[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Osobi ście go lubię.
Nawet szanuję.
Nigdy nie sądziłem, \e będę szanował ucie kiniera.
Ale jest jeszcze inna sprawa.
On chowa coś w zanadrzu.
Calvin Bailey zastygł w bezruchu.
Testy za pomocą wykrywacza kłamstw wcale tego nie wykazały.
Nie, nie wykazały.
Dlatego właśnie nie mam ostatecznej pewno ści.
To tylko przeczucie.
Jest coś, co przed nami ukrywa.
Bailey pochylił się do przodu i wpatrywał się twardo w Rotha.
Cho lernie du\o rzeczy zale\ało od odpowiedzi na pytanie, które miał teraz
zadać.
Joe, czy istnieje twoim zdaniem jakakolwiek mo\liwość, \e pomi mo
wszystkich zakończonych pozytywnym wynikiem testów facet mo\e być wtyczką KGB?
Roth westchnął.
Wyszło w końcu na jaw to, co spędzało mu sen z po wiek.
Nie wiem.
Nie wydaje mi się, ale nie dałbym sobie ręki uciąć.
Ist nieje według mnie dziesięcioprocentowy margines wątpliwości.
Szósty zmysł mówi mi, \e on trzyma coś w zanadrzu.
Ale nie potrafię tego na razie racjonalnie wytłumaczyć.
Więc postaraj się, Joe.
Postaraj się dojść prawdy zaznaczył Calvin Bailey.
Nie potrzebował dodawać, \e je\eli oka\e się, i\ coś jest nie tak z pułkownikiem
Piotrem Orłowem, w odstawkę pójdzie prawdo podobnie dwóch funkcjonariuszy CIA.
Wstał.
Osobiście uwa\am to za nonsens, Joe.
Ale rób to, co musisz.
Roth zastał Orłowa w jego apartamencie, le\ącego na sofie i słucha
jącego swojej ulubionej muzyki.
Chocia\ w gruncie rzeczy był tutaj kimś w rodzaju więznia, Ranczo oferowało mu
warunki niczym nie ró\niące się od ekskluzywnego klubu.
Oprócz biegów po lesie, w czasie których zawsze towarzyszyło mu czterech
wysportowanych młodych ludzi z Quantico, pozwolono mu korzystać z sali
gimnastycznej, sauny, basenu, doskonałej kuchni i barku, do którego jednak nie
zaglądał zbyt często.
Wkrótce po przyjezdzie zdradził swoje upodobania muzyczne; do jego
ulubionych wykonawców nale\eli balladziści z lat sześćdziesiątych i po czątku
siedemdziesiątych.
Odtąd Roth przyzwyczaił się, \e ilekroć od wiedza Rosjanina, z magnetofonu
płynie muzyka Simona i Garfunkela, Seekersów albo powolne, przesłodzone tony
Presleya.
Tego wieczoru, kiedy wszedł do pokoju, w powietrzu rozbrzmiewał czysty
dziecinny głos Mary Hopkin.
To była jedna z jej najbardziej zna145 .
nych piosenek.
Orłów usiadł na sofie i z uśmiechem zadowolenia poka zał magnetofon.
Podoba ci się?
Posłuchaj...
Roth słuchał.
To byfy dni, mój mity, zdawało nam się, ze nigdy się nie skończą...
Tak, to ładne stwierdził Roth, który wolał jazz tradycyjny i mainstream.
Wiesz, co to jest?
Piosenkarka jest, zdaje się, Angielką?
rzucił Roth.
Nie, nie.
Nie piosenkarka, melodia.
Strona 102
forsyth Fa szerz.txt
Myślisz pewnie, \e to angiel ska piosenka?
Skomponowana prawdopodobnie przez Beatlesów.
Chyba tak odparł z uśmiechem Roth.
Nieprawda stwierdził triumfalnie Orłów.
To stara rosyjska piosenka.
Dorogoj dlinnoju da noczkoj łunnoju.
Długą drogą przy świetle księ\yca.
Nie wiedziałeś o tym?
Nie, nie miałem pojęcia.
Skoczna piosenka dobiegła końca i Orłów wyłączył magnetofon.
Chcesz, \ebyśmy coś przedyskutowali?
zapytał.
Nie odparł Roth.
Tak tylko wpadłem, \eby zobaczyć, czy wszystko u ciebie w porządku.
Idę spać.
To był długi dzień.
A propos, niedługo wracamy do Anglii.
Chcą z tobą porozmawiać Angole.
Trzeba dać im szansę.
Nie masz nic przeciwko?
Orłów zmarszczył brwi.
Umawialiśmy się, \e przechodzę tutaj.
Tylko tutaj.
Wszystko będzie w porządku, Peter.
Zatrzymamy się tylko na krót ko w którejś z amerykańskich baz powietrznych.
Praktycznie biorąc na terytorium amerykańskim.
Ja te\ tam będę, \eby bronić cię przed du\y mi złymi Angolami.
Orłów wcale się nie uśmiechnął.
Idziesz spać?
zapytał Roth.
Trochę jeszcze posiedzę.
Poczytam, posłucham muzyki odparł Rosjanin.
Zwiatła w pokoju Orłowa rzeczywiście paliły się a\ do wpół do drugiej.
Kiedy na Ranczo wtargnęła ekipa zabójców z KGB, dochodziła trzecia.
Orłowowi opowiedziano pózniej, \e uciszyli dwóch stra\ników przy
ogrodzeniu wystrzelonymi z potę\nych kusz pociskami, przebiegli nie zauwa\eni
przez trawnik na tyłach domu i dostali się do środka przez kuchnię.
Pierwszą rzeczą, którą Roth lub Orłów usłyszeli na piętrze, były do
biegające z parteru strzały z pistoletu maszynowego, a potem tupot wbie146
gających na górę stóp.
Orłów obudził się niczym kot, wyskoczył z łó\ka i przebiegł przez apartament w
czasie nie dłu\szym od trzech sekund.
Otworzył drzwi na korytarz i spostrzegł skręcającego w stronę schodów nocnego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl