic nie powiedziałam na ten temat.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]