[ Pobierz całość w formacie PDF ]

naszym zmęczonym ramionom. Położyliśmy parę skrzyżowanych karabinów na ramach rowerów i
umieściliśmy świnię na szczycie takiej konstrukcji. Względnie łatwo dwóch ludzi mogło jechać na
rowerach, w razie potrzeby podtrzymując zwłoki jedną ręką. Pozostali, którzy szli pieszo, musieli
naprawdę biec, aby za nami nadążyć.
Rue des Ecoles. Transporter opancerzony cały wypełniony żandarmerią polową zbliżał się do nas.
Stary tylko jęknął.
* Więcej już chyba nie zniosę * mruczał. * Jeszcze nam tylko tego potrzeba.
Dyskretnie usunęliśmy się z jezdni i skryliśmy się w cieniu na poboczu. Pojazd przejechał obok nas
i zatrzymał się trochę dalej. Dlaczego zatrzymali się właśnie tam i czy nas zauważyli, nie mieliśmy
pojęcia. Mogliśmy tylko patrzeć i czekać.
* Oni czegoś szukają * cichutko szepnął Porta i skrył się z powrotem w cieniu.
* Pewnie nas * powiedział Mały. * Sądzę, że tamci gliniarze zaalarmowali ich. Powinniście
pozwolić mi ich wykończyć, kiedy chciałem to zrobić.
Gdzieś blisko usłyszeliśmy klekot karabinu maszynowego. Cały oddział żandarmów wyskoczył z
pojazdu i znikł gdzieś w ciemności. Wrócili parę minut pózniej z grupą młodzieży zakutą w
kajdanki. Wsadzili ich do pojazdu i odjechali. Takie sceny stały się w Paryżu czymś normalnym.
Była to nocna wojna toczona przez obydwie strony, terror rozprzestrzeniał się po całym mieście.
Winny czy niewinny, przeciętny człowiek mógł być w każdej chwili wywleczony z łóżka na
przesłuchanie lub nawet tortury. Niemieckich żołnierzy znajdowano z poderżniętymi gardłami,
dzieci pobite i zastrzelone. Rozpoczęło się królestwo brutalności, co było znakiem, że zbliża się
wyzwolenie Paryża.
Ukryliśmy ciało świńskie w niewielkim przejściu i usiedliśmy na skraju jezdni, obserwując most.
Heide bezustannie gadał, że za dwie godziny będzie świtać.
* Chyba nie myślicie o przewiezieniu tego przez miasto w świetle dziennym?
* Dlaczego nie? * spytał Porta agresywnie. *Jeśli pytasz mnie, to uważam, że bardziej podejrzane
jest przewożenie tego towaru w nocy.
* Mój Boże * wyjęczał Heide. * Każdy zobaczy nas z tym olbrzymim połciem mięsa. I zaraz po
piętach będzie nam deptać pół Paryża. Zadzgają nas tylko za kawałek skórki z bekonu, nie mówiąc
o całej świni.
Most, jak mogliśmy stwierdzić, był niestrzeżony. Udaliśmy się po naszą świnię i zastaliśmy przy
niej starowinę z oczami utkwionymi w różowej górze mięsa, otwartymi ustami i rękami
przyciśniętymi do brzucha.
*Jezusie, Mario i Józefie! * zawodziła, gdy się do niej zbliżaliśmy * Panowie!
Chwyciła kurczowo Portę, który szedł na czele naszej grupki.
* Miejcie trochę litości dla starej kobiety! Nigdy złego słowa nie powiedziałam na Niemców.
Nigdy! Mój mąż zdezerterował w czasie pierwszej wojny i od tamtego czasu nigdy do nikogo nie
strzelał!
Jej głos rósł w moc jak i wysokość. Porta zaczął na nią krzyczeć swoją odmianą francuskiego.
Staruszka zbliżyła się słownictwem do Porty, ale z drugiej strony jej głos brzmiał donośniej. Przez
chwilę toczyli walkę rękami, aż wreszcie Porta uwolnił się od jej szaleńczego uścisku. Wtedy
zaczął
krzyczeć tak, że mogło go usłyszeć pół Europy.
* Ja szef! Zwinia mój przyjaciel! Ty bezpieczna? Ty nie być bezpieczna, ty zginąć!
Porta zaczął udawać, że strzela z wyimaginowanego pistoletu maszynowego. Staruszka splunęła mu
pod stopy cofnęła się o krok i stała złośliwie na nas patrząc.
* Cudowny francuski * powiedział Legionista entuzjastycznie. * Sam bym tego lepiej nie
powiedział.
* Cóż, myślę, że jest całkiem dobry * zgodził się Porta bez problemu. * Jeśli należysz do armii
najezdzcy, musisz poświęcić trochę wysiłku na szlifowanie języków.
* Całkowicie się z tobą zgadzam * powiedział Legionista z grobową miną.
Ostrzegawcze syknięcie Gregora, który pilnował drogi, zakończyło ten dialog.
* Ostrożnie, nadchodzą kłopoty.
Porta natychmiast wyciągnął pistolet. Mały zaczął się zabawiać stalową linką, której nie wyjmował
z kieszeni przez ostatnie dni. Zbliżający się kłopot miał postać dwóch młodych ludzi w wieku około
dwudziestu lat. Obaj trzymali ręce w kieszeniach, co sugerowało, że nie były one puste.
Legionista wystąpił uprzejmie naprzeciw nadchodzących.
* Dobry wieczór. Cóż was tu sprowadza?
* Wyszliśmy się trochę przewietrzyć. Czy to zabronione?
* Podczas godziny policyjnej, tak. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl