[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Mówisz jasno o tym, czego ty chcesz, mamo. Niestety, mówisz o moim
\yciu.
Lenora ju\ miała coś powiedzieć, ale zamilkła, widząc wyraz twarzy
Cassie.
 Kocham cię, mamo, ale nie mogę...  zamilkła ze ściśniętym gardłem,
czując łzy napływające jej do oczu.  Nie pozwolę ci, mamo, kierować moim
\yciem.
 A to co ma znaczyć?  parsknęła Lenora.
 To znaczy, \e nie przestanę spotykać się z Nickiem, chyba \e sama
dojdę do wniosku, \e mam go dość. Nie zadzwonię do Marka Winstona i nie
będę go za nic przepraszać. Nie wrócę te\ do pracy u dziadka po tym, jak sam
mi powiedział, \e zawsze miał ze mną tylko kłopot.
 A twój ojciec?  Lenora udawała, \e zbiera jej się na płacz.
 Przecie\ Howard się załamie.
 No właśnie! Gdzie jest ojciec?  zapytała Cassie, bo nagle uświadomiła
sobie, \e go jeszcze nie widziała.
 Zostawiłam go we Włoszech, a sama wsiadłam w pierwszy samolot do
Stanów  pociągnęła nosem Lenora.  I dzięki Bogu, \e tak zrobiłam! Gdyby
zobaczył tego nagiego...
 Ojcu wszystko wytłumaczę po jego powrocie  ucięła dyskusję Cassie i
wstrzymała oddech. Spodziewała się, \e matka dostanie ataku szału, a ona
tymczasem w ogóle nie zareagowała. Cassie ujęła jej dłoń w swoje ręce.
 Spróbuj mnie zrozumieć, mamo. Sama muszę decydować o moich
sprawach.
 Czy\ to nie wyborne?  obruszyła się nagle Lenora i cofnęła rękę, jakby
ukąsiła ją \mija.  Całe swoje \ycie poświęciłam...
 Na to, \ebym ja nie mogła mieć swojego, mamo! Lenora zerwała się z
kanapy i, wygra\ając palcem, zawołała:
 No to rób, jak uwa\asz, młoda damo, ale nie tutaj! Nick Hardin nie ma
wstępu do tego domu. Ani...
 Ani ja?  dokończyła pytaniem Cassie.
 Jeśli będziesz upierać się przy swoim.
Cassie zdrętwiała. Nie mogła zaakceptować tego ultimatum.
 Jeśli tak sobie \yczysz, mamo, pójdę po swoje rzeczy.
 W porządku  syknęła Lenora.  Podjęłaś pierwszą decyzję.
Wstały ze swoich miejsc, nie patrząc jedna na drugą. Cassie skierowała
się ku schodom, ale zatrzymał ją dzwonek u drzwi.
 Otworzę  powiedziała Lenora.  To John przyjechał po Księ\niczkę.
Cassie spojrzała na nią, zdziwiona, ale Lenora minęła ją bez słowa
wyjaśnienia. Otwierając drzwi treserowi Księ\niczki, była uosobieniem
słodyczy.
 Doprawdy, John. Miło, \e zechciałeś się tym zająć. I proszę cię o
dyskrecję. I tak śmieją się ze mnie w klubie. Im szybciej znajdziesz na nią
kupca, tym lepiej.
Cassie zasłoniła sobą klatkę i, patrząc z wyrzutem na Lenorę, powiedziała
przez zaciśnięte zęby:
 Księ\niczka nigdzie się nie wybiera.
 Oddaj Johnowi tego głupiego psa  za\ądała matka.
 Ona jest w cią\y, mamo  mówiła roztrzęsiona Cassie.
 Nie \yczę sobie tej suki i jej szpetnych szczeniaków w moim domu 
oznajmiła kategorycznie Lenora, dając Johnowi znak, \eby zabrał klatkę.
Mę\czyzna zawahał się i odwrócił wzrok, a Cassie skorzystała z tej chwili
nieuwagi. Wypuściła Księ\niczkę z klatki, chwyciła torebkę ze stolika w holu i
zatrzasnęła za sobą drzwi. Zanim Matka i treser wybiegli na werandę, srebrny
lexus odje\d\ał z piskiem kół.
 No, maluchy, wygląda na to, \e zostaliśmy sami  powiedziała Cassie,
zerkając na Lorda i Księ\niczkę. Nie powiedziała im, \e nie wie, co zrobią ani
dokąd pojadą.
Jedno było pewne. Uciekając spod skrzydeł matki, nie miała zamiaru
popaść w zale\ność od Nicka. Nadszedł czas, aby wreszcie samodzielnie
zdecydowała, czego chce od \ycia.
ROZDZIAA JEDENASTY
 Zapomniałam ju\, jakie to urocze miejsce.
Dee postawiła walizkę na progu niewielkiego letniego domku, nale\ącego
niegdyś do dziadka Cassie. Cassie uśmiechnęła się. Zawsze kochała ten domek,
szczególnie szerokie okna od frontu i przeszklone, suwane drzwi, skąd
rozpościerał się niczym nie zmącony widok na góry i dolinę.
 Nie było takie urocze, kiedy tu przyjechałam  powiedziała Cassie, na
dowód pokazując zaczerwienione dłonie.  Cały tydzień zajęło mi
doprowadzenie tego domu do ładu. Tak tu było brudno.
 Ale teraz wygląda wspaniale  powiedziała z uznaniem Dee,
rozglądając się po pokoju.  Mo\e trochę siermię\nie, jak na mój gust, ale dość
przytulnie, no i świetnie mo\na się tu ukryć.
 Bardzo dziękuję, \e przywiozłaś mi ubrania Jadąc tu z Asheville,
kupiłam parę niezbędnych rzeczy, ale nie mogę chodzić tylko w krótkich
spodenkach i T-shircie.
Dee wyszła na werandę i oparła się o balustradę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl